Of diary Nelly
Obróciłyśmy głowy w tym samym czasie. Przed oczami zamajaczyło się światło bijące z wnętrza budynku, w drzwiach stała niewyraźna postać. Ale na pewno była to kobieta. Trzymała coś w ręku. Wytężyłam wzrok i zauważyłam, że ulatuje z tego dym. Papieros.'Co? - zwróciła się do nas - Po coście tu przyleźli?'
Nie rozpoznałam barwy jej głosu, ale może to dlatego, że minęły dwa lata, a i tak wtedy Clarie niewiele mówiła.
'Jak to 'po co'?! Powinnaś dawno leżeć w grobie szmato!' - wydarła się Stella i wyrwała się do przodu.
'Słucham?' - sylwetka wysunęła się z rażącego światła i wtedy dokładnie zobaczyłam jej twarz.
'To nie...' - zaczęłam, ale zagłuszyły mnie następne wyzwiska i groźby Stelli, które były tak wulgarne i dziwne, że dreszcz przebiegł mi po plecach. To jest karalne! Ale kiedy Adele zaczęła krzyczeć do Stelli, żeby przestała, ona odepchnęła ją na bok, podniosła z ziemi kamień i wycelowała w wystraszoną kobietę. Spudłowała. Kamień trafił w lampę nad drzwiami i ją stłukł. Szkło i iskry tryskały na wszystkie strony. Kobieta złapała się za głowę, żeby nie wbił się w nią jakiś odłamek i piszczała. Spanikowana poszukałam wzrokiem Adele. Stella popchnęła ją na latarnię, uderzyła się w ranę na nodze i upadła. Zrobiła się czerwona i zaszkliły jej się oczy, z rany wypłynęła strużka krwi. Podałam jej rękę i pomogłam się podnieść. W oknach rozbłysnęły światła i zaczęły pojawiać się w nich zaciekawione twarze. Stella nie zwracała na nic uwagi i ciągle ciskała kamieniami w stronę drzwi.
'Ona jest nienormalna...' - powiedziałam sama do siebie.
Nagle usłyszałam syrenę. Zesztywniałam, po chwili powoli się obróciłam. Zobaczyłam na końcu ulicy szybko zbliżający się, migający punkt.
'Policja!' - krzyknął Ben.
Stella zastygła w bezruchu na to słowo i przez chwilę wsłuchiwała się w dźwięk syreny. Kiedy był tak blisko, że zaczęła boleć głowa wystartowała do biegu. Zgrabnie przeskoczyła wysoki krawężnik i przebierając nogami z prędkością geparda zaczęła się oddalać. Patrzyłam jak niknie we mgle i ciemności. Po chwili Ben też zaczął uciekać. Obrócił się tylko w biegu i starał się przekrzyczeć pisk syreny.
'Ruszcie się!'
Otrząsnęłam się i zaczęłam biec w stronę miejsca gdzie sosny rosły w mniejszych odstępach, tam z łatwością się zakamufluję, a jakieś sto metrów dalej obok mojego liceum jest 'sosnowa dróżka', w której niegdyś miałam bliskie spotkanie z panem Garett'em, przeczekam tam to całe zamieszanie razem z Adele. Adele...
'Adele!' - odwróciłam się i zobaczyłam jak zapłakana z zaciśniętymi powiekami stara się biec z wielkim sińcem na prawej nodze. Po Stelli i Ben'ie nie było już śladu. Ja też byłam blisko. Adele tkwiła na początku i mimo, że widziałam jak próbuje, to i tak prawie nie ruszała się z miejsca. Nagle przed oczami pojawił mi się radiowóz. Z piskiem opon zahamował przy chodniku, wypadło z niego dwoje policjantów, którzy natychmiast rzucili się w stronę Adele.
Podskoczyłam w miejscu i zawróciłam. Byli jeszcze odpowiednio daleko... Szybko do niej dobiegłam, chociaż nogi miałam jak w waty. Złapałam ją za rękę i z całych sił ciągnęłam za sobą. Naprawdę była szansa, że uda nam się dobiec. Nie odwracałam się. Skupiłam się na biegu. Starałam się równo oddychać i trochę uspokoić, ale marnie mi to szło.
'Doganiają nas.' - wysapała.
Zaczęłam się zastanawiać czy sensowniej nie byłoby się zatrzymać i poddać bez walki, może wtedy lżej by nas ukarali. Ale dalej biegłam. Nie miałam odwagi, żeby się zatrzymać. Nie mogłam zawieść Adele. Ignorowałam krzyki i groźby policjantów. Patrzyłam tylko w miejsce do którego mam dopiec, ściskałam mocno dłoń Adele i usiłowałam przyśpieszyć.
'Zatrzymali się.' - pisnęła.
'Co?!'
'Chyba się zmęczyli, zatrzymali si...!'
Usłyszałam huk strzału, a kula przeleciała nad moim ramieniem.
'Zatrzymać się, bo was rozstrzelę!'
/Diana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz