Of diary Adele
Szczerze mówiąc byłam nawet ciekawa przed kim czułam większy strach, Robertem czy Clarie? Odpowiedź stała się jasna, kiedy wyrzucił mnie z samochodu przed jej domem, a ja przypominając sobie wszystkie traumatyczne przeżycia straciłam na chwilę świadomość tego co robię i zaczęłam przeraźliwie wrzeszczeć, tarzać się po ziemi i drapać po twarzy. Upadłam tak nisko. Wydawało mi się, że w spojrzeniu Roberta jest zniechęcenie, które powoli przemieniło się w coś w rodzaju współczucia. Ale tylko mi się tak wydawało, bo po chwili chwycił mnie za kark i podniósł na równe nogi, po czym rozegrała się między nami prawdziwa walka. Usiłował zaciągnąć mnie do środka, a strach dodał mi tak wielu sił, że byłam w stanie się opierać. Waliłam w niego pięściami, wyrywałam się, by za chwilę znów dać się złapać, biegłam w miejscu, bezskutecznie chcąc uciec, upadałam, kopałam go, wbijałam ręce w obumarłą ziemię w jej ogrodzie, żeby tylko nie znaleźć się znów w tym domu. Czułam, że jestem blisko tej piwnicy. Ona jakby żyła i przez te lata czekała, bym znów się w niej znalazła, a wtedy mnie wykończy.
W końcu mu się udało, a ja wyczerpana z sił po prostu się poddałam. Spełniły się moje obawy. Robert trzymając mnie za nadgarstek zmierzał prosto w stronę piwnicy. Pociągnął mnie po schodach w dół i stanęłam przed wielkimi, solidnymi drzwiami prowadzącymi w to miejsce. Spojrzałam na niego błagalnie, a on podniósł rękę i... pogłaskał mnie po włosach.
'Nie martw się, niedługo wszystko się skończy.' - powiedział.
Zamarłam. Jak to? Co on ma na myśli? Już chce mnie zabić?
Uchylił drzwi i delikatnym gestem ręki zachęcił bym weszła do środka. Zacisnęłam powieki i zrobiłam kilka kroków w przód. Usłyszałam jak wszedł za mną. Zamknął drzwi. Otworzyłam oczy. Wszystko wyglądało tak samo. Podłoga była wykonana z czarnego kamienia, leżała na niej ta sama słomiana wycieraczka, była na niej moja zaschnięta krew, zniknęła tylko beczka pełna zwłok poprzednich ofiar Clarie, chyba tylko mnie udało się uciec... niezupełnie, znów tu jestem. Chyba po prostu od tego nie da się uciec. Czułam wilgoć i smród piwnicy. Po chwili miałam trochę więcej odwagi, przynajmniej na tyle by rozejrzeć się po całym pomieszczeniu. Obróciłam się i w rogu dostrzegłam krzesło, którego wcześniej tam nie było. Miało do siebie podłączone jakieś kabelki i nie wyglądało jak zwykły mebel. Po chwili dotarło do mnie jaki naprawdę los mnie czeka. Robert, sadysta i fanatyk elektryczności marzący o własnym... krześle elektrycznym.
,,Lubię patrzeć jak małe stworzenia giną, powoli, w bólu. Czasami odrywam muchom skrzydełka, jedno po drugim, na chwilę podpalam i gaszę ogień, by wpół żywe rozciąć, utopić, pogłaskać prądem... Nie obrazisz się, że ciebie będę chciał sprzątnąć w równie wymyślny sposób?''. Dlaczego się nie domyśliłam?!
'Robert, dlaczego?!' - wybuchnęłam płaczem i zaczęłam bić głową o ścianę piwnicy. Gorszej śmierci nie mógł mi wymyślić. Przypomniały mi się wszystkie filmy dokumentalne o elektrycznym krześle, które kiedykolwiek oglądałam. Słowa, które opisywały ten nieziemski ból i śmierć w męczarniach.
''Nienawidzę cię! Nienawidzę!'
W końcu mu się udało, a ja wyczerpana z sił po prostu się poddałam. Spełniły się moje obawy. Robert trzymając mnie za nadgarstek zmierzał prosto w stronę piwnicy. Pociągnął mnie po schodach w dół i stanęłam przed wielkimi, solidnymi drzwiami prowadzącymi w to miejsce. Spojrzałam na niego błagalnie, a on podniósł rękę i... pogłaskał mnie po włosach.
'Nie martw się, niedługo wszystko się skończy.' - powiedział.
Zamarłam. Jak to? Co on ma na myśli? Już chce mnie zabić?
Uchylił drzwi i delikatnym gestem ręki zachęcił bym weszła do środka. Zacisnęłam powieki i zrobiłam kilka kroków w przód. Usłyszałam jak wszedł za mną. Zamknął drzwi. Otworzyłam oczy. Wszystko wyglądało tak samo. Podłoga była wykonana z czarnego kamienia, leżała na niej ta sama słomiana wycieraczka, była na niej moja zaschnięta krew, zniknęła tylko beczka pełna zwłok poprzednich ofiar Clarie, chyba tylko mnie udało się uciec... niezupełnie, znów tu jestem. Chyba po prostu od tego nie da się uciec. Czułam wilgoć i smród piwnicy. Po chwili miałam trochę więcej odwagi, przynajmniej na tyle by rozejrzeć się po całym pomieszczeniu. Obróciłam się i w rogu dostrzegłam krzesło, którego wcześniej tam nie było. Miało do siebie podłączone jakieś kabelki i nie wyglądało jak zwykły mebel. Po chwili dotarło do mnie jaki naprawdę los mnie czeka. Robert, sadysta i fanatyk elektryczności marzący o własnym... krześle elektrycznym.
,,Lubię patrzeć jak małe stworzenia giną, powoli, w bólu. Czasami odrywam muchom skrzydełka, jedno po drugim, na chwilę podpalam i gaszę ogień, by wpół żywe rozciąć, utopić, pogłaskać prądem... Nie obrazisz się, że ciebie będę chciał sprzątnąć w równie wymyślny sposób?''. Dlaczego się nie domyśliłam?!
'Robert, dlaczego?!' - wybuchnęłam płaczem i zaczęłam bić głową o ścianę piwnicy. Gorszej śmierci nie mógł mi wymyślić. Przypomniały mi się wszystkie filmy dokumentalne o elektrycznym krześle, które kiedykolwiek oglądałam. Słowa, które opisywały ten nieziemski ból i śmierć w męczarniach.
''Nienawidzę cię! Nienawidzę!'
/Diana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz