czwartek, 29 stycznia 2015

What happened? 2 #11

Of diary Nelly

         Nie udało nam się ustalić nic więcej na temat tej nazwy, ale doszło do wielu innych rzeczy. Dowiedziałam się, że zaraz po wypadku z żyrandolem pani Green wezwała policję, a ta uznała, że  b y ć  m o ż e  coś jest na rzeczy.
Po wydaniu ostatecznego werdyktu, który głosił, że Adele musi być pod stałą opieką, w bezpiecznym miejscu o którym nikt nie będzie wiedział przeniesiono ją do mnie. Jak na razie jest tu wraz z rodzicami już tydzień, śpi w moim łóżku i oddycha tym samym powietrzem co ja. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, a przynajmniej tak mi się wydaje. Ale nie tylko o to chodzi. Adele przekonała mnie, że powiedzenie rodzicom o śledztwie które przeprowadziłam byłoby złym pomysłem, fatalnym w skutkach, więc kontynuujemy je... razem.
         Już drugiego dnia wpadłyśmy na pomysł, żeby założyć zeszyt do specjalnych zapisków. A ponieważ nie wydarzyło się nic nowego napisałyśmy o tym co było. To znaczy ja, Adele jest bardzo słaba, całe dnie albo śpi albo odpoczywa, ale jest też czas na rozmowy. W każdym razie zebrałam pęk informacji o cyjanowodorze i kryształowych żyrandolach z hotelu ,,Crystal''.
         W skrócie cyjanowodór to nieograniczony związek chemiczny składający się z wodoru, węgla i azotu, jest bardzo toksyczny, a dawka śmiertelna dla człowieka to od 50 do 60 mg, w temperaturze pokojowej to bezbarwna, ławo parująca ciecz o zapachu gorzkich migdałów. Wykorzystuje się go w syntezie organicznej, analizie chemicznej, jako pestycyd, gaz bojowy, ale był też używany przy wykonywaniu wyroków śmierci w obozach koncentracyjnych za pomocą komory gazowej. W Auschwitz-Birkenau był produkowany Cyklon B, to znaczy granulowana ziemia okrzemkowa nasycona cyjanowodorem, która go uwalniała po wyjęciu ze szczelnych pojemników. Jestem pewna, że poszłam w dobrą stronę. Zabójca nie mógł zanieść do mieszkania Adele trującego gazu ot tak w rękach. Myślę, że miał Cyklon B. To znaczy, że będę musiała zagłębić się w historię II wojny światowej. Chodź zasadnicze pytanie brzmi - kto ma dostęp do tego cholerstwa? Chemik? Jakiś fanatyk historii? Nie znam nikogo takiego, Adele też nie, a jesteśmy ograniczone tylko do wiedzy swojej i internetu, który jak się okazuje - jednak nie wie wszystkiego.
         I tak poszło lepiej niż z żyrandolami.
Dowiedziałam się, że hotel zaczął funkcjonować w 2001 r., jego pierwszym właścicielem był Eryk Schulz, to on przywiózł z Indii pierwszy kryształowy żyrandol, który dostał od swojego przyjaciela. Zawiesił go w salonie u siebie w domu. W czasie następnego wyjazdu do Indii otrzymał jeszcze dwa, które umieścił w hotelu. Wkrótce jego przyjaciel zaczął regularnie wysyłać mu piękne kryształowe żyrandole z których zaczął słynąć hotel. Niestety jego przyjaciel zmarł, a sam Eryk Schulz został emerytowany. Pieczę nad hotelem przekazał swojemu wnukowi, Axel'owi Schulz'owi, który rok temu ogłosił, że znajdzie i sprowadzi do hotelu więcej żyrandoli, tak że przypadnie jeden na każdy pokój. Kupił kilka podobnych, ale nie były tak samo zniewalające jak te prawdziwe. Axel wyjechał do Indii w poszukiwaniu rodziny zmarłego przyjaciela jego dziadka i nie tylko znalazł, ale także zakochał się ze wzajemnością w jego wnuczce. Powiedziała mu, że ma jeszcze kilkanaście kryształowych żyrandoli, które jej dziadek chciał podarować jego dziadkowi przed śmiercią, ale niestety nie zdążył. Od miesiąca trwają przewożenia i montowania żyrandoli w hotelu. Nigdy nie zdarzył się podobny wypadek jak Adele. Podejrzewam, że poważnie wpłynie to na opinię hotelu i może nawet straci przez to jedną gwiazdkę?
          Podsumowując - nie dowiedziałam się nic. Dziś wieczorem zaproponowałam Adele, by przygotować listę potencjalnych podejrzanych.
'Robiłam to już. Ale na żadnego nie ma dowodów. To bez sensu tak bezpodstawnie wyliczać niewinnych ludzi.' - odpowiedziała.
'Tak, ale jednak ktoś to musiał zrobić. I na pewno jest to ktoś kogo znasz. Skup się.'
'Nie wiem... Myślę tylko o Clarie.'
Westchnęłam. Ile razy można jej tłumaczyć, że ona już nie żyje? Rozumiem, że ten strach nigdy nie minie, byłam z nią w tej piwnicy, ale po co w ogóle brać pod uwagę kogoś kto od dwóch lat leży w grobie?
'A ktoś inny?' - zapytałam.
'Wiesz, do tej historii z Cyklonem B... ktoś mi pasuje.' - powiedziała poważnie i usiłowała sobie przypomnieć. Z całej siły trzymałam za nią kciuki, ale i tak nie wyszło.
'Nie... nie umiem.' - rozpłakała się, a ja z nią.
To wszystko jest przeraźliwie trudne.
*
         Następnego dnia o tej samej porze oglądałyśmy Córkę prezydenta ściśnięte na moim łóżku pod trzema kocami. Po pokoju kręciła się moja mama, szperała po kątach i wciąż nas zagadywała sprawami typu ,,Ależ to lato jest w tym roku upalne. To niepodobne jak na Wielką Brytanię.'' 
'Kakao?' - rzuciła kiedy zabrakło jej tematów.
'O, ja chętnie!' - wyrwała się Adele.
Mama się uśmiechnęła, a potem spojrzała na mnie pytająco.
Skinęłam głową.
Wyszła.
'Spotyka się z innymi, żeby był zazdrosny?' - mruknęła Adele i dopiero po chwili domyśliłam się, że mówi o filmie.
'A kto w amerykańskich filmach tak nie robi?'
'Nie wiem... zrobiłabyś kiedyś coś takiego?'
'Nie.'
'Ja chyba też.'
'Chyba?'
'Nie wiem, nigdy nie miałam chłopaka.'
'Czasami lepiej jest nie mieć.'
Pomyślałam o James'ie. Już kompletnie nic do niego nie czuję, ale zastanawiałam się co robi. Czy nadal jest z Veronicą? Czy żałuje?
'Nena?!' - cichy krzyk Adele wyrwał mnie z zamyśleń. Podskoczyłam w miejscu i szybko spojrzałam jej w oczy.
'Co?'
'Słyszałaś?'
'Nie. Coś się stało?'
'Twoja mama. Powiedziała ,, Az illat a vér''.''
'Co?'
'Powiedziała!'
W jednej chwili przeżyłam zawał, a w drugiej doznałam szczęścia, które całą mną wstrząsnęło.
Kąciki moich ust same się uniosły.
Do pokoju weszła mama.
'Trzymajcie dziewczyny.' - powiedziała, ale żadna z nas nie wyciągnęła ręki po kakao.
Wpatrywałyśmy się w nią jak w obrazek, aż w końcu przywróciło mi mowę.
'Mamo, co to jest to ,,Az illat a vér ''?'
'Jako to? Nie wiesz?'

/Diana

wtorek, 27 stycznia 2015

What happened? 2 #10

Of diary Adele

         Otworzyłam oczy i natychmiast poczułam, że coś ściska mi głowę. Podniosłam rękę, by tego dotknąć, ale zobaczyłam, że mam na niej naklejone trzy plastry, a ich nienawidzę. Podważyłam jednego z nich i byłam gotowa pociągnąć. ale powstrzymał mnie jej głos. 
'Nie odrywaj.' - Nelly powiedziała to przez nos, ma katar? Gdzie ona właściwie jest? I gdzie ja jestem? 
Podniosłam się i na chwilę świat zawirował mi w głowie. Przez chwilę trwałam w bezruchu, żeby trzeźwo pomyśleć i przypomniałam sobie co się stało. Więc bardziej prawdopodobne, że Nelly płacze. Obróciłam głowę w prawo i to był szczał w dziesiątkę. Nelly siedziała na kolanach swojej mamy, głowę miała opartą nad jej piersią, na twarzy widziałam ślady schnących już łez, ale jej oczy nadal były spuchnięte. Mama głaskała ją po głowie i szeptała coś do ucha. 
'Cześć.' - powiedziałam, nie wiem czemu. 
'Cześć.' - odpowiedziała i wstała, zaczęła iść w moją stronę, ale akurat do pokoju wszedł jej tata i o mało się nie zderzyli. Spojrzał na Nelly i panią Bell, a potem na mnie. 
'Ooo, wstałaś?' - nagle zaczął się śmiać - 'Nelly myślała, że nie żyjesz.' 
Zamurowało mnie, pani Bell rozszerzyły się oczy, a wyraz twarzy Nelly niemożliwe jest opisać.
'Oh.. przepraszam.' - skruszy się. - 'Adele, możemy ci już zdjąć ten bandaż.'
Odwiązał mi go i poczułam ulgę.
'Pójdę powiedzieć twojej mamie, że się obudziłaś.'
         Kiedy rodzice Nelly wyszli z pokoju zostałyśmy same od czasu wyjazdu nad jezioro.
Jej wzrok mnie przerażał. Patrzyła na mnie tak jakby myślała, że naprawdę umieram. A przecież to niemożliwe...
'Adele, bardzo cię kocham.' - nie wiem dlaczego, ale kiedy usłyszałam te słowa zaparło mi dech w piersiach.
'Ja ciebie też.' - chciałam powiedzieć szczerze i przyjaźnie, ale zabrzmiało to strasznie ponuro.
Po jej poliku spłynęła łza.
'Naprawdę.' - dodałam szybko. - 'Nigdy z nikim nie byłam tak blisko.'
'Ja też... ale skoro jesteśmy tak blisko dlaczego nie możemy szczerze pogadać?'
Milczałam.
'Dlaczego właśnie do ciebie Clarie odezwała się na tym jarmarku?'
'Nie wiem.'
'Zniszczyła nam całe życie.'
'Teraz niszczy je ktoś inny.'
Nelly podparła podbródek na kolanie.
'Myślisz, że kto to?' - zapytała.
'Naprawdę nie wiem...' - schyliłam głowę, bardzo chciałabym wiedzieć - 'Pan Crosbie.' - nie wiem czemu to powiedziałam.
'To nie on. Nie mów tak. Widziałam się z nim niecałe dwie godziny temu.'
Opowiedziała mi o tym, że włamała się do mojego mieszkania i znalazła karteczkę, a pan Crosbie powiedział jej w jakim języku są zapisane słowa na niej.
'Masz ją przy sobie?'
'Tak.' - wyjęła z kieszeni dżinsów pogniecioną kartkę. - 'To jest... ,,Az illat a vér''.'
'Kojarzę tę nazwę.'
'Ja też. Az illat a vér, Az illat a vér...' - powtarzała z zaciśniętymi powiekami. - 'Zaczekaj.'
Nelly usiadła przy biurku i włączyła komputer.
Zabolała mnie głowa, więc położyłam się bokiem, wtuliłam ją w poduszkę i obserwowałam poczynania Nelly.
'Myślisz, że w internecie coś o tym będzie?' - zapytałam.
Rozłożyła przed sobą karteczkę, chwilę się w nią wpatrywała, a potem szybko wpisała hasło.
'Być może, to wygląda jak jakaś mini ulotka. Może to nazwa jakiejś strony internetowej, książki albo...' - przerwała, bo do pokoju weszła moja mama.
'Skarbie, jak się czujesz?' - natychmiast zwróciła się do mnie i pocałowała w policzek.
'Trochę boli mnie głowa.'
'Zaczekaj, pójdę po tabletkę przeciwbólową.'  powiedziała i znikła tak szybko jak przyszła.
'Nic. Ale wejdę na tłumacza.' - wymamrotała Nelly.
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w stukanie o klawiaturę.
Nagle zapadła cisza.
'Zapach krwi.'
Otworzyłam oczy.
'Co?'
'To ta nazwa.'
         Wiedziałam już, że nie przez przypadek ta kartka znalazła się w moim pokoju. To miała być groźba? No bo co innego? Nie rozumiem tylko dlaczego ktoś ją wydrukował i przetłumaczył na węgierski. Nelly zaproponowała, żeby powiedzieć o tym rodzicom. Musiałam jej przypomnieć, że to oznaczałoby, że musi się też przyznać do włamania. Zostałyśmy w kropce.


/Diana

sobota, 17 stycznia 2015

What happened 2 #9

Of diary Nelly

         Każda część mojego ciała zesztywniała, krew zakrzepła mi w żyłach, a ja osobiście zaczęłam tracić zmysły. Kto za mną stoi? Mam szansę na ucieczkę? A może to ta sama osoba, która otruła Adele? Jeśli tak to dlaczego tu wróciła? Zabije mnie teraz? 
         Obraz zaczął przesuwać mi się przed oczami i robił się coraz mniej wyraźny. Czy nie tak opisywała to Adele? Czy ja właśnie wdycham cyjanowodór i mdleję? Albo umieram?! Czy to są moje ostatnie chwile?! Nogi się pode mną ugięły i jestem pewna, że zemdlałabym gdyby ktoś nie położył mi dłoni na ramieniu. To zadziałało na mnie jak zimny prysznic. Podskoczyłam w miejscu, potrząsnęłam głową i zaczęłam biec. Dopadłam drzwi od balkonu i drżącymi dłońmi nieudolnie je otworzyłam. Wpadłam prosto na czarną barierkę i mimowolnie spojrzałam w dół. Nie mam lęku wysokości, ale zakręciło mi się w głowie. A potem usłyszałam kroki. Złożyłam ręce do modlitwy, ale nie zdążyłam pomyśleć o żadnym słowie, bo zza pleców dobiegł mnie zachrypnięty głos.
'Co ty kretynko robisz?!'
Odwróciłam się jak rakieta i nie dbając o to, że pan Crosbie właśnie nazwał mnie kretynką ani o to, że mnie przyłapał rzuciłam mu się ze łzami szczęścia w ramiona. Przez chwilę stał jakby sparaliżowany, ale w końcu też mnie objął. Byle jak i zimno. Ale to zrobił. 
W końcu się odsunęłam, a wtedy uśmiech znikł mi z twarzy. Uświadomiłam sobie w jakiej sytuacji się znajduję. 
'Ja panu wszystko wytłumaczę.' - wyjąkałam po raz pierwszy patrząc mu prosto w oczy. Są zielone. 
'Ja myślę.' - skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, jakby bał się, że znów przyjdzie mi do głowy go przytulić. 
'Chodzi o to, że... na pewno słyszał pan o Clarie Meynard i o tym co zrobiła dwa lata temu Adele.'
'Chyba coś obiło mi się o uszy.' 
Kłamstwo. Wszyscy o tym słyszeli, a zwłaszcza on. 
'Więc... - kontynuowałam - wie już pan też, że Adele niedawno wybudziła się ze śpiączki, bo ktoś ukrył w jej pokoju truciznę. Cyjanowodór. Słyszał pan? Taki gaz o zapachu gorzkich orzechów.'
'Migdałów.' -poprawił mnie. 
'Czyli słyszał pan. No to... policja uważa, że to przypadek, a ja łamię sobie głowę nad tym jak dzisiejsza straż jest bezużyteczna. Znając wcześniejsze wydarzenia powinni wiedzieć, że ktoś znów próbuje ją zabić. Rozumie pan, panie Crosbie?! Musiałam się tu włamać i sama poszukać, bo nie wierzę, żeby Adele była bezpieczna! Nie wiem kto to! Po to tu jestem! Żeby ją chronić! Wtedy znalazłam pamiętnik, a teraz tą obcą nazwę...! No i rozmawiałyśmy o Clarie na molo! Czy duchy mogą nas obserwować? I czy istnieją złe duchy? Adele ma bliznę nad kostką. Clarie ją podpalała... i wylała na nią wrzątek! A potem Garett i jego córka! Jej zdjęcia są w Nowym Jorku!' - wrzeszczałam i w końcu się zamknęłam, bo zdałam sobie sprawę, że gadam jak potłuczona. 
'Mówisz, że co znalazłaś?' - powiedział do mnie jak do rozumującej osoby. Wyszczerzyłam na niego oczy. 
'Karteczkę... z jakąś nazwą, ale nie znam tego języka.'
'Pokaż.'
Rozprostowałam do tej pory zaciśniętą w pięść dłoń i podałam mu pognieciony papierek. Zmrużył oczy i oznajmił :
'To po węgiersku.'
Po węgiersku? Czy on usiłuje mi pomóc? Jeśli tak to mu się udało. 
Naszła mnie fala wzruszenia. Tak nagle nienawidzony, gburowaty wampir zamienia się w kogoś w rodzaju kochanego dziadka. Znów chciałam go przytulić, ale zauważyłam, że jak zawsze ma na sobie szlafrok i to mnie powstrzymało. Poza tym wątpię, żeby liczył na okazanie uczuć z mojej strony. 
'Dziękuję.' - powiedziałam najpoważniej jak umiałam. 
Kąciki jego ust lekko się uniosły, o zaledwie kilka milimetrów, ale zobaczyłam to. To był chyba uśmiech. Nie wiem, ale to co wywołał na mojej twarzy to z pewnością uśmiech. 
*
           'Cześć mamo.' - powiedziałam drżącym głosem, było w nim słychać strach i wyrzuty sumienia.
'O, już jesteś?' - ku mojemu zdziwieniu jej głos zdawał się drżeć jeszcze bardziej. Moje myśli zalała chmara niepokoju. Skinęłam głową i weszłam do salonu.
Przeżyłam zawał.
Tata stał przy oknie i patrzył w przestrzeń, na kanapie siedziała zapłakana pani Green wtulona w pana Green. Miała spuchniętą twarz rozczochrane włosy i cała się trzęsła.
'Co się stało z Adele?' - wyszeptałam - 'Gdzie ona jest?!' - to zdanie wywrzeszczałam jak opętana, mój głos był zdarty, ale donośny i mocny, brzmiał groźnie, silnie, ale był też przepełniony strachem.
Po moim policzku pociekł strumyk łez i jakaś nadprzyrodzona siła zmusiła mnie do uderzenia w drzwi, miałam wrażenie, że straciłam na to całą swoją energię, biedne zawiasy cicho zaskrzypiały, a drzwi się uchyliły, po co komu klamka? Wpadłam do pokoju i o mało nie padłam na kolana na dywanie, podtrzymałam się ściany i lekko uderzałam w nią powierzchnią dłoni,
'Nelly!' - nawoływanie mamy było słabe i ciche, teraz ona też płakała.
Odepchnęłam się od ściany i popędziłam w stronę łóżka, chciałam się tam ukryć i przeczekać tą burzę, może zasnąć i obudzić się z chwilowym spokojem. A może właśnie śniłam? Może te dwa lata to tylko koszmar?
         Jednym ruchem ręki odrzuciłam na bok kołdrę, rzuciłam jedno spojrzenie na łóżko i natychmiast zwaliło mnie z nóg. Nie było żadnego zaciemniania się w oczach, kręcenia w głowie ani duszności. Po prostu zemdlałam. To zajęło mi sekundę. Ale to co zobaczyłam w swoim łóżku zapamiętałam doskonale. A potem widywałam to tysiąc razy w swoich koszmarach.
Martwą Adele, z bandażem owiniętym wokół głowy, kilkunastoma plastrami naklejonymi na twarz i szyję i zdawało się setki ran na które zapewne nie starczyło już plastrów.

/Diana

czwartek, 8 stycznia 2015

Maid

Haloo? Jest tam ktoś jeszcze?! :)
Bo mnie w najbliższym czasie dalej nie będzie.
Zajmuję się nowym blogiem razem z moją przyjaciółką. To ta sama kategoria - opowiadania.
Tylko, że planujemy jedno opowiadanie. A tytuł nosi ,,Maid'', czyli jak wiecie - pokojówka. ;)
To będzie takie połączenie ,,What happened?'' i wielkiego niewypału jakim było ,,My first real love...'', czyli coś w rodzaju kryminału z wątkami miłosnymi, mam nadzieję, że razem z Alą damy radę! :)

Macie tu fragmencik pierwszego rozdziału, który już jest na blogu
(http://land-rainbow-clouds.blogspot.com/)

,,Zacisnęłam pięści i poczułam nowe siły. Przyspieszyłam biegu, zaczęłam go doganiać, wyciągnęłam rękę i złapałam go za kaptur, odwrócił się i zaczęliśmy się szarpać, po chwili uderzył mnie walizką w głowę i upadłam na asfalt. Dotknęłam prawej skroni i chciałam by to wszystko nie było prawdą, bym obudziła się w ciepłym łóżku w Olsztynie, żeby mama przyszła do mojego pokoju z gorącą herbatą w ręce... Zamiast tego nadeszły kolejne ciosy, bił mnie po twarzy i kopał w żebro. Krwawiłam wewnętrznie. Kiedy nie miałam już siły i opadłam twarzą na ziemię zaczął uciekać. Obserwowałam jak rozmazany znika w dali (...) ''

Twarzą głównej bohaterki jest modelka, Miranda Kerr.

                    
To opowiadanie będzie nieco inne niż pozostałe, bo nie toczy się w czasach liceum, a miejscem akcji jest Polska. Główna bohaterka to 20-letnia Emilia Łagodzka z Olsztyna. 
Serdecznie Was zapraszam do czytania, ale i komentowania. :*

/Diana