Of diary Adele
Krzyczałam najgłośniej jak umiałam, ale to było trudne, z każdą chwilą mój głos coraz bardziej się załamywał, brakowało mi powietrza i czułam jakbym miała w gardle sztylet. Ta kobieta zacisnęła mocno dłonie na mojej ręce i szarpała. Kiedy próbowałam się wyrwać piszczała i wbijała paznokcie w moją skórę. Spojrzałam na nią. Jej wzrok był pusty, wydawała się być wystraszona, nie rozumiałam co robi. Przeszło mi przez myśl, czy nie jest chora.'Niech ją pani puści!'
Na chwilę przestałam wrzeszczeć i obróciłam głowę.
Nie znałam chłopaka, który właśnie palec po palcu odrywał ode mnie jej sztywną rękę.
Poczułam ulgę, ale skóra w miejscu gdzie mnie trzymała była czerwona i piekła, rozmasowałam ją i popatrzyłam spod byka na tę kobietę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały wybuchła płaczem, głośno jęczała i pociągała nosem jak dziecko. Byłam całkiem zdezorientowana.
W mgnieniu oka rzuciła się chłopakowi na szyję i krzyczała coś jednocześnie płacząc, nie zrozumiałam żadnego słowa. Chłopak poklepał ją ostrożnie po plecach i zaczął uspokajać. Czy to było normalne? Najpierw mnie zaatakowała, a teraz płoszy się i płacze jakbym to ja zrobiła jej coś strasznego.
Zobaczyłam Nelly. Biegła w naszym kierunku cała zapłakana. Wystraszyła się, że jeśli coś mi się stało, to jej się oberwie?
'Adele!' - wyciągnęła ręce w moją stronę, ale się odsunęłam.
Odchrząknęła niedbale i zmarszczyła brwi.
'Naprawdę? Martwiłam się.'
'A nie trzeba było.'
'Wrzeszczałaś jak opętana! I chyba słyszałam słówko 'pomocy'.' - jej twarz skrzywiła się w grymasie.
'Ale jak widzisz, poradziłam sobie.' - niemal krzyknęłam.
Nelly odchyliła głowę do tyłu, zaśmiała się na głos, a potem wycelowała palcem na chłopaka, który nadal trzymał w objęciach tę wariatkę.
'Ty sobie poradziłaś? A może pomógł ci Ben?'
Cofnęłam się o krok i zacisnęłam usta.
'Ach, więc to twój nowy kolega.'
'Mówiłam ci o nim i o Stelli!'
Zmarszczyłam brwi. Mam zaszczyt poznać kogoś kto już przestudiował mój życiorys? Cudownie. Nelly jest dla mnie dziś taka łaskawa, uświadamia mi jak tak naprawdę ona i pozostali postrzegali mnie przez tyle lat, opowiada obcym ludziom o moich sekretach, a później mi ich przedstawia, żeby mieli okazję sami zadać mi kilka pytań na temat tego jak to jest, kiedy codziennie ocierasz się o śmierć.
'I co? Nie podziękujesz mu?'
Och, a teraz jeszcze uczy mnie dobrych manier!
Miałam ochotę odwrócić się i pójść dalej, ale nasz bohater spojrzał na mnie zdziwionymi oczami zbitego psa i zdawało się, że naprawdę oczekuje za to co zrobił co najmniej medalu.
'Dzięki.' - postarałam się, by w tym słowie było jak najwięcej sztucznej słodyczy i jadu, a potem uśmiechnęłam się do niego złośliwie, ale chyba nie załapał, bo odwzajemnił uśmiech i mrugnął.
Co jest z tymi ludźmi nie tak?
'Shannon!' - moja napastniczka odkleiła się od ramienia Ben'a i pomachała do kogoś. W ciągu kilku sekund obok mnie stanęła około czterdziestoletnia kobieta z burzą ciemnych loków na głowie. Jak się okazało - Shannon - rozpłakała się jeszcze bardziej, ale tym razem łzom towarzyszył uśmiech. Odepchnęła od siebie Ben'a i wpadła w ramiona tej kobiety. Nie byłoby w tym nic dziwnego... gdyby była dzieckiem. Jak dorosła osoba przy zdrowych zmysłach może się tak zachowywać?! Chyba, że ona naprawdę jest upośledzona, w takim razie przepraszam, że nazwałam ją wariatką!
'Znaleźliście ją! Dziękuję!' - kobieta tuliła Shannon do piersi i głaskała po włosach.
'Ona znalazła mnie.' - uśmiechnęłam się krzywo i zaraz pożałowałam tych słów. Czy wypada tak mówić w tej sytuacji?
'Naprawdę? Chyba nic ci nie zrobiła?!'
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc wzruszyłam ramionami.
'Bardzo cię przepraszam! - chwyciła moją dłoń - Moja siostra dużo przeszła i ma traumę. Dzisiaj pierwszy raz od dawna wyszła z domu, to część terapii. Nie wiedziałam, że będzie tu tyle ludzi, wszyscy się tak pchali i krzyczeli, że w końcu ją zgubiłam. Musiała się wystraszyć i dlatego cię zaczepiła. Jeszcze raz za nią przepraszam. Pewnie cię przytuliła i nie chciała puścić?'
'Można to tak nazwać.' - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
'Nie gniewasz się?'
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale oczywiście Nelly musiała dodać swoje trzy grosze.
'Ale skąd! Adele sama ma traumę. I właściwie ja też ją zgubiłam.' - zaśmiała się.
A ja nie wytrzymałam. Teraz robi ze mnie niepełnosprawną umysłowo?! Nie chciałam się kłócić przy tych kobietach, ale cała wrzałam.
'Zamknij się!' - pierwszy raz zapałałam do kogoś tak wielką nienawiścią.
'Ale Adele... pomyślałam, że skoro obie przeszłyście coś podobnego, to możecie o tym poro...'
'Świetnie! Ale przestań za mnie decydować i odwal się! Kiedy wyjadę nie chcę cię więcej widzieć! Nienawidzę cię!'
Nie czekałam na odpowiedź, odwróciłam się i chciałam odejść, ale poczułam ciężar. Ktoś naskoczył na mnie od tyłu, zahaczył rękami o moją szyję i wtulił głowę w moje ramię. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Nelly i chciałam ją odepchnąć, ale po włosach poznałam, że to nie może być ona.
'Ja-a prz-przepraszam cię-ę bardzo.'
To była Shannon. Za co mnie przepraszała? Pomyślała, że to przez nią jestem wściekła?
'To nie twoja wina.' - powiedziałam ciepło i położyłam dłonie na jej nadgarstkach. Stałyśmy tak chwilę, potem jej siostra zabrała ją do domu.
'Zacznij hamować emocje.' - rzuciła z wyrzutem Nelly, kiedy kobiety oddaliły się o kilka metrów.
'A ty przestań rozpowiadać wszystkim, że byłam porwana.'
'Nic takiego im nie powiedziałam!'
'Tak, za to powiedziałaś, że mam traumę!'
'Przepraszam, ale chyba ją masz!'
'Nie wmawiaj mi tego, nie mam jej i nigdy nie miałam!'
'Pewnie dlatego jesteś taka zamknięta w sobie i agresywna!'
'A ty jesteś aż nadto otwarta! O tym, że ty też byłaś w tej piwnicy też powiedziałaś?! Dlaczego ja mam traumę, a ty nie?!'
'Bo ja...!'
'Przestańcie. Cały czas się tak kłócicie? Jeśli tak, to to może trochę utrudnić nam rozwiązanie tej sprawy.' - nagle odezwał się Ben.
'Słucham? Chyba powiedziałam ci, że masz się nie wtrącać!' - zwróciłam się do Nelly.
'Tak, ale Ben coś wie!'
'Nie obchodzi mnie to! Cała sprawa zakończy się w dniu, kiedy pojadę do Brighton!' - zdecydowałam, że tym razem naprawdę od nich odejdę, ale ledwie zrobiłam krok usłyszałam Ben'a.
'Dowiedziałem się gdzie teraz mieszka Clarie!'
To zdanie sprawiło, że skamieniałam, a później wbrew sobie odwróciłam się i posłałam mu spojrzenie, którym zachęciłam, by mówił dalej.
Otworzył usta i nagle wcięła się Nelly.
'No! To teraz możemy pójść i omówić całą sprawę ze Stellą?'
Ben odwrócił głowę i prychnął. Nelly nawet nie zwróciła na niego uwagi, wpatrywała się we mnie oczekując na odpowiedź. Przytaknęłam. Rozchmurzyłam się nieco, bo nagle poczułam jakiegoś rodzaju więź między mną i Ben'em. W końcu Nelly nam obojgu nie dawała dojść do słowa.
*
'Mówisz, że jaka to ulica?' - Stella była wysoką, szczupłą blondynką o błękitnych oczach, długich rzęsach i pięknych, oryginalnych rysach twarzy. Rzeczywiście widać było, że ona i Ben są rodzeństwem. Poza tym miała na sobie białą koszulę, krótką, grafitową spódnicę i krwistoczerwony fartuch z wypisanym logiem restauracji. A wszystko było nienagannie proste, żadnego zagniecenia czy plamki, co zważywszy na to, że pracowała w restauracji, było niemalże sztuką. Jednak mimo wszystko, kiedy tak siedziała z nogą założoną na nogę i wypiętą piersią, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest jedną z tych 'wrednych blondynek', które były popularne w liceum i w życiu odnoszą same sukcesy. Nawet kiedy mówiła zdawało się, że robi to z pewnego rodzaju wyższością i władczością. Tak, na pewno jest bardzo pewną siebie i asertywną osobą. I ona jest moją fanką?
'Whitcomb St.' - odpowiedział Ben.
'Hm, gdzie to jest?' - podrapała się po podbródku.
'No przecież tam mieszkamy kretynko!'
'O rany, dajże spokój! Trzeba było tak od razu.'
'A jak się tego dowiedziałeś?' - zapytała Nelly i wzięła z talerza, który wcześniej przyniosła nam Stella frytkę, i pomaczała ją w ketchupie.
'Chyba nie trudno się domyślić. Kiedy szedłem popołudniu do domu zobaczyłem ją, przypomniało mi się, że to ta kobieta z nagrania i poszedłem za nią. Doszedłem do ulicy na której mieszkam i widziałem jak wchodzi do bloku numer 5.'
'A jaki numer mieszkania?' -dopytywała się Stella.
'Skąd mam wiedzieć? Nie wszedłem za nią do bloku.' - odpowiedział z naciskiem na każde słowo, jakby zwracał się do osoby nie myślącej.
Stella odrzuciła lśniące włosy do tyłu i uśmiechnęła się sceptycznie.
'A powinieneś.'
Ściągnął niżej brwi i pokręcił głową.
'Ale widziałem jak przechodzi przy najwyższym oknie, to znaczy, że mieszka na trzecim piętrze.'
'A więc w dziewiętnastce.' - stwierdziła.
'Niby skąd to wiesz?'
'Bo na trzecim piętrze są tylko dwa mieszkania, dziewiętnastka i dwudziestka, a tak się składa, że w dwudziestce mieszka pani Brooks. Ta kobieta w podeszłym wieku, która ciągle zamawia u nas gulasz na wynos.'
'Naprawdę?'
'Tak. A ty nie chciałeś poznawać sąsiadów!'
'No dobra, więc już wiemy gdzie dokładnie mieszka, co dalej?' - popatrzył na Nelly. To powinna być moja decyzja. To tylko moja sprawa. Gdyby nie to, że wiedzieli coś co ja też chciałam wiedzieć w ogóle by mnie tu nie było. Dlaczego o wszystkim musi decydować ona?!
'No... nie mam pojęcia. Adele?'
'Pójdę sama. Nie mieszajcie się.' - odsunęłam krzesło i wstałam.
'Nie!' - zaprotestował Ben.
Nelly chwyciła mnie za nadgarstek.
'Do reszty zwariowałaś?!'
'Mam powtórzyć? To nie wasz interes.'
'Czekaj... wykorzystałaś nas. Chciałaś się tylko dowiedzieć gdzie mieszka Clarie, a potem postanowiłaś nas zostawić!'
Milczałam. Czułam, że wpatrują się we mnie z wyrzutem i zaczynało być coraz bardziej niezręcznie.
'Dobra. - Stella podrzuciła frytkę, która wpadła jej prosto do ust - Niech idzie.'
'Co?' - Ben zmarszczył brwi.
'Ta. Ma rację, to nie nasza sprawa. Jak chce, to niech idzie. J e j d e c y z j a .'
Na początku wystraszyłam się tych ostatnich słów i zastanawiałam czy to możliwe, że Stella czyta mi w myślach, ale potem poczułam wspaniałe uczucie samodzielności.
Nelly puściła mój nadgarstek i położyła rękę na kolanach.
Miałam ochotę się uśmiechnąć, ale chciałam wyglądać poważnie, więc to stłumiłam. Odwróciłam się i wyszłam.
'Niby skąd to wiesz?'
'Bo na trzecim piętrze są tylko dwa mieszkania, dziewiętnastka i dwudziestka, a tak się składa, że w dwudziestce mieszka pani Brooks. Ta kobieta w podeszłym wieku, która ciągle zamawia u nas gulasz na wynos.'
'Naprawdę?'
'Tak. A ty nie chciałeś poznawać sąsiadów!'
'No dobra, więc już wiemy gdzie dokładnie mieszka, co dalej?' - popatrzył na Nelly. To powinna być moja decyzja. To tylko moja sprawa. Gdyby nie to, że wiedzieli coś co ja też chciałam wiedzieć w ogóle by mnie tu nie było. Dlaczego o wszystkim musi decydować ona?!
'No... nie mam pojęcia. Adele?'
'Pójdę sama. Nie mieszajcie się.' - odsunęłam krzesło i wstałam.
'Nie!' - zaprotestował Ben.
Nelly chwyciła mnie za nadgarstek.
'Do reszty zwariowałaś?!'
'Mam powtórzyć? To nie wasz interes.'
'Czekaj... wykorzystałaś nas. Chciałaś się tylko dowiedzieć gdzie mieszka Clarie, a potem postanowiłaś nas zostawić!'
Milczałam. Czułam, że wpatrują się we mnie z wyrzutem i zaczynało być coraz bardziej niezręcznie.
'Dobra. - Stella podrzuciła frytkę, która wpadła jej prosto do ust - Niech idzie.'
'Co?' - Ben zmarszczył brwi.
'Ta. Ma rację, to nie nasza sprawa. Jak chce, to niech idzie. J e j d e c y z j a .'
Na początku wystraszyłam się tych ostatnich słów i zastanawiałam czy to możliwe, że Stella czyta mi w myślach, ale potem poczułam wspaniałe uczucie samodzielności.
Nelly puściła mój nadgarstek i położyła rękę na kolanach.
Miałam ochotę się uśmiechnąć, ale chciałam wyglądać poważnie, więc to stłumiłam. Odwróciłam się i wyszłam.
/Diana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz