sobota, 4 kwietnia 2015

What happened? 2 #17

Of diary Nelly

         'Mogę z nią porozmawiać?' 
'Nie Nelly, zrozum, że musi dojść do siebie. - mama złapała mnie za ramiona - Ona nie może tu już dłużej zostać.' 
'Jak to? Chcesz ich wyrzucić?!'
'Nie! Rodzice Adele sami zdecydowali, że za dwa tygodnie wracają do domu, a ona jedzie na obóz.'
'Jaki obóz?'
'W Brighton.'
Zmrużyłam oczy.
'Ale po co?'
'Nie mieszaj się Nelly. To nie nasza sprawa, jasne?'
Odwróciłam wzrok.
'Jasne?' - powtórzyła i potrząsnęła moimi ramionami.
'Tak!' - szarpnęłam, żeby się wyrwać i torba spadła mi na podłogę. Mama schyliła się, żeby ją podnieść.
'Zostaw!' 
Podniosła na mnie wzrok i odpięła zamek. Zwróciłam oczy w innym kierunku. 
'Nelly, co to jest?'
Spojrzałam na zeszyt. 
'Nic.' - wyciągnęłam po niego rękę, ale mama się odsunęła i popatrzyła na mnie wściekle. 
Krople potu pojawiły mi się na czole. Otworzyła zeszyt. Obserwowałam jak pochłania oczami linijki moich zapisków, później przewróciła na stronę o kryształowym żyrandolu. Otarłam ręką czoło. 
Zamknęła zeszyt, wrzuciła do torby i podała mi. 
'To jest to twoje nie mieszanie się?!' 
'Mamo, nic nie rozumiesz!'
'Rozumiem i to bardzo dużo. Chcesz, żeby wszystko skończyło się tak jak dwa lata temu, tak?!'
'Zapomniałaś chyba. że to dzięki mnie znaleźli Adele! Gdyby nie to, że się m i e s z a ł a m to wszyscy nadal myśleliby, że nie żyje! A Clarie...'
'Nelly przestań!' - rozpłakała się. Zawsze kiedy się kłóciłyśmy to ja płakałam, a teraz to mama schowała twarz w dłoniach.
'Mamo... mamo przestań. Wszystko będzie dobrze.' - ostrożnie zbliżyłam się, żeby ją przytulić. Odwzajemniła ten gest, a ja odetchnęłam z ulgą. Wtuliłam się w jej ramię i zamknęłam oczy. Strach powoli zaczął mnie opuszczać. Wszyscy są wystraszeni i potrzebują wsparcia, a ja postanowiłam, że...
'Oddaj mi zeszyt.' - odsunęła się ode mnie.
'Co?!'
'Słyszałaś.'
Zmarszczyłam czoło i chwyciłam się torby.
'Proszę bardzo!' - rzuciłam zeszyt na stół.
'I nie zakładaj nowego.'
Milczałam.
'Możesz iść do Adele.'
*
         Minęłam się w drzwiach z panią Green. Zwykle była rozpromieniona i uśmiechnięta, nawet w ciągu ostatnich tygodni, ale tym razem wyraz jej twarzy był pusty, nie spojrzała na mnie, patrzyła w przestrzeń. Współczułam jej, ale wiedziałam, że najbardziej przeżywa to sama Adele. 
         Kiedy weszłam do pokoju ona leżała na łóżku. Była przykryta kołdrą, miała rozpuszczone włosy spod których prawie nie było widać poduszki, nie płakała, ale miała zaczerwienione oczy, patrzyła w sufit, w przeciwieństwie do jej mamy, jej twarz była pełna wyrazu. Rozpoznałam strach, ból i zdziwienie. Nieśmiało przykucnęłam obok łóżka. Trudno mi się z nią rozmawiało nawet kiedy była zadowolona, a teraz to...
'Mówiłam ci.'
Otrząsnęłam się i spojrzałam na nią zdziwiona.
'Co?'
Delikatnie przekręciła głowę i spojrzała na mnie.
'Że Clarie żyje.'
'Tak, wiem.'
Patrzyłyśmy na siebie w ciszy.
'I co w tej restauracji? ...oprócz tego, że widziałaś Clarie.' - myślałam, że się przesłyszałam. Pierwszy raz to Adele prowadziła rozmowę.
Wzięłam wdech.
'No... spotkałam Stellę i Ben'a. To rodzeństwo i właściciele restauracji. Zdaje się, że Stella jest naszą fanką, zwłaszcza twoją. Ma gazety z artykułami o... no wiesz i jest na bieżąco z wydarzeniami...'
'Co? Byłyśmy w gazetach?'
'Dwa lata temu tak.'
'Więc uważasz, że to ona jest winna?'
'Nie! Ja tylko chciałam ci o niej opowiedzieć.'
'Po co?'
'Bo mnie prosiła.'
'Czekaj... nie powiedziałaś jej chyba...'
'Dlaczego nie?'
'Powiedziałaś!'
'Gdybym jej nie ufała nie powiedziałabym! Uspokój się.'
'Jak mam być spokojna?! Jak ty możesz cokolwiek komuś mówić bez mojej zgody?! To moja sprawa! Przestań się rządzić i... w ogóle przestań! Rozumiesz?! Nie wtrącaj się!'
Zmieszałam się. Adele często była rozdrażniona i oschła, ale nigdy na mnie nie krzyczała. Wytłumaczyłam sobie, że ta sytuacja ją przytłacza, nie daje sobie rady i potrzebuje się wyżalić. Nie powinnam jej teraz wszystkiego mówić. To tylko by ją zdenerwowało. Adele potrzebuje teraz pocieszenia, bliskości i poczucia bezpieczeństwa.
Złapałam ją za rękę i delikatnie ścisnęłam.
'Puść mnie idiotko!'
         Odsunęłam się, a to słowo huczało mi echem w głowie - ,,idiotka''.
W pierwszej chwili byłam zdziwiona, w drugiej poczułam się urażona, a potem momentalnie stałam się wściekła.
'Nie nazywaj mnie idiotką! Przyzwyczaiłam się do tego, że ciągle się wściekasz, nie chcesz nikomu powiedzieć dlaczego i jesteś niemiła, ale mogłabyś zachować trochę szacunku! Staram ci się pomóc, a ty od dwóch lat traktujesz mnie jak ścierę! Nie jesteś pępkiem świata Adele! Wiem, że dużo przeszłaś, ale mogłabyś pomyśleć też o mnie... albo chociaż o rodzinie. Wyobrażasz sobie co przeżywają?! Oczywiście, że nie! Ich też, dokładnie tak jak wszystko masz w nosie! Naprawdę nie wiem jak tak długo mogłam znosić twoją bezczelność! Skoro nie chcesz, żebym się wtrącała to w porządku, nie będę. Masz rację, to mnie nie dotyczy. Ale wiesz co? To dzięki mnie teraz tu jesteś. Mogłabyś nadal być w tej piwnicy albo nawet nie żyć. Szkoda, że mi za to nie podziękowałaś.'
Spojrzałam na jej oburzoną twarz. Musiała być zszokowana.
'Przepraszam, ale zacznij się przyzwyczajać, że ja też mam zdanie.'
'Wyjdź stąd.'
Prychnęłam.
'To mój pokój.' - ale i tak wstałam. Nie chciało mi się z nią siedzieć. Przystanęłam tylko w drzwiach. Zastanawiałam się czy powiedzieć coś co przyszło mi na myśl. I zrobiłam to.
'Powodzenia na obozie. Wreszcie wszyscy od ciebie odpoczniemy.'
Wyszłam.


/Diana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz