sobota, 7 lutego 2015

What happened? 2 #13

Of diary Nelly

         Stanęłam przed drzwiami restauracji i kilkakrotnie przeczytałam w myślach jej szyld.
Kiedy pierwszy raz ją mijałam nie zwróciłam na nią szczególnej uwagi, nie wiedziałam jak ważna się okaże. Gdybym to zrobiła pewnie zaoszczędziłybyśmy sporo czasu. 
         Jakaś chuda kobieta w wielkim, słomianym kapeluszu weszła do środka. Poczułam dreszcz ekscytacji. Poprawiłam torbę, podeszłam do drzwi, pchnęłam je i zrobiłam krok do przodu. Uśmiechnęłam się i rozejrzałam dookoła. 
         Ściany były w kolorze beżu, przy dużych, prostokątnych oknach wisiały długie, ciężkie, ciemno czerwone zasłony, które sprawiały, że w małym pomieszczeniu było ciemnawo. Na drewnianej podłodze były rozłożone trzy, okrągłe dywany w tym samym kolorze co zasłony. Stoliki też były małe, drewniane i okrągłe, ale było ich bardzo dużo jak na rozmiary sali, dlatego były wszędzie upchnięte i ściśnięte ze sobą. Na każdym stało menu, serwetki oraz sól, pieprz i jeszcze jakaś przyprawa w intensywnie czerwonym odcieniu. Naprzeciwko drzwi i mnie znajdowała się drewniana lada za którą stała średniego wzrostu blondynka o dziwnym typie urody. Właśnie rozmawiała z kobietą w kapeluszu. 
         Odeszłam na bok, żeby przepuścić tęgiego, wąsatego mężczyznę i wciągnęłam w nozdrza zapach gulaszu. a potem przypomniało mi się, że nie wzięłam ze sobą żadnych pieniędzy. Czy to nie dziwne, że przyszłam do restauracji i nie zamierzam nic jeść? W dodatku naprawdę zaczęłam robić się głodna. Właśnie zaczęłam rozważać czy jest sens wrócić się do domu, gdy usłyszałam obok siebie jakiś mocny głos. 
'Cześć, pomóc?' - odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, miej więcej w moim wieku, miał poczochrane, jasno brązowe włosy, ciemne oczy i bardzo charakterystyczny podbródek, jego nos i usta przypominały trochę tej dziewczyny za ladą. Dziwne było to, że nie miał na sobie tego samego stroju z logiem restauracji co ona. 
'Pracujesz tu?' - spytałam trochę za bardzo podejrzliwie. 
'Tak. - skinął głową - Ale nie noszę tego kretyńskiego stroju.'
Skrzywiłam się. Nigdy nie widziałam, żeby pracownik zachowywał się tak lekceważąco w stosunku do pracy i klienta. 
'Twój szef nie jest zły?'
Roześmiał się i odchylił głowę do tyłu.
'Szef to moja siostra.'
Zdziwiłam się.
'To ta dziew...'
'Tak. - przerwał mi - nikogo więcej tu nie ma. Nie ważne. To co chcesz zamówić?'
Czułam, że się rumienię. 
'Nic. Ja przyszłam tu poszukać koleżanki.' - wbiłam wzrok w sufit. Brzmiałam przekonująco? A właściwie to czy to ważne? Dlaczego mieliby mnie o coś podejrzewać? Chyba, że podejrzewają, że ja ich o coś podejrzewam. Ale to tylko jeśli rzeczywiście miałabym powody, by to robić. Źrenice rozszerzyły mi się w nagłym przypływie strachu. Oczywiście, że mam powody. Znalazłam ulotkę ich restauracji w domu Adele zaraz po pojawieniu się cyjanowodoru. Właściwie to on i jego siostra są głównymi podejrzanymi. 
'A jak wygląda? Może ją widziałem.' - nagle jego z pozoru przyjazny uśmiech wydał mi się przerażający. Spojrzałam mu w oczy i zastanawiałam się czy to możliwe, że należą do psychopaty. Odrobinę zbyt głośno zaczerpnęłam powietrza.
'Ej?' - położył mi rękę na ramieniu i pochylił, by zbadać co mi jest. 
'Ruda.' - wysapałam. 
'Co?' - odsunął się.
'Moja koleżanka. Jest ruda.'
'Nie było tu żadnej dziewczyny o takim kolorze włosów. Dobrze się czujesz?'
'Nie. Lepiej pójdę do domu i tam na nią zaczekam.' - odwróciłam się i powoli sunęłam do drzwi z sercem w gardle. Całe zdeterminowanie i pewność siebie, a nawet ciekawość jakie w sobie miałam wczoraj wieczorem i dziś rano wyparowały. Bałam się jak wtedy, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Clarie. Nagle ktoś szarpnął mnie do tyłu i przez chwilę miałam wrażenie, że wyląduję na plecach, ale w połowie drogi ta sama osoba obróciła mnie mnie w miejscu i agresywnie wbiła mi nogi w podłogę. Poczekałam moment, aż odzyskam całkowitą orientację i uniosłam głowę. Przede mną stała siostra chłopaka z którym kilka sekund temu rozmawiałam, zresztą on stał za nią.
'Stella!' - rzucił z wyrzutem. 
Stella nie zwracała na niego uwagi, uśmiechała się od ucha do ucha i przyglądała się mojej twarzy przez długi czas, aż w końcu nie zdejmując rąk z moich ramion odwróciła się do brata i powiedziała:
'Przecież to Nelly Bell.'
Odskoczyłam i oparłam się o ścianę, żeby nie paść na kolana.
'Skąd mnie znasz?!' - krzyknęłam histerycznie, przykuwając wzrok połowy sali. 
'Nie żartuj. - uśmiechnęła się dziwnie i pokręciła głową - Zaczekajcie. Ben, przypilnuj, żeby nie uciekła.' 
Słysząc to miałam wielką ochotę rzucić się do drzwi i pobiec gdzieś na oślep ile sił w nogach, a powstrzymała mnie przed tym tylko jedna rzecz. Moje nogi straciły wszystkie mięśnie i podtrzymywały mnie tylko kruche kości, które runęłyby przy najmniejszym ruchu. Poza tym byłam pod obserwacją Ben'a. 
         Już chwilę później dobiegła do nas Stella wymachując gazetą. 
'Zobacz!' - rozprostowała ją na parapecie i wbiła palec w punkt obok nagłówka tak mocno, że jego koniuszek zrobił się czerwony. Ben odsunął go i odczytał głośno:
',,Adele Green i Nelly Bell, cudem żywe. Siła przyjaźni.'' '
Zesztywniałam. Przejechałam wzrokiem po gazecie. Pod nagłówkiem znajdowały się szeregi, małych, wydrukowanych słów, a niżej zdjęcia. Pierwsze przedstawiające dom Clarie, drugie mnie i Adele wsiadających do radiowozu z policjantem, który tamtego dnia odwiózł nas do domu, a ostatnie Clarie. Dokładniej... jej trupa. 
Łzy zaczęły ciec mi jedna za drugą, nie fatygowałam się ich ocierać, spuściłam głowę i starałam się ignorować słowa Stelli.
'No widzisz Ben? Mamy tu prawdziwą celebrytkę! Cała Anglia mówi tylko o nich. Hej, Nelly! Gdzie jest Adele? Przeżyła w ogóle to zderzenie z żyrandolem?' - wybuchła skrzeczącym śmiechem, a ja miałam ochotę dać jej w twarz. 
'Stella, opanuj się! Nie widzisz, że płacze?' - zganił ją Ben, a potem zaczęli się sprzeczać.
Chciałam wyjść, ale zdałam sobie sprawę, że jeśli to zrobię to już nigdy nie będę miała odwagi tu wrócić. Właściwie straciłam już wszystko, więc dlaczego nie zaryzykować? 
'Wiesz o nas bardzo dużo rzeczy. Może ja dowiem się czegoś o tobie? Na przykład dlaczego twoja ulotka była w mieszkaniu Adele od dnia podłożenia w jej pokoju trucizny? Albo raczej od razu spytam czy masz zamiar kogoś zabić.'


/Diana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz