Of diary Nelly
Po rozmowie z Adele czułam się dziwnie. Mnie samej udzielił się jej ponury nastrój. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, więc milczałam. ,,Milczenie jest złotem''. Ale nie w tym wypadku. Widziałam, że Adele liczy, że powiem coś pozytywnego, ale nie sztucznego, że ją pocieszę, że pokażę, że rozumiem. Ale nie rozumiałam. W jednej chwili wszystko było w porządku, byłyśmy w ostatniej klasie gimnazjum, dni mało się od siebie różniły, były nudne, ale przyjemne, żyłyśmy w oczekiwaniu, że coś się wydarzy. W drugiej chwili zaczęłyśmy się oddalać, ja stałam się duszą towarzystwa, niedoszłą sympatią James'a i kimś zupełnie obcym dla samotnej ,,z wyboru'' Adele. A w kilku kolejnych chwilach gościłam na jej pogrzebie, znalazłam pamiętnik, zostałam zaciągnięta w krzaki przez dorosłego, podejrzanego o morderstwo mężczyznę i obudziłam się w piwnicy obok swojej ,,martwej'' przyjaciółki. Czy naprawdę wciąż musimy tylko o tym rozmawiać? Po co rozdrapywać rany? Chciałabym zapomnieć. A ona wciąż opowiada mi o coraz okropniejszych rzeczach, które przeszła. Ja patrzyłam na jej pełne wspomnień oczy, słuchałam mrożącego głosu, obserwowałam trzęsące się wargi i kończyłam swojego loda. Udawałam, że nie widzę jej cierpienia. Nie potrafiłam jej pomóc i nie miałam odwagi spróbować.Nie trzeba mówić, że przez resztę pobytu nad jeziorem prawie nic nie mówiłyśmy. Ale kiedy mama zatrzymała auto przed blokiem Adele, ona poruszyła ustami i zauważyłam bezgłośne ,,dziękuję''. Za co?
Tata wrócił do domu dopiero pod wieczór. Pogwizdywał, szczerzył się do mamy i machał z satysfakcją wiadrem pełnym ryb.
'Zgadnijcie co dziś na kolację!' - powiedział i dumnie wypiął pierś.
'Zabawne.' - mruknęła mama, ale w jej oczach widziałam podziw. A może zdziwienie? Ja sama byłam zaskoczona. Tata zawsze kochał łowić ryby, ,,to go relaksowało'', ale był w tym beznadziejny.
'Tato, sam to złowiłeś?' - nie mogłam się powstrzymać i zapytałam. Mama natychmiast wybuchła śmiechem, a tata spochmurniał.
'Nie.' - na tą odpowiedź mama jeszcze głośniej się zaśmiała.
'A kto ci nałowił tyle ryb?' - zapytała.
'Nie ,,nałowił'', tylko pomógł! - poprawił - Matthew później do nas dołączył.'
Stwierdziłam, że lepiej nie mówić Adele, że jej tata tam przyjechał. To chyba jasne po co. Dostała by szału wiedząc, że tata pilnuje ją z ukrycia.
'Nelly?' - dobiegł mnie głos mamy. Oderwałam wzrok od zapowiedzi ,,Cook with Loren Foster!''.
'Tak?'
'Nie chciałabyś pracować?'
'Co?'
'No... złapać kilka funtów w czasie wakacji? Wydałabyś je na jakieś ciuchy, bilet do kina albo...' - zająknęła się.
'W porządku. Ale gdzie miałabym pracować?'
'Dzisiaj na rybach był mój stary kolega - wtrącił tata - I powiedział, że szuka pomocy w sklepie z przynętą. A ja na to ,,Hej! Moja siedemnastoletnia córka chętnie ci pomoże!''.'
Zmarszczyłam brwi. Więc o to im chodziło?
'O nie! Nie wchodzę w to.'
'Ale dlaczego?' - słodko zapytała mama i objęła mnie ramieniem.
'Bo babranie się w robakach to moje wymarzone zajęcie. - wstałam, ale nie zrobiłam ani kroku. Odwróciłam się i nachyliłam się, by dać mamie całusa w policzek. - Ale sam pomysł pracy nie jest zły. Na pewno czegoś poszukam.'
*
Następnego dnia obudziłam się później niż zamierzałam. Za to byłam pełna energii. Pomyślałam, że wyciągnę dziś Adele na miasto i powiem jej, że zamierzam znaleźć pracę. Oczywiście wiedziałam, że perspektywa wyjścia poza jej cztery ściany ją nie zachwyci, ale cały czas siedząc w domu można zwariować. No i kto by zrozumiał Adele? Wciąż narzeka, że rodzice nie pozwalają jej wychodzić, a gdy przyjdzie co do czego to zapiera się przed tym rękami i nogami.
Otworzyłam okno na oścież i wystawiłam rękę. Natychmiast spadło na nią gorąco słońca. To naprawdę dziwne, że w Londynie utrzymuje się taki upał. Ubrałam dżinsowe spodenki i różowy top, włosy spięłam w kok i wyszłam. Dopiero po drodze przypomniało mi się, że zapomniałam o śniadaniu. Szłam chodnikiem i podziwiałam jak pięknie wygląda Londyn oblany słonecznym blaskiem. Minęłam cukiernię, kiosk z gazetami i bank, a wtedy zobaczyłam, że w miejscu, gdzie stał stary, prawie rozpadający się dom pojawił się piękny, pomalowany na miętowo i biało budynek z szyldem głoszącym ,,Az illat a vér''. Ciekawe po jakim to.
Zapukałam do drzwi. Nic. Jeszcze raz, potem drugi. Nic. Poddałam się. Zawróciłam i zbiegłam po schodkach. Pod blokiem zobaczyłam srebrne Mitsubishi, które rodzice Adele kupili cztery miesiące temu. Uśmiechnęłam się.
'Dzień dobry!' - zawołałam, kiedy z auta wynurzyła się zgrabna sylwetka pani Green.
Pomachała mi.
'Przyszłaś do Adele?'
'Tak.' - odpowiedziałam i wychyliłam głowę, by zobaczyć ją na tylnym siedzeniu.
'Jest w domu. Idź!'
Skinęłam głową i weszłam na klatkę schodową. Dlaczego mi nie otworzyła? Myślałam, że po naszej szczerej rozmowie jest w porządku. Te jej humorki są denerwujące.
Załomotałam do drzwi i tak jak się spodziewałam nie otworzyła mi.
'Adele, wiem, że jesteś w środku! O co ci chodzi?! Masz jakiś problem?!' - wykrzyknęłam z irytacją przybliżając usta do drzwi. Cisza.
Po chwili usłyszałam przekręcający się kluczyk, świszczące zawiasy i zza drzwi obok wysunął się jakiś starszy pan przyodziany w szlafrok i kapcie. Odskoczyłam od drzwi jak oparzona. Przejechał po mnie wzrokiem. Pokręcił głową, schylił się po gazetę leżącą na wycieraczce i z powrotem zniknął w drzwiach. Zacisnęłam i poluźniłam pięści. Chwyciłam za klamkę i szarpnęłam. Drzwi były otwarte. Ukazał mi się prostokątny przedpokój i swoja wściekła postać w lustrze stojącym naprzeciwko. Zamknęłam drzwi i mocno stąpając po panelach wkroczyłam do salonu.
'Adele?!' - zawołałam i nawet nie czekałam na odpowiedź. Z hukiem wpadłam do jej pokoju i szybko objęłam spojrzeniem łóżko, biurko, balkon i szafę. A potem ją zobaczyłam.
Leżała nieprzytomna na podłodze.
Zapukałam do drzwi. Nic. Jeszcze raz, potem drugi. Nic. Poddałam się. Zawróciłam i zbiegłam po schodkach. Pod blokiem zobaczyłam srebrne Mitsubishi, które rodzice Adele kupili cztery miesiące temu. Uśmiechnęłam się.
'Dzień dobry!' - zawołałam, kiedy z auta wynurzyła się zgrabna sylwetka pani Green.
Pomachała mi.
'Przyszłaś do Adele?'
'Tak.' - odpowiedziałam i wychyliłam głowę, by zobaczyć ją na tylnym siedzeniu.
'Jest w domu. Idź!'
Skinęłam głową i weszłam na klatkę schodową. Dlaczego mi nie otworzyła? Myślałam, że po naszej szczerej rozmowie jest w porządku. Te jej humorki są denerwujące.
Załomotałam do drzwi i tak jak się spodziewałam nie otworzyła mi.
'Adele, wiem, że jesteś w środku! O co ci chodzi?! Masz jakiś problem?!' - wykrzyknęłam z irytacją przybliżając usta do drzwi. Cisza.
Po chwili usłyszałam przekręcający się kluczyk, świszczące zawiasy i zza drzwi obok wysunął się jakiś starszy pan przyodziany w szlafrok i kapcie. Odskoczyłam od drzwi jak oparzona. Przejechał po mnie wzrokiem. Pokręcił głową, schylił się po gazetę leżącą na wycieraczce i z powrotem zniknął w drzwiach. Zacisnęłam i poluźniłam pięści. Chwyciłam za klamkę i szarpnęłam. Drzwi były otwarte. Ukazał mi się prostokątny przedpokój i swoja wściekła postać w lustrze stojącym naprzeciwko. Zamknęłam drzwi i mocno stąpając po panelach wkroczyłam do salonu.
'Adele?!' - zawołałam i nawet nie czekałam na odpowiedź. Z hukiem wpadłam do jej pokoju i szybko objęłam spojrzeniem łóżko, biurko, balkon i szafę. A potem ją zobaczyłam.
Leżała nieprzytomna na podłodze.
___________________________________________________
Dziękuję za przeczytanie. :*
/Diana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz