sobota, 29 listopada 2014

What happened 2 #4

Of diary Adele

         Stałam. Patrzyłam w jeden punkt na ścianie, który wciąż się przesuwał. Pociłam się. Cała dygotałam. Płakałam z bólu. Moja krtań gwałtownie się rozsunęła i zacisnęła mocniej niż powinna. Przestałam oddychać. A potem spadła na mnie ciemność. Nadal stałam, pociłam się i płakałam, ale nie widziałam nic poza nią. Otuliła mnie wraz ze strachem. A potem usłyszałam huk i zdałam sobie sprawę, że uderzyłam kolanami o podłogę. Zaraz potem bezwładnie upadłam do przodu i uderzyłam głową o róg łóżka, potem jeszcze odbiłam czaszkę o panele i się poddałam. Pozwoliłam sobie stracić czucie i jakąkolwiek orientacje. Słyszałam tylko walenie do drzwi i czyjś głos, który z czasem zamienił się w potworny ryk, a potem zaczął cichnąć i brzmiał głucho, jak wiatr delikatnie uderzał o moje uszy i szeptał mi okropne rzeczy. Szczątki tlenu ulotniły się z moich ust i poczułam spokój, ulgę, senność...
         'Co z nią będzie?'
'Mam nadzieję, że się obudzi.'
'Słucham?! Jak to ma pan nadzieję?! Ona musi! Co się stało?!'
'Prawdopodobnie się zatruła.'
'Co...? Czym?'
'Sądzę, że nawdychała się cyjanowodoru.'
'Co to do cholery jest?!'
'To nieorganiczny związek chemiczny zbudowany z wodoru, węgla i azotu. Występuje w kilku roślinach. Po dostaniu się do organizmu tworzy z jonami żelaza trwałe połączenia z Fe-CN, przez co blokuje proces przenoszenia tlenu z hemoglobiny do komórek. Zwykle zgon następuje w ciągu kilku sekund.'
'To nieprawda... skąd to wzięło się w naszym domu?!'
'Amigdalina to związek chemiczny występujący w nasionach wielu roślin ; pigwy pospolitej, czeremchy, moreli, wiśni... Nadaje pestkom specyficzny gorzki smak i aromat. W organizmie rozkłada się m.in. na cyjanowodór. Nie miała pani w domu jakiś podejrzanych owoców?'
'Nie... To brzmi strasznie. Ona przeżyje? Prawda? Przeżyje?'
'Szczerze mówiąc pierwszy raz widzę taki przypadek w którym pacjent... no cóż, przeżył. Dawka była bardzo mała i sprawnie udało nam się doprowadzić tlen do płuc Adele, ale nie ma pewności... cyjanowodór to okropna trucizna. Wykorzystuje się go jako gaz bojowy i wyrok śmierci... egzekucja, z udziałem komory gazowej. Niech pani nie płacze. Nie chciałem pani martwić, ale lepiej będzie jeśli będzie sobie pani zdawać sprawę z zagrożenia.'

___________________________________
Przepraszam, że post jest taki krótki, 
ale co tu dużo pisać?
Adele jest nieprzytomna. 
Owszem, słyszy, ale ledwo. 
Nie ma sił na jakiekolwiek przemyślenia, więc...
Dzięki za przeczytanie. :*
/Diana


What happened? 2 #3

Of diary Nelly

         Po rozmowie z Adele czułam się dziwnie. Mnie samej udzielił się jej ponury nastrój. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, więc milczałam. ,,Milczenie jest złotem''. Ale nie w tym wypadku. Widziałam, że Adele liczy, że powiem coś pozytywnego, ale nie sztucznego, że ją pocieszę, że pokażę, że rozumiem. Ale nie rozumiałam. W jednej chwili wszystko było w porządku, byłyśmy w ostatniej klasie gimnazjum, dni mało się od siebie różniły, były nudne, ale przyjemne, żyłyśmy w oczekiwaniu, że coś się wydarzy. W drugiej chwili zaczęłyśmy się oddalać, ja stałam się duszą towarzystwa, niedoszłą sympatią James'a i kimś zupełnie obcym dla samotnej ,,z wyboru'' Adele. A w kilku kolejnych chwilach gościłam na jej pogrzebie, znalazłam pamiętnik, zostałam zaciągnięta w krzaki przez dorosłego, podejrzanego o morderstwo mężczyznę i obudziłam się w piwnicy obok swojej ,,martwej'' przyjaciółki. Czy naprawdę wciąż musimy tylko o tym rozmawiać? Po co rozdrapywać rany? Chciałabym zapomnieć. A ona wciąż opowiada mi o coraz okropniejszych rzeczach, które przeszła. Ja patrzyłam na jej pełne wspomnień oczy, słuchałam mrożącego głosu, obserwowałam trzęsące się wargi i kończyłam swojego loda. Udawałam, że nie widzę jej cierpienia. Nie potrafiłam jej pomóc i nie miałam odwagi spróbować.
         Nie trzeba mówić, że przez resztę pobytu nad jeziorem prawie nic nie mówiłyśmy. Ale kiedy mama zatrzymała auto przed blokiem Adele, ona poruszyła ustami i zauważyłam bezgłośne ,,dziękuję''. Za co?
         Tata wrócił do domu dopiero pod wieczór. Pogwizdywał, szczerzył się do mamy i machał z satysfakcją wiadrem pełnym ryb.
'Zgadnijcie co dziś na kolację!' - powiedział i dumnie wypiął pierś.
'Zabawne.' - mruknęła mama, ale w jej oczach widziałam podziw. A może zdziwienie? Ja sama byłam zaskoczona. Tata zawsze kochał łowić ryby, ,,to go relaksowało'', ale był w tym beznadziejny.
'Tato, sam to złowiłeś?' - nie mogłam się powstrzymać i zapytałam. Mama natychmiast wybuchła śmiechem, a tata spochmurniał.
'Nie.' - na tą odpowiedź mama jeszcze głośniej się zaśmiała.
'A kto ci nałowił tyle ryb?' - zapytała.
'Nie ,,nałowił'', tylko pomógł! - poprawił - Matthew później do nas dołączył.'
Stwierdziłam, że lepiej nie mówić Adele, że jej tata tam przyjechał. To chyba jasne po co. Dostała by szału wiedząc, że tata pilnuje ją z ukrycia.
'Nelly?' - dobiegł mnie głos mamy. Oderwałam wzrok od zapowiedzi ,,Cook with Loren Foster!''.
'Tak?'
'Nie chciałabyś pracować?'
'Co?'
'No... złapać kilka funtów w czasie wakacji? Wydałabyś je na jakieś ciuchy, bilet do kina albo...' - zająknęła się.
'W porządku. Ale gdzie miałabym pracować?'
'Dzisiaj na rybach był mój stary kolega - wtrącił tata - I powiedział, że szuka pomocy w sklepie z przynętą. A ja na to ,,Hej! Moja siedemnastoletnia córka chętnie ci pomoże!''.'
Zmarszczyłam brwi. Więc o to im chodziło?
'O nie! Nie wchodzę w  to.'
'Ale dlaczego?' - słodko zapytała mama i objęła mnie ramieniem.
'Bo babranie się w robakach to moje wymarzone zajęcie. - wstałam, ale nie zrobiłam ani kroku. Odwróciłam się i nachyliłam się, by dać mamie całusa w policzek. - Ale sam pomysł pracy nie jest zły. Na pewno czegoś poszukam.'
*
         Następnego dnia obudziłam się później niż zamierzałam. Za to byłam pełna energii. Pomyślałam, że wyciągnę dziś Adele na miasto i powiem jej, że zamierzam znaleźć pracę. Oczywiście wiedziałam, że perspektywa wyjścia poza jej cztery ściany ją nie zachwyci, ale cały czas siedząc w domu można zwariować. No i kto by zrozumiał Adele? Wciąż narzeka, że rodzice nie pozwalają jej wychodzić, a gdy przyjdzie co do czego to zapiera się przed tym rękami i nogami. 
         Otworzyłam okno na oścież i wystawiłam rękę. Natychmiast spadło na nią gorąco słońca. To naprawdę dziwne, że w Londynie utrzymuje się taki upał. Ubrałam dżinsowe spodenki i różowy top, włosy spięłam w kok i wyszłam. Dopiero po drodze przypomniało mi się, że zapomniałam o śniadaniu. Szłam chodnikiem i podziwiałam jak pięknie wygląda Londyn oblany słonecznym blaskiem. Minęłam cukiernię, kiosk z gazetami i bank, a wtedy zobaczyłam, że w miejscu, gdzie stał stary, prawie rozpadający się dom pojawił się piękny, pomalowany na miętowo i biało budynek z szyldem głoszącym ,,Az illat a vér''. Ciekawe po jakim to.
         Zapukałam do drzwi. Nic. Jeszcze raz, potem drugi. Nic. Poddałam się. Zawróciłam i zbiegłam po schodkach. Pod blokiem zobaczyłam srebrne Mitsubishi, które rodzice Adele kupili cztery miesiące temu. Uśmiechnęłam się.
'Dzień dobry!' - zawołałam, kiedy z auta wynurzyła się zgrabna sylwetka pani Green.
Pomachała mi.
'Przyszłaś do Adele?'
'Tak.' - odpowiedziałam i wychyliłam głowę, by zobaczyć ją na tylnym siedzeniu.
'Jest w domu. Idź!'
Skinęłam głową i weszłam na klatkę schodową. Dlaczego mi nie otworzyła? Myślałam, że po naszej szczerej rozmowie jest w porządku. Te jej humorki są denerwujące.
Załomotałam do drzwi i tak jak się spodziewałam nie otworzyła mi.
'Adele, wiem, że jesteś w środku! O co ci chodzi?! Masz jakiś problem?!' - wykrzyknęłam z irytacją przybliżając usta do drzwi. Cisza.
Po chwili usłyszałam przekręcający się kluczyk, świszczące zawiasy i zza drzwi obok wysunął się jakiś starszy pan przyodziany w szlafrok i kapcie. Odskoczyłam od drzwi jak oparzona. Przejechał po mnie wzrokiem. Pokręcił głową, schylił się po gazetę leżącą na wycieraczce i z powrotem zniknął w drzwiach. Zacisnęłam i poluźniłam pięści. Chwyciłam za klamkę i szarpnęłam. Drzwi były otwarte. Ukazał mi się prostokątny przedpokój i swoja wściekła postać w lustrze stojącym naprzeciwko. Zamknęłam drzwi i mocno stąpając po panelach wkroczyłam do salonu.
'Adele?!' - zawołałam i nawet nie czekałam na odpowiedź. Z hukiem wpadłam do jej pokoju i szybko objęłam spojrzeniem łóżko, biurko, balkon i szafę. A potem ją zobaczyłam.
Leżała nieprzytomna na podłodze.

___________________________________________________
Dziękuję za przeczytanie. :*
/Diana


niedziela, 23 listopada 2014

What happened? 2 #2

Of diary Adele

         Podobały mi się deszczowe, a nawet burzliwe dni w Londynie. Nienawidzę gdy jest tak gorąco. Przesiedziałam w tym skwarze cały dzień.  A przecież zapowiadało się tak dobrze. Obudziłam się o ósmej i przeleżałam w łóżku jeszcze godzinę. Później do pokoju wparowała mama, żeby jak co rano sprawdzić czy wszystko w porządku. Chociaż ona twierdzi, że po prostu przychodzi wywietrzyć pokój. Powiedziała mi, że dzwoniła pani Bell i spytała czy Nelly może dziś przyjść. I właśnie ta wiadomość tak mnie uszczęśliwiła. Pobiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam szorty i spraną, czerwoną koszulkę, związałam włosy w koński ogon i wesoła podążyłam do kuchni. Już chwytałam za klamkę, gdy mama położyła mi dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na nią pytająco.
'Przebierz się.' - powiedziała.
'Po co? Nie będziemy nigdzie wychodzić.'
Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Mama zmarszczyła czoło.
'Przebież się.' - powtórzyła.
Zrozumiałam, że coś jest nie tak. Ściągnęłam brwi, zrzuciłam dłoń mamy ze swojego ramienia i poszłam otworzyć drzwi. Na szczęście zobaczyłam tam Nelly. Była cała rozpromieniona. Podejrzliwie spojrzałam na jej ubranie. Miała na sobie rybaczki i zieloną tunikę przeszywaną złotymi cekinami. Zauważyłam obwiązany wokół szyi sznureczek od stroju kąpielowego i to mnie dobiło.
'Cześć!' - zawołała.
'Cześć.' - mruknęłam jednocześnie się odwracając. Tak jak myślałam stała za mną mama.
'Wejdź Nelly.' - zagruchała - 'Adele musi się jeszcze przebrać.'
Czułam jak uderza we mnie fala wiatru, kiedy uśmiechnięta Nelly mijała mnie i szła za mamą do salonu. Natychmiast mój humor i nadzieje na spokojny dzień się zepsuły. Nienawidzę upałów, nienawidzę wychodzić z domu, nienawidzę, kiedy mama mnie oszukuje. Co jej przyszło do głowy?! ,,Dzwoniła pani Bell i spytała czy Nelly może przyjść.''
'Jak mam się ubrać?' - zapytałam hamując napad złości.
'Krótko, jest potworny skwar. Tylko nie zapomnij o kostiumie! Jedziemy nad jezioro!' - zawołała Nelly wychylając głowę z salonu.
Więc nad jezioro?
Specjalnie zapomniałam stroju. No i zmieniłam tylko koszulkę. Rzuciłam czerwony podkoszulek w kąt pokoju i zarzuciłam na siebie niebieską koszulę w czarne i białe kraty.
         Jechałyśmy czarnym Audi 8 po pełnej autostradzie. Prowadziła pani Bell, która cały czas się uśmiechała, gładziła skrawek swojej zwiewnej, żółtej sukienki, podkręcała klimatyzację i odwracała głowę, by spojrzeć na swoją córkę i na mnie. Jechałyśmy w ciszy, daleko od siebie. Mrużyłam oczy i gapiłam się w szybę.
'Co tam tak cicho?!' - zaśmiała się pani Bell.
Nelly wzruszyła ramionami, obróciła się w moją stronę i otworzyła usta , by coś powiedzieć, ale w tej samej chwili odwróciłam się do niej plecami i wróciłam do poprzedniego zajęcia, a ona nic nie powiedziała. Na nią też byłam zła. Doskonale wiedziała, że nienawidzę pływać, nienawidzę wychodzić z domu i nienawidzę upałów. Wszyscy chcą mnie uszczęśliwić, chcą, żebym zapomniała co się wydarzyło i zachowywała się jak Nelly. To irytujące. Niech sami przeżyją to co ja. Nigdy o tym nie zapomnę. Jestem bardzo szczęśliwą osobą, jeśli mogę robić to co lubię. Nie jestem Nelly i nie zamierzam nią być.
         'Okej dziewczyny, teraz słuchajcie! Idę teraz do taty, jasne Nelly? Łowi ryby na drugim brzegu z kolegami. Jeśli chcecie pływać to tylko tu. Dalej jest zakazane. Dam wam trochę pieniędzy, kupcie sobie lody albo colę... Tylko nie odchodźcie za daleko, a najlepiej to nigdzie nie idźcie. Uważaj na siebie Adele! Twoja mama mnie zabije jeśli cokolwiek ci się stanie... O rany! Miałam nie zostawiać cię samej! Chyba jednak tu z wami pobędę.'
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Na litość boską! Mam siedemnaście lat! Chyba mogę posiedzieć z przyjaciółką dwie godziny na drugim brzegu jeziora? Co ta mama wymyśla?!
'Mamo, daj spokój.' - powiedziała powoli Nelly. Chyba dostrzegła moje zażenowanie.
'Przykro mi skarbie.'
'Chcesz nam zepsuć wyjazd? Cały czas będziesz nas widzieć. Drugi brzeg nie jest tak daleko. Patrz!' - wyciągnęła rękę i pomachała do swojego taty, który natychmiast odmachał, a potem schylił się i zaczął grzebać w koszyku.
'No dobrze.' - westchnęła mama Nelly i podała córce 7 funtów.
'Dzięki' - powiedziała i cmoknęła mamę w policzek.
         'Masz na coś ochotę?' - spytała mnie gniotąc w dłoni banknoty.
'Nie' - odpowiedziałam nieprzyjemnym głosem. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, ale tak wyszło. Nelly głośno westchnęła, być może miała dość mojego zachowania. Pech.
'To może pójdziemy popływać? Tylko uważaj, na początku są ostre kamienie i strasznie kuje w stopy, a twoja blizna...'
'Zapomniałam stroju.' - przerwałam jej.
Zacisnęła usta i przez chwilę miałam wrażenie, że jest na mnie zła, ale potem spojrzała na mnie ze współczuciem. Nienawidzę tego spojrzenia.
'Adele... czy coś się dzieje?' - zapytała łagodnie i wyciągnęła w moją stronę rękę. Odruchowo się odsunęłam. Tak mi już zostało od czasu, kiedy Clarie... Czy to możliwe, że rzeczywiście mam problemy? Naprawdę tak strasznie się boję?
'Adele?'
'Nie, nic się nie dzieje. Jak cokolwiek miałoby się dziać, gdy mama ciągle trzyma mnie za rękę?'
'Masz ochotę pogadać?'
'Nie'.
W czym mi pomoże ta rozmowa? Dzięki niej mama nie zwróci mi wolności, dzięki niej nie pozbędę się wspomnień.
'Proszę cię.' - to brzmiało prawie jak błaganie - 'Adele, przecież my się od siebie odsuwamy! Nie widzisz tego? Dlaczego się tak zachowujesz? Co ja ci zrobiłam?'
Widzę, że się odsuwamy. Ale to tylko wina Nelly. Co mi zrobiła? Przestała mnie traktować jak przyjaciółkę. Teraz jest moją niańką.
Ale kiwnęłam głową. Zgodziłam się z nią porozmawiać, ale tylko dlatego, że w jej oczach pojawiły się łzy.
Poprowadziła mnie na proste, króciutkie molo i usiadła na jego brzegu. Dołączyłam do niej. Nagle poczułam obok siebie intensywny ruch i wpadłam w panikę, spróbowałam się podnieść, ale straciłam równowagę i przechyliłam się do przodu. W ostatniej chwili mocniej zacisnęłam palce o krawędź deski i udało mi się uniknąć kontaktu  z wodą.
Popatrzyłam na Nelly. Była tak samo przerażona jak ja.
'Boisz się mnie?' - wykrztusiła.
Zdziwiłam się.
'Nie! Dlaczego?'
'To czego się boisz?'
Przełknęłam ślinę chyba za głośno. W końcu zdecydowałam się poddać. Zdjęłam ze stóp czerwone japonki, położyłam je obok na molo i zanurzyłam stopy w lodowatej wodzie. Przeszedł mnie dreszcz.
'Jej się boję.' - spojrzałam na błękitne, bezchmurne niebo i zastanawiałam się czy istnieje życie pozaziemskie. Czy Clarie mnie teraz słyszy, widzi? Czy mnie obserwuje?
'Ja też się jej boję.' - powiedziała cicho i odwróciła głowę przy okazji machając mi włosami przed twarzą. -Ale ona nie żyje. Wiesz to. Już nigdy cię... nas nie skrzywdzi.'
Znów na mnie popatrzyła. Chyba oczekiwała, że coś odpowiem. Ale ja ciągle patrzyłam w pustą przestrzeń.
'Myślisz, że ona mnie obserwuje?'
'Co?' - nie zrozumiała mnie.
'Jeśli jest duchem to...'
'Duchy nie istnieją kochana.' - zaśmiała się, chociaż według mnie ta sytuacja nie była zabawna. Może chciała rozładować napięcie? Za późno. Sama chciała pogadać.
'Chodzi mi o to, że jeśli po śmierci jest coś jeszcze, a ona może mnie widzieć to myślisz, że mnie obserwuje?' - dopiero wtedy na nią spojrzałam, a ona wyglądała na wystraszoną. Wyczuła jakieś zagrożenie? Ktoś za mną stoi? Wychyliłam głowę, by to sprawdzić, ale zobaczyłam tylko dwójkę dzieci odbijających w wodzie wielką, nadmuchiwaną piłkę plażową.
'Często o tym myślisz?' - zapytała, jakby z trudem.
'Nie.' - odpowiedziałam szczerze. Przecież chwilę temu na to wpadłam. - Coś nie tak Nelly?
'To dosyć... przerażająca myśl.'
'Myślisz, że to możliwe?'
Po tych słowach zerwał się mocny wiatr, który szarpnął wodą tak, że mocno uderzyła mnie w stopy.
Serce mi zamarło. Szybko wyciągnęłam nogi z wody i spojrzałam na Nelly, która wyglądała jakby została sparaliżowana.
'Cholera.' - powiedziała i wybuchnęła nieszczerym śmiechem. Widziałam, że się boi. I spojrzeniem usiłowałam ją zmusić, by się do tego przyznała.
'Adele, spokojnie! To tylko wiatr.' - jej głos się trząsł.
'Nena, boję się.'
Przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk, ale się nie uspokoiłam.
'Chodźmy na lody, okej?' - wyszeptała mi do ucha.
*
         Siedziałam na drewnianej ławce pomalowanej na biało pod niebieskim parasolem i patrzyłam jak Nelly idzie uśmiechnięta w moją stronę z rożkami lodów waniliowych w rękach... wiatr targał jej włosy. 
'Proszę.' - podała mi jednego jednocześnie siadając naprzeciwko. 
'Nelly, masz chłopaka?' 
Zesztywniała.
'Co? Czemu pytasz?'
'Jesteś z James'em?'
'Nie.' - jej oczy się zaszkliły. 
'Przykro mi.' - powiedziałam i położyłam dłoń na jej dłoni w ramach współczucia. 
'Nie trzeba. To zwykła świnia.'
Niechcący się zaśmiałam. Spojrzała na mnie zmieszana. 
'Przepraszam. Co ci zrobił?' 
'Z dnia na dzień zaczął mnie unikać, a zanim zdążyłam zapytać go 'dlaczego?' już spotykał się z Veronicą Torrow.'
'Głupi był.'
'Ale mi się podobał.'
'Jeszcze spotkasz swojego Romea.' - powiedziałam wyniośle. 
'Fu, mówisz jak moja mama!'
Uśmiechnęłam się. 
'A ty zachowujesz się jak moja niania.'
Jej mina zdradziła, że wie o co chodzi jeszcze zanim coś powiedziała.
'Martwię się. Tak jak wszyscy.'
'Za bardzo się martwicie. Ty też tam byłaś i masz normalne życie.'
'Ja tam byłam dwa dni, a ty rok. Wszyscy myśleli, że nie żyjesz...'
'Ale przeżyłam! To chyba wystarczający dowód tego, że umiem sobie radzić.'
'Adele... jeśli mogę spytać...'
'Tak?'
'Jak Clarie się porwała?'
Schyliłam głowę i utkwiłam spojrzenie w okrągłym stoliku,
'Szczerze mówiąc mało pamiętam...' - zaczęłam - To było dwa lata temu. Byłam na ciebie zła, bo znowu mnie olałaś... dla James'a. Wyszłam ze szkoły i ją zobaczyłam. Wtedy jeszcze jej ufałam, wtedy myślałam, że nazywa się Lisa Daris. Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się najsłodziej jak potrafiłam, teraz, kiedy wiem, że lubiła młodsze to jest mi niedobrze. Zapytałam czy rozmawiała już z Garett'em. Powiedziała, że tak i, że wszystko mi opowie jak tylko znajdziemy się w bezpiecznym miejscu. Pojechałyśmy metrem do parku na Oxford Street. O tej godzinie świecił pustkami. Usiadłyśmy na ławce, a Clarie wyjęła coś z torebki i straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam byłam już w piwnicy. Leżałam na wycieraczce i oszołomiona podniosłam głowę, by zobaczyć nad sobą jej prawdziwe oblicze. Potem zrobiła to co od dawna chciała. Pomijając to, że wszystko mnie bolało, to czułam wstyd, nienawidziłam siebie za to, że byłam taka naiwna i głupia. Po woli zaczęłam tracić nadzieję i godzić się ze swoim losem. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Raz próbowałam uciec, ale wtedy Clarie mnie złapała, pobiła i rzuciła na podłogę. Po chwili wróciła z czajnikiem w ręku i wylała na mnie wrzątek. Nic mnie bardziej nie bolało. Wtedy chciałam tylko śmierci. Były też dni, kiedy wyjeżdżała, a ja nie miałam nic do jedzenia. Zostawiła mi tylko jedną, małą butelkę wody. Ledwo starczyło. Często chorowałam, ale nie kupowała mi leków. Przechodziło mi samo, ale po najmniej dwóch tygodniach. Raz kiedy spałam poczułam straszny, przeszywający ból w okolicach kostki. Obudziłam się i zobaczyłam obok w ciemnościach Clarie z zapalniczką. Moja stopa naprawdę się paliła. Zaczęłam płakać, zwijać się z bólu i błagać, by mi pomogła. Ogień dochodził do palców, a ona tylko się śmiała. W końcu ugasiła go jakąś szmatką.'

________________________________
Dzięki za przeczytanie. :*
/Diana


       

niedziela, 9 listopada 2014

What happened? 2 #1

Of diary Nelly


         Zaczęły się wakacje. Jest cudownie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w Londynie było tak ciepło i słonecznie. Liceum do którego uczęszczam zorganizowało wyjazd dla uczniów na Florydę, który ma trwać trzy tygodnie. Większość szkoły wyjechała. Ja nie. Właściwie to nigdzie w te wakacje nie wyjeżdżam. Adele też. Spędzamy wolne dni razem. 
         Adele bardzo się zmieniła od czasu sprawy z Clarie, właściwie wydaje mi się, że nawet wcześniej taka nie była. Nie umiem określić na czym konkretnie polega ta zmiana. Za to zaczęłam zastanawiać się co jest jej powodem. Może to przez regularne wizyty u psychologa? Przez to, że jej rodzice dostali świra na punkcie jej bezpieczeństwa? Przez to, że chociaż wróciła do starego życia, to nie jest tak jak dawniej? Przeszkadza jej nauka w domu? Ograniczone godziny powrotu do domu? Właściwie czy to w ogóle możliwe, żeby po przejściu tego co ona, w ogóle się nie zmienić?
Jej wygląd też jest inny. Jej włosy drastycznie pojaśniały przez ostatnie kilka miesięcy, stały się gęstsze i zaczęły układać się w delikatne fale. Bardzo mi się podobają. W jej oczach znów pojawia się błysk, ale tylko czasem. Już nie śmieje się i rumieni tak często jak dawniej. Wyszła ze stanu wygłodzenia i jej twarz nieco się zaokrągliła. Wszystkie strupy, sińce i obtarcia się zagoiły. Została tylko jedna blizna. Pod lewą kostką, ciągnie się w stronę palców u stopy. Adele powiedziała mi, że to po oparzeniu. Nie mam siły myśleć o tym co Clarie robiła jej przez rok. 
         A propo Clarie, to nie żyje. Ten policjant wykończył ją wtedy na dobre. Przeszła długą i bolesną śmierć... taką jaką życzyła nam. Na cmentarzu pojawił się nowy grób. Wykonano go z czarnego granitu. Niestety muszę przyznać, że jest bardzo ładny, błyszczy i ma zapisany piękny wiersz o aniołach, chociaż ona zapewne nie poszła do nieba. Mimo wszystko grób nie dorównuje innym - nie ma ani jednego znicza i bukietu kwiatów. To smutne. Nawet miałam ochotę kupić jej jakiś mały lampionik, ale wtedy przypomniało mi się jak kiedyś prawie zadusiła mnie na śmierć. 
         Garett ma się dobrze. Tak myślę. Zaraz po moich odwiedzinach u niego w domu, spakował walizki i wyniósł się do Nowego Jorku. Zastanawiałam się czy wziął ze sobą fotografię swojej córki - Emily - i czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczę. Nie to, że byłam z nim jakoś szczególnie związana, ale na pewno powinnam mu być wdzięczna. Może nie był subtelny i sympatyczny, ale próbował nam pomóc, zupełnie bezinteresownie, nie chciał tylko, żeby spotkało nas to co jego córkę. 
         A jeśli chodzi o mnie to nic się nie zmieniło. Nie potrzebowałam wizyt u psychologa, nie przechodziłam żadnej traumy po tym co się stało, szybko wróciłam do dawnego trybu życia. Gorzej było z rodzicami, ale w końcu oni też zaakceptowali przeszłość i zaczęli cieszyć się tym co jest. Uważają, że skoro Clarie Meynard nie żyje to na świecie nie ma już zła. Oczywiście się mylą, ale cieszę się, że nie przejmują się tak jak rodzice Adele. Ona nigdzie nie może sama wychodzić, a po zmroku w ogóle nie może podchodzić do drzwi ani okien, o wszystkim musi mówić rodzicom, ma ,,tym czasowo'' zawieszonego Facebook'a i inne tego typu strony. Współczuję jej, ale szczerze mówiąc rozumiem jej rodziców, sama czuję ulgę wiedząc, że Adele jest obięta całkowitą ochroną i nie możliwe jest, by jeszcze kiedykolwiek w życiu została oparzona, nawet gorącą herbatą w język. 


________________________________________

To właściwie rozdział zapoznawczy.
Nic się w nim nie dzieje.
Bohaterka objaśnia tylko jaka jest obecna sytuacja.
Aha, być może zauważyliście napis na górze
,,Of diary Nelly''
czyli
,,Z pamiętnika Nelly''.
W drugiej serii ,,What happened?'' będą przedstawione dwa punkty widzenia.
Nelly i Adele.
Mam  nadzieję, że poprawiłam się w pisaniu. 
Miłego dnia. :*

/Diana

piątek, 7 listopada 2014

ATTENTION!!!

CZEŚĆ.
Teraz szybko napiszę wszystko.

PO PIERWSZE;

Koniec z ,,My first real love...'' to był największy błąd jaki popełniłam na tym blogu!
,,What happened'' było o niebo lepsze i możecie spodziewać się dalszego ciągu.

PO DRUGIE;

Bardzo przepraszam za błędy w interpunkcji jakie popełniałam, po prostu nie przywiązywałam do tego dużej wagi, a to mogło was denerwować. Od teraz opowiadania będę pisać bardziej starannie, obiecuję.

PO TRZECIE;

Zastanawiam się nad wprowadzeniem na bloga nowości.
Coś w rodzaju przemyśleń, wiecie o co chodzi?
To może być fajne i być może przyciągnie więcej osób na bloga, bo naprawdę wyświetleń jest mało (ale czego się spodziewać po takim opowiadaniu?).

No i to by było na tyle w tym spontanicznym, ale ważnym poście.
Do zobaczenia!

/Diana