sobota, 17 stycznia 2015

What happened 2 #9

Of diary Nelly

         Każda część mojego ciała zesztywniała, krew zakrzepła mi w żyłach, a ja osobiście zaczęłam tracić zmysły. Kto za mną stoi? Mam szansę na ucieczkę? A może to ta sama osoba, która otruła Adele? Jeśli tak to dlaczego tu wróciła? Zabije mnie teraz? 
         Obraz zaczął przesuwać mi się przed oczami i robił się coraz mniej wyraźny. Czy nie tak opisywała to Adele? Czy ja właśnie wdycham cyjanowodór i mdleję? Albo umieram?! Czy to są moje ostatnie chwile?! Nogi się pode mną ugięły i jestem pewna, że zemdlałabym gdyby ktoś nie położył mi dłoni na ramieniu. To zadziałało na mnie jak zimny prysznic. Podskoczyłam w miejscu, potrząsnęłam głową i zaczęłam biec. Dopadłam drzwi od balkonu i drżącymi dłońmi nieudolnie je otworzyłam. Wpadłam prosto na czarną barierkę i mimowolnie spojrzałam w dół. Nie mam lęku wysokości, ale zakręciło mi się w głowie. A potem usłyszałam kroki. Złożyłam ręce do modlitwy, ale nie zdążyłam pomyśleć o żadnym słowie, bo zza pleców dobiegł mnie zachrypnięty głos.
'Co ty kretynko robisz?!'
Odwróciłam się jak rakieta i nie dbając o to, że pan Crosbie właśnie nazwał mnie kretynką ani o to, że mnie przyłapał rzuciłam mu się ze łzami szczęścia w ramiona. Przez chwilę stał jakby sparaliżowany, ale w końcu też mnie objął. Byle jak i zimno. Ale to zrobił. 
W końcu się odsunęłam, a wtedy uśmiech znikł mi z twarzy. Uświadomiłam sobie w jakiej sytuacji się znajduję. 
'Ja panu wszystko wytłumaczę.' - wyjąkałam po raz pierwszy patrząc mu prosto w oczy. Są zielone. 
'Ja myślę.' - skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, jakby bał się, że znów przyjdzie mi do głowy go przytulić. 
'Chodzi o to, że... na pewno słyszał pan o Clarie Meynard i o tym co zrobiła dwa lata temu Adele.'
'Chyba coś obiło mi się o uszy.' 
Kłamstwo. Wszyscy o tym słyszeli, a zwłaszcza on. 
'Więc... - kontynuowałam - wie już pan też, że Adele niedawno wybudziła się ze śpiączki, bo ktoś ukrył w jej pokoju truciznę. Cyjanowodór. Słyszał pan? Taki gaz o zapachu gorzkich orzechów.'
'Migdałów.' -poprawił mnie. 
'Czyli słyszał pan. No to... policja uważa, że to przypadek, a ja łamię sobie głowę nad tym jak dzisiejsza straż jest bezużyteczna. Znając wcześniejsze wydarzenia powinni wiedzieć, że ktoś znów próbuje ją zabić. Rozumie pan, panie Crosbie?! Musiałam się tu włamać i sama poszukać, bo nie wierzę, żeby Adele była bezpieczna! Nie wiem kto to! Po to tu jestem! Żeby ją chronić! Wtedy znalazłam pamiętnik, a teraz tą obcą nazwę...! No i rozmawiałyśmy o Clarie na molo! Czy duchy mogą nas obserwować? I czy istnieją złe duchy? Adele ma bliznę nad kostką. Clarie ją podpalała... i wylała na nią wrzątek! A potem Garett i jego córka! Jej zdjęcia są w Nowym Jorku!' - wrzeszczałam i w końcu się zamknęłam, bo zdałam sobie sprawę, że gadam jak potłuczona. 
'Mówisz, że co znalazłaś?' - powiedział do mnie jak do rozumującej osoby. Wyszczerzyłam na niego oczy. 
'Karteczkę... z jakąś nazwą, ale nie znam tego języka.'
'Pokaż.'
Rozprostowałam do tej pory zaciśniętą w pięść dłoń i podałam mu pognieciony papierek. Zmrużył oczy i oznajmił :
'To po węgiersku.'
Po węgiersku? Czy on usiłuje mi pomóc? Jeśli tak to mu się udało. 
Naszła mnie fala wzruszenia. Tak nagle nienawidzony, gburowaty wampir zamienia się w kogoś w rodzaju kochanego dziadka. Znów chciałam go przytulić, ale zauważyłam, że jak zawsze ma na sobie szlafrok i to mnie powstrzymało. Poza tym wątpię, żeby liczył na okazanie uczuć z mojej strony. 
'Dziękuję.' - powiedziałam najpoważniej jak umiałam. 
Kąciki jego ust lekko się uniosły, o zaledwie kilka milimetrów, ale zobaczyłam to. To był chyba uśmiech. Nie wiem, ale to co wywołał na mojej twarzy to z pewnością uśmiech. 
*
           'Cześć mamo.' - powiedziałam drżącym głosem, było w nim słychać strach i wyrzuty sumienia.
'O, już jesteś?' - ku mojemu zdziwieniu jej głos zdawał się drżeć jeszcze bardziej. Moje myśli zalała chmara niepokoju. Skinęłam głową i weszłam do salonu.
Przeżyłam zawał.
Tata stał przy oknie i patrzył w przestrzeń, na kanapie siedziała zapłakana pani Green wtulona w pana Green. Miała spuchniętą twarz rozczochrane włosy i cała się trzęsła.
'Co się stało z Adele?' - wyszeptałam - 'Gdzie ona jest?!' - to zdanie wywrzeszczałam jak opętana, mój głos był zdarty, ale donośny i mocny, brzmiał groźnie, silnie, ale był też przepełniony strachem.
Po moim policzku pociekł strumyk łez i jakaś nadprzyrodzona siła zmusiła mnie do uderzenia w drzwi, miałam wrażenie, że straciłam na to całą swoją energię, biedne zawiasy cicho zaskrzypiały, a drzwi się uchyliły, po co komu klamka? Wpadłam do pokoju i o mało nie padłam na kolana na dywanie, podtrzymałam się ściany i lekko uderzałam w nią powierzchnią dłoni,
'Nelly!' - nawoływanie mamy było słabe i ciche, teraz ona też płakała.
Odepchnęłam się od ściany i popędziłam w stronę łóżka, chciałam się tam ukryć i przeczekać tą burzę, może zasnąć i obudzić się z chwilowym spokojem. A może właśnie śniłam? Może te dwa lata to tylko koszmar?
         Jednym ruchem ręki odrzuciłam na bok kołdrę, rzuciłam jedno spojrzenie na łóżko i natychmiast zwaliło mnie z nóg. Nie było żadnego zaciemniania się w oczach, kręcenia w głowie ani duszności. Po prostu zemdlałam. To zajęło mi sekundę. Ale to co zobaczyłam w swoim łóżku zapamiętałam doskonale. A potem widywałam to tysiąc razy w swoich koszmarach.
Martwą Adele, z bandażem owiniętym wokół głowy, kilkunastoma plastrami naklejonymi na twarz i szyję i zdawało się setki ran na które zapewne nie starczyło już plastrów.

/Diana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz