niedziela, 9 listopada 2014

What happened? 2 #1

Of diary Nelly


         Zaczęły się wakacje. Jest cudownie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w Londynie było tak ciepło i słonecznie. Liceum do którego uczęszczam zorganizowało wyjazd dla uczniów na Florydę, który ma trwać trzy tygodnie. Większość szkoły wyjechała. Ja nie. Właściwie to nigdzie w te wakacje nie wyjeżdżam. Adele też. Spędzamy wolne dni razem. 
         Adele bardzo się zmieniła od czasu sprawy z Clarie, właściwie wydaje mi się, że nawet wcześniej taka nie była. Nie umiem określić na czym konkretnie polega ta zmiana. Za to zaczęłam zastanawiać się co jest jej powodem. Może to przez regularne wizyty u psychologa? Przez to, że jej rodzice dostali świra na punkcie jej bezpieczeństwa? Przez to, że chociaż wróciła do starego życia, to nie jest tak jak dawniej? Przeszkadza jej nauka w domu? Ograniczone godziny powrotu do domu? Właściwie czy to w ogóle możliwe, żeby po przejściu tego co ona, w ogóle się nie zmienić?
Jej wygląd też jest inny. Jej włosy drastycznie pojaśniały przez ostatnie kilka miesięcy, stały się gęstsze i zaczęły układać się w delikatne fale. Bardzo mi się podobają. W jej oczach znów pojawia się błysk, ale tylko czasem. Już nie śmieje się i rumieni tak często jak dawniej. Wyszła ze stanu wygłodzenia i jej twarz nieco się zaokrągliła. Wszystkie strupy, sińce i obtarcia się zagoiły. Została tylko jedna blizna. Pod lewą kostką, ciągnie się w stronę palców u stopy. Adele powiedziała mi, że to po oparzeniu. Nie mam siły myśleć o tym co Clarie robiła jej przez rok. 
         A propo Clarie, to nie żyje. Ten policjant wykończył ją wtedy na dobre. Przeszła długą i bolesną śmierć... taką jaką życzyła nam. Na cmentarzu pojawił się nowy grób. Wykonano go z czarnego granitu. Niestety muszę przyznać, że jest bardzo ładny, błyszczy i ma zapisany piękny wiersz o aniołach, chociaż ona zapewne nie poszła do nieba. Mimo wszystko grób nie dorównuje innym - nie ma ani jednego znicza i bukietu kwiatów. To smutne. Nawet miałam ochotę kupić jej jakiś mały lampionik, ale wtedy przypomniało mi się jak kiedyś prawie zadusiła mnie na śmierć. 
         Garett ma się dobrze. Tak myślę. Zaraz po moich odwiedzinach u niego w domu, spakował walizki i wyniósł się do Nowego Jorku. Zastanawiałam się czy wziął ze sobą fotografię swojej córki - Emily - i czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczę. Nie to, że byłam z nim jakoś szczególnie związana, ale na pewno powinnam mu być wdzięczna. Może nie był subtelny i sympatyczny, ale próbował nam pomóc, zupełnie bezinteresownie, nie chciał tylko, żeby spotkało nas to co jego córkę. 
         A jeśli chodzi o mnie to nic się nie zmieniło. Nie potrzebowałam wizyt u psychologa, nie przechodziłam żadnej traumy po tym co się stało, szybko wróciłam do dawnego trybu życia. Gorzej było z rodzicami, ale w końcu oni też zaakceptowali przeszłość i zaczęli cieszyć się tym co jest. Uważają, że skoro Clarie Meynard nie żyje to na świecie nie ma już zła. Oczywiście się mylą, ale cieszę się, że nie przejmują się tak jak rodzice Adele. Ona nigdzie nie może sama wychodzić, a po zmroku w ogóle nie może podchodzić do drzwi ani okien, o wszystkim musi mówić rodzicom, ma ,,tym czasowo'' zawieszonego Facebook'a i inne tego typu strony. Współczuję jej, ale szczerze mówiąc rozumiem jej rodziców, sama czuję ulgę wiedząc, że Adele jest obięta całkowitą ochroną i nie możliwe jest, by jeszcze kiedykolwiek w życiu została oparzona, nawet gorącą herbatą w język. 


________________________________________

To właściwie rozdział zapoznawczy.
Nic się w nim nie dzieje.
Bohaterka objaśnia tylko jaka jest obecna sytuacja.
Aha, być może zauważyliście napis na górze
,,Of diary Nelly''
czyli
,,Z pamiętnika Nelly''.
W drugiej serii ,,What happened?'' będą przedstawione dwa punkty widzenia.
Nelly i Adele.
Mam  nadzieję, że poprawiłam się w pisaniu. 
Miłego dnia. :*

/Diana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz