niedziela, 5 kwietnia 2015

What happened? 2 #18

Of diary Adele

         Leżałam sama w pokoju... na jej łóżku.
Machinalnie się podniosłam. Co dziwne nie sprawiło mi to żadnych trudności. Istny cud.
Nelly powiedziała, że w końcu wszyscy ode mnie odpoczną. Świetnie. Skoro jestem takim ciężarem, to równie dobrze Clarie może strzelić mi w głowę i  w s z y s c y  n a r e s z c i e  o d e  m n i e  o d p o c z n ą. Prawda jest taka, że ona nie wie jak to jest, kiedy naprawdę się czegoś boisz. Dwa lata temu Clarie ledwo ją tknęła w porównaniu ze mną. Teraz struga bohaterkę, bo niby mnie znalazła i uratowała z piwnicy. Naprawdę jest idiotką, jeśli oczekuje, że będę jej za to wdzięczna! To Clarie ją znalazła, pobiła i uwięziła w tym samym miejscu co mnie. I ona uważa, że mnie znalazła! W dodatku robi mi wyrzuty, że jej nie podziękowałam za uratowanie? A czy ona mi podziękowała za to, że kiedy ta psychopatka ją dusiła, ja wbiłam jej nóż w bark i dzięki temu mogłyśmy uciec? Nie, oczywiście, że nie! Ale i tak to ona jest perfekcyjna, a ja jestem dziewczynką z problemami, która nie może dojść do siebie po tych strasznych wydarzeniach, przez co wyżywa się na biednej Nelly! A z tego co mi powiedziała, musi mnie okropnie nienawidzić! To po co się ze mną przyjaźniła?!
         Zdałam sobie sprawę, że wciąż jestem w jej łóżku i odrzuciłam gniewnie kołdrę. A potem naszły mnie wątpliwości. To, że nie chcę mieć już nic wspólnego z Nelly nie oznacza, że mam narażać się na ból. Nie zapomnę jak cierpiałam, kiedy jeszcze dwie godziny temu stanęłam na rozciętych nogach, a potem dosłownie straciłam czucie i się z nich zwaliłam. Ale przecież jeśli zrobię to delikatniej, to uda mi się dojść do salonu i położyć na kanapie.
Najostrożniej jak potrafiłam postawiłam prawą stopę na podłodze, a potem lewą. Wybiłam się i pozwoliłam, by cały ciężar ciała spadł na nie. Zacisnęłam zęby i byłam gotowa, by syknąć z bólu, ale nie poczułam kompletnie nic.
Przyłożyłam chłodną dłoń do największej rany, co jeśli robiło się to odpowiednio delikatnie działało przez chwilę jak kojący balsam. Ale tym razem też nie poczułam nic z wyjątkiem zimna. Przycisnęłam palec do rozcięcia i przejechałam wzdłuż niego. Na opuszku poczułam cierpką, wypukłą, cienką linię. Rana zakrzepła i na jej miejscu pojawił się spory strup. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na nogi. Reszta obrażeń też była na dobrej drodze do całkowitego zagojenia.
Postawiłam pierwszy krok i przeszedł mnie przyjemny dreszcz od lewej stopy, aż do żołądka. Nawet nie pamiętam jak długo normalnie nie chodziłam.
*
         'Mamo, zabierz mnie na spacer.' - stanęłam przed nią dumnie.
'Adele? Ubrałaś się? I... chodzisz?'
W sekundę wszyscy zebrali się w kuchni i przyglądali moim nogom. Wszyscy oprócz niej. 
'Jak to możliwe? Dwie godziny temu rany były całkiem otwarte!' - dziwił się pan Bell i puknął mnie w kolano. 
'Au.' - to trochę zabolało. 
Pani Bell skarciła go wzrokiem. 
'Chcę iść na spacer. Od czasu, kiedy wyjechaliśmy z hotelu nie byłam na świeżym powietrzu! To już... ponad dwa tygodnie!'
'Adele, to za wcześnie, daj ranom się dobrze zagoić. Poza tym... zważywszy na to co się dzisiaj stało, chyba nie powinnaś.' 
'Mama ma rację. Pooddychasz sobie świeżym powietrzem w Brighton!' - poparł ją tata. 
'Ale jadę tam za dwa tygodnie! To znaczy, że chcecie mnie trzymać w czterech ścianach przez cztery tygodnie?! Od tego można się rozchorować!'
'Ale nie mogę cię teraz zabrać na spacer. Za dwadzieścia minut muszę jechać do pracy.' 
'No a nie może pójść z Nelly? - wtrąciła pani Bell. - Nic się nie stanie jeśli będą blisko. W jasny dzień, wśród ludzi coś niebezpiecznego nie zdarza się chyba... nigdy.'
'Hm, nie wiem. Co myślisz Matthew?'
'Niech idzie.'
'No... zgoda.'
         Zaraz. Mam iść z nią? To chyba byłoby ponad moje nerwy. 
'Odechciało mi się.' - rzuciłam.
'Jak to? Pokłóciłyście się?' - pan Bell był wyraźnie zdziwiony.
'Nie, nagle gorzej się poczułam.' 
'Daj spokój, przed chwilą tak bardzo chciałaś. No chodź.' - do kuchni weszła Nelly. Jej wyraz twarzy i ton głosu wskazywały, że wcale nie miała zamiaru przepraszać. 
'Nie.' - powiedziałam z naciskiem. 
'Adele, idź teraz, bo później cię już nie puszczę.' - mama dała mi kuksańca. 
Ciekawe czy gdyby wiedziała co te wcielenie dobroci o mnie powiedziało, też tak entuzjastycznie reagowałaby na wszystko co ona powie.
'No dobra.' - uśmiechnęłam się sztucznie do Nelly.


/Diana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz