Of diary Nelly
Złapałam się za krwawiące miejsce na czole i syknęłam z bólu.'W porządku?' - zapytał Ben i podał mi kawałek papieru. Przycisnęłam go do rany.
Kiedy Robert wepchnął mnie i Ben'a do łazienki uderzyłam głową o kant wanny.
Ben szarpnął za klamkę.
'Zamknął drzwi.' - stwierdził.
'To oczywiste.' - raczej westchnęłam, a nie powiedziałam. Obawiałam się, że Ben może to źle odebrać.
'Jak stąd wyjdziemy? Jest tu jakieś okno?'
'Nie ma.' - rozejrzałam się po małej łazience i spuściłam głowę. Krople krwi spadały i rozpryskiwały się na białych kafelkach.
Nagle usłyszałam huk. Ben z całej siły kopnął w drzwi, ale te ani drgnęły, za to ten złapał się za obolałą nogę i skomląc z bólu rzucił się na podłogę.
'Ben...' - jęknęłam.
W tym momencie w zamku przekręcił się kluczyk. Oboje zdziwieni spojrzeliśmy w tamtą stronę. Przed nami stała Stella.
'Stella, na litość Boską! Jak dobrze, że jesteś!' - krzyknęłam i rzuciłam się jej w objęcia.
'Miałaś czekać w aucie...' - mruknął Ben, a ja rzuciłam w niego moim zakrwawionym kawałkiem papieru.
'Jak nas znalazłaś?! I jak ominęłaś Roberta?! Zaczynam się ciebie bać!' - pytałam.
'Kiedy na was czekałam widziałam jak jakiś samochód wyjeżdża z lasu, wydawało mi się, że z tyłu siedzi Adele, kiedy gość z przodu dał jej w twarz, to tylko się upewniłam. Pomyślałam też, że mogło się wam coś stać, więc...'
'Jakaś ty troskliwa!' - wtrącił z ironią Ben.
'Przestań! Ciągle naskakujesz na Stellę, a zachowujesz się dokładnie tak jak ona! Nie widzisz, że nas uratowała?! Poza tym mamy teraz ważniejsze sprawy do załatwienia niż wasze sprzeczki!' - krzyczałam zirytowana.
'Właśnie Benny, chcesz uratować swoją ukochaną czy nie? Widziałam w którą stronę pojechali. Jeszcze możemy ich dogonić, chodźcie!'
*
Nigdy w życiu nie jechałam tak szybko w aucie. Droga była pełna dziur, a Stella nie ominęła spokojnie ani jednej! Tak więc całą drogę porządnie trzęsło.
'Stella, patrz jak jedziesz!' - wrzeszczał Ben.
'Coo?! Nie słyszę!' - rzeczywiście pracujący na potrójnych obrotach silnik był dosyć głośny, ale w głosie Stelli była ta jej nutka złośliwości, a sekundę później wjechała w sporą dziurę. Ben zacisnął ręce na oparciu jej fotela.
'Czekajcie! Widzicie?! Jakiś samochód jedzie na przeciwko. Stella, to oni? Wracają? - pytałam zestresowana, ale po chwili zdałam sobie sprawę kto siedzi w tym aucie - Cholera.'
'Nie, to nie ten samochód.' - odpowiedziała mi Stella.
'Tak, wiem.'
'Wiesz kto to, Nelly?' - zapytał Ben.
'To nasi rodzice, w sensie moi i Adele.' - odruchowo złapałam się za głowę i ścisnęłam w garści swoje włosy.
'Jak to? Co oni tu robią? Powiedziałaś im?' - pytała Stella.
'Zgłupiałaś? Oczywiście, że nie. Nie wiem po co tu jadą... Może do Brighton, porozmawiać z tymi od obozu. Pewnie chcą ich pozwać.'- panikowałam.
'Kucnij!' - polecił Ben, a ja posłusznie padłam kolanami na podłogę i schyliłam głowę, w tym momencie Stella wjechała w kolejną dziurę, zatrzęsło całym samochodem, a ja uderzyłam głową o panel sterujący.
'Au!' - jęknęłam.
'Już możesz się podnieść.' - uśmiechnęła się Stella.
Nie wiem czemu mam wrażenie, że zrobiła to specjalnie...
'Nie, to nie ten samochód.' - odpowiedziała mi Stella.
'Tak, wiem.'
'Wiesz kto to, Nelly?' - zapytał Ben.
'To nasi rodzice, w sensie moi i Adele.' - odruchowo złapałam się za głowę i ścisnęłam w garści swoje włosy.
'Jak to? Co oni tu robią? Powiedziałaś im?' - pytała Stella.
'Zgłupiałaś? Oczywiście, że nie. Nie wiem po co tu jadą... Może do Brighton, porozmawiać z tymi od obozu. Pewnie chcą ich pozwać.'- panikowałam.
'Kucnij!' - polecił Ben, a ja posłusznie padłam kolanami na podłogę i schyliłam głowę, w tym momencie Stella wjechała w kolejną dziurę, zatrzęsło całym samochodem, a ja uderzyłam głową o panel sterujący.
'Au!' - jęknęłam.
'Już możesz się podnieść.' - uśmiechnęła się Stella.
Nie wiem czemu mam wrażenie, że zrobiła to specjalnie...
*
'A to?! To oni?!' - krzyknęłam.
'Auć, Nelly. Będziesz tak pytać, kiedy zobaczysz każde auto po drodze?' - Ben zatkał uszy.
'Chwila... - Stella wytężyła wzrok - To oni!'
'Naprawdę?!'
'Tak, tak!'
'Przyspiesz!'
'Nie, błagam, zaraz zwymiotuję! Z tej odległości będzie bezpieczniej, Robert nie będzie nic podejrzewał, a my cały czas będziemy mieli ich na oku.' - odezwał się Ben.
'Nie wymądrzaj się.' - wydęła usta Stella i docisnęła gazu, a ja i Ben natychmiast wbiliśmy się w siedzenia.
'Jesteś nienormalna!'
'Powtarzasz się!' - wystawiła mu język.
Jechaliśmy za nimi jakieś dziesięć minut, a potem wjechaliśmy do Londynu.
'Nie rozumiem, po co...' - zaczęłam.
'Może chce ją odstawić do domu.' - wzruszyła ramionami Stella, a ja skarciłam ją wzrokiem.
'Słuchajcie, przemyślałyście w ogóle jak chcemy to zrobić? Nie możemy tak wtargnąć jak przedtem, tym razem może nam się nie upiec. Poza tym na pewno niczego tym nie wskóramy. Może zobaczymy gdzie pojadą, a potem Nelly zadzwoni po rodziców?'
'Rany, ale zrzędzisz braciszku.'
'Odpada, przecież się z nimi minęliśmy. Są już pewnie daleko stąd.' - odpowiedziałam.
'W takim razie jak...?' - zaczął.
Nagle oczy rozszerzyły mi się w zdziwieniu i cała zastygłam.
'Hej, Nelly?' - pomachał mi dłonią przed oczami.
Oblał mnie zimny pot, spojrzałam im obojgu w oczy, ale minęło sporo czasu zanim zdążyłam wydukać:
'Po co oni jadą do domu Clarie?'
/Diana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz