Of diary Adele
Podobały mi się deszczowe, a nawet burzliwe dni w Londynie. Nienawidzę gdy jest tak gorąco. Przesiedziałam w tym skwarze cały dzień. A przecież zapowiadało się tak dobrze. Obudziłam się o ósmej i przeleżałam w łóżku jeszcze godzinę. Później do pokoju wparowała mama, żeby jak co rano sprawdzić czy wszystko w porządku. Chociaż ona twierdzi, że po prostu przychodzi wywietrzyć pokój. Powiedziała mi, że dzwoniła pani Bell i spytała czy Nelly może dziś przyjść. I właśnie ta wiadomość tak mnie uszczęśliwiła. Pobiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam szorty i spraną, czerwoną koszulkę, związałam włosy w koński ogon i wesoła podążyłam do kuchni. Już chwytałam za klamkę, gdy mama położyła mi dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na nią pytająco.
'Przebierz się.' - powiedziała.
'Po co? Nie będziemy nigdzie wychodzić.'
Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Mama zmarszczyła czoło.
'Przebież się.' - powtórzyła.
Zrozumiałam, że coś jest nie tak. Ściągnęłam brwi, zrzuciłam dłoń mamy ze swojego ramienia i poszłam otworzyć drzwi. Na szczęście zobaczyłam tam Nelly. Była cała rozpromieniona. Podejrzliwie spojrzałam na jej ubranie. Miała na sobie rybaczki i zieloną tunikę przeszywaną złotymi cekinami. Zauważyłam obwiązany wokół szyi sznureczek od stroju kąpielowego i to mnie dobiło.
'Cześć!' - zawołała.
'Cześć.' - mruknęłam jednocześnie się odwracając. Tak jak myślałam stała za mną mama.
'Wejdź Nelly.' - zagruchała - 'Adele musi się jeszcze przebrać.'
Czułam jak uderza we mnie fala wiatru, kiedy uśmiechnięta Nelly mijała mnie i szła za mamą do salonu. Natychmiast mój humor i nadzieje na spokojny dzień się zepsuły. Nienawidzę upałów, nienawidzę wychodzić z domu, nienawidzę, kiedy mama mnie oszukuje. Co jej przyszło do głowy?! ,,Dzwoniła pani Bell i spytała czy Nelly może przyjść.''
'Jak mam się ubrać?' - zapytałam hamując napad złości.
'Krótko, jest potworny skwar. Tylko nie zapomnij o kostiumie! Jedziemy nad jezioro!' - zawołała Nelly wychylając głowę z salonu.
Więc nad jezioro?
Specjalnie zapomniałam stroju. No i zmieniłam tylko koszulkę. Rzuciłam czerwony podkoszulek w kąt pokoju i zarzuciłam na siebie niebieską koszulę w czarne i białe kraty.
Jechałyśmy czarnym Audi 8 po pełnej autostradzie. Prowadziła pani Bell, która cały czas się uśmiechała, gładziła skrawek swojej zwiewnej, żółtej sukienki, podkręcała klimatyzację i odwracała głowę, by spojrzeć na swoją córkę i na mnie. Jechałyśmy w ciszy, daleko od siebie. Mrużyłam oczy i gapiłam się w szybę.
'Co tam tak cicho?!' - zaśmiała się pani Bell.
Nelly wzruszyła ramionami, obróciła się w moją stronę i otworzyła usta , by coś powiedzieć, ale w tej samej chwili odwróciłam się do niej plecami i wróciłam do poprzedniego zajęcia, a ona nic nie powiedziała. Na nią też byłam zła. Doskonale wiedziała, że nienawidzę pływać, nienawidzę wychodzić z domu i nienawidzę upałów. Wszyscy chcą mnie uszczęśliwić, chcą, żebym zapomniała co się wydarzyło i zachowywała się jak Nelly. To irytujące. Niech sami przeżyją to co ja. Nigdy o tym nie zapomnę. Jestem bardzo szczęśliwą osobą, jeśli mogę robić to co lubię. Nie jestem Nelly i nie zamierzam nią być.
'Okej dziewczyny, teraz słuchajcie! Idę teraz do taty, jasne Nelly? Łowi ryby na drugim brzegu z kolegami. Jeśli chcecie pływać to tylko tu. Dalej jest zakazane. Dam wam trochę pieniędzy, kupcie sobie lody albo colę... Tylko nie odchodźcie za daleko, a najlepiej to nigdzie nie idźcie. Uważaj na siebie Adele! Twoja mama mnie zabije jeśli cokolwiek ci się stanie... O rany! Miałam nie zostawiać cię samej! Chyba jednak tu z wami pobędę.'
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Na litość boską! Mam siedemnaście lat! Chyba mogę posiedzieć z przyjaciółką dwie godziny na drugim brzegu jeziora? Co ta mama wymyśla?!
'Mamo, daj spokój.' - powiedziała powoli Nelly. Chyba dostrzegła moje zażenowanie.
'Przykro mi skarbie.'
'Chcesz nam zepsuć wyjazd? Cały czas będziesz nas widzieć. Drugi brzeg nie jest tak daleko. Patrz!' - wyciągnęła rękę i pomachała do swojego taty, który natychmiast odmachał, a potem schylił się i zaczął grzebać w koszyku.
'No dobrze.' - westchnęła mama Nelly i podała córce 7 funtów.
'Dzięki' - powiedziała i cmoknęła mamę w policzek.
'Masz na coś ochotę?' - spytała mnie gniotąc w dłoni banknoty.
'Nie' - odpowiedziałam nieprzyjemnym głosem. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, ale tak wyszło. Nelly głośno westchnęła, być może miała dość mojego zachowania. Pech.
'To może pójdziemy popływać? Tylko uważaj, na początku są ostre kamienie i strasznie kuje w stopy, a twoja blizna...'
'Zapomniałam stroju.' - przerwałam jej.
Zacisnęła usta i przez chwilę miałam wrażenie, że jest na mnie zła, ale potem spojrzała na mnie ze współczuciem. Nienawidzę tego spojrzenia.
'Adele... czy coś się dzieje?' - zapytała łagodnie i wyciągnęła w moją stronę rękę. Odruchowo się odsunęłam. Tak mi już zostało od czasu, kiedy Clarie... Czy to możliwe, że rzeczywiście mam problemy? Naprawdę tak strasznie się boję?
'Adele?'
'Nie, nic się nie dzieje. Jak cokolwiek miałoby się dziać, gdy mama ciągle trzyma mnie za rękę?'
'Masz ochotę pogadać?'
'Nie'.
W czym mi pomoże ta rozmowa? Dzięki niej mama nie zwróci mi wolności, dzięki niej nie pozbędę się wspomnień.
'Proszę cię.' - to brzmiało prawie jak błaganie - 'Adele, przecież my się od siebie odsuwamy! Nie widzisz tego? Dlaczego się tak zachowujesz? Co ja ci zrobiłam?'
Widzę, że się odsuwamy. Ale to tylko wina Nelly. Co mi zrobiła? Przestała mnie traktować jak przyjaciółkę. Teraz jest moją niańką.
Ale kiwnęłam głową. Zgodziłam się z nią porozmawiać, ale tylko dlatego, że w jej oczach pojawiły się łzy.
Poprowadziła mnie na proste, króciutkie molo i usiadła na jego brzegu. Dołączyłam do niej. Nagle poczułam obok siebie intensywny ruch i wpadłam w panikę, spróbowałam się podnieść, ale straciłam równowagę i przechyliłam się do przodu. W ostatniej chwili mocniej zacisnęłam palce o krawędź deski i udało mi się uniknąć kontaktu z wodą.
Popatrzyłam na Nelly. Była tak samo przerażona jak ja.
'Boisz się mnie?' - wykrztusiła.
Zdziwiłam się.
'Nie! Dlaczego?'
'To czego się boisz?'
Przełknęłam ślinę chyba za głośno. W końcu zdecydowałam się poddać. Zdjęłam ze stóp czerwone japonki, położyłam je obok na molo i zanurzyłam stopy w lodowatej wodzie. Przeszedł mnie dreszcz.
'Jej się boję.' - spojrzałam na błękitne, bezchmurne niebo i zastanawiałam się czy istnieje życie pozaziemskie. Czy Clarie mnie teraz słyszy, widzi? Czy mnie obserwuje?
'Ja też się jej boję.' - powiedziała cicho i odwróciła głowę przy okazji machając mi włosami przed twarzą. -Ale ona nie żyje. Wiesz to. Już nigdy cię... nas nie skrzywdzi.'
Znów na mnie popatrzyła. Chyba oczekiwała, że coś odpowiem. Ale ja ciągle patrzyłam w pustą przestrzeń.
'Myślisz, że ona mnie obserwuje?'
'Co?' - nie zrozumiała mnie.
'Jeśli jest duchem to...'
'Duchy nie istnieją kochana.' - zaśmiała się, chociaż według mnie ta sytuacja nie była zabawna. Może chciała rozładować napięcie? Za późno. Sama chciała pogadać.
'Chodzi mi o to, że jeśli po śmierci jest coś jeszcze, a ona może mnie widzieć to myślisz, że mnie obserwuje?' - dopiero wtedy na nią spojrzałam, a ona wyglądała na wystraszoną. Wyczuła jakieś zagrożenie? Ktoś za mną stoi? Wychyliłam głowę, by to sprawdzić, ale zobaczyłam tylko dwójkę dzieci odbijających w wodzie wielką, nadmuchiwaną piłkę plażową.
'Często o tym myślisz?' - zapytała, jakby z trudem.
'Nie.' - odpowiedziałam szczerze. Przecież chwilę temu na to wpadłam. - Coś nie tak Nelly?
'To dosyć... przerażająca myśl.'
'Myślisz, że to możliwe?'
Po tych słowach zerwał się mocny wiatr, który szarpnął wodą tak, że mocno uderzyła mnie w stopy.
Serce mi zamarło. Szybko wyciągnęłam nogi z wody i spojrzałam na Nelly, która wyglądała jakby została sparaliżowana.
'Cholera.' - powiedziała i wybuchnęła nieszczerym śmiechem. Widziałam, że się boi. I spojrzeniem usiłowałam ją zmusić, by się do tego przyznała.
'Adele, spokojnie! To tylko wiatr.' - jej głos się trząsł.
'Nena, boję się.'
Przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk, ale się nie uspokoiłam.
'Chodźmy na lody, okej?' - wyszeptała mi do ucha.
*
Siedziałam na drewnianej ławce pomalowanej na biało pod niebieskim parasolem i patrzyłam jak Nelly idzie uśmiechnięta w moją stronę z rożkami lodów waniliowych w rękach... wiatr targał jej włosy.
'Proszę.' - podała mi jednego jednocześnie siadając naprzeciwko.
'Nelly, masz chłopaka?'
Zesztywniała.
'Co? Czemu pytasz?'
'Jesteś z James'em?'
'Nie.' - jej oczy się zaszkliły.
'Przykro mi.' - powiedziałam i położyłam dłoń na jej dłoni w ramach współczucia.
'Nie trzeba. To zwykła świnia.'
Niechcący się zaśmiałam. Spojrzała na mnie zmieszana.
'Przepraszam. Co ci zrobił?'
'Z dnia na dzień zaczął mnie unikać, a zanim zdążyłam zapytać go 'dlaczego?' już spotykał się z Veronicą Torrow.'
'Głupi był.'
'Ale mi się podobał.'
'Jeszcze spotkasz swojego Romea.' - powiedziałam wyniośle.
'Fu, mówisz jak moja mama!'
Uśmiechnęłam się.
'A ty zachowujesz się jak moja niania.'
Jej mina zdradziła, że wie o co chodzi jeszcze zanim coś powiedziała.
'Martwię się. Tak jak wszyscy.'
'Za bardzo się martwicie. Ty też tam byłaś i masz normalne życie.'
'Ja tam byłam dwa dni, a ty rok. Wszyscy myśleli, że nie żyjesz...'
'Ale przeżyłam! To chyba wystarczający dowód tego, że umiem sobie radzić.'
'Adele... jeśli mogę spytać...'
'Tak?'
'Jak Clarie się porwała?'
Schyliłam głowę i utkwiłam spojrzenie w okrągłym stoliku,
'Szczerze mówiąc mało pamiętam...' - zaczęłam - To było dwa lata temu. Byłam na ciebie zła, bo znowu mnie olałaś... dla James'a. Wyszłam ze szkoły i ją zobaczyłam. Wtedy jeszcze jej ufałam, wtedy myślałam, że nazywa się Lisa Daris. Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się najsłodziej jak potrafiłam, teraz, kiedy wiem, że lubiła młodsze to jest mi niedobrze. Zapytałam czy rozmawiała już z Garett'em. Powiedziała, że tak i, że wszystko mi opowie jak tylko znajdziemy się w bezpiecznym miejscu. Pojechałyśmy metrem do parku na Oxford Street. O tej godzinie świecił pustkami. Usiadłyśmy na ławce, a Clarie wyjęła coś z torebki i straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam byłam już w piwnicy. Leżałam na wycieraczce i oszołomiona podniosłam głowę, by zobaczyć nad sobą jej prawdziwe oblicze. Potem zrobiła to co od dawna chciała. Pomijając to, że wszystko mnie bolało, to czułam wstyd, nienawidziłam siebie za to, że byłam taka naiwna i głupia. Po woli zaczęłam tracić nadzieję i godzić się ze swoim losem. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Raz próbowałam uciec, ale wtedy Clarie mnie złapała, pobiła i rzuciła na podłogę. Po chwili wróciła z czajnikiem w ręku i wylała na mnie wrzątek. Nic mnie bardziej nie bolało. Wtedy chciałam tylko śmierci. Były też dni, kiedy wyjeżdżała, a ja nie miałam nic do jedzenia. Zostawiła mi tylko jedną, małą butelkę wody. Ledwo starczyło. Często chorowałam, ale nie kupowała mi leków. Przechodziło mi samo, ale po najmniej dwóch tygodniach. Raz kiedy spałam poczułam straszny, przeszywający ból w okolicach kostki. Obudziłam się i zobaczyłam obok w ciemnościach Clarie z zapalniczką. Moja stopa naprawdę się paliła. Zaczęłam płakać, zwijać się z bólu i błagać, by mi pomogła. Ogień dochodził do palców, a ona tylko się śmiała. W końcu ugasiła go jakąś szmatką.'
________________________________
Dzięki za przeczytanie. :*
/Diana