sobota, 2 maja 2015

What happened? 2 #25

Of diary Nelly

          Pamiętam jak kiedyś znalazłam jej pamiętnik. Jak wtedy biło mi serce i jak bardzo tęskniłam.
Przypomniał mi się strach, który towarzyszył mi, gdy zaczęłam go czytać. Pierwsze słowa, które kaleczyły mi dusze. A potem nienawiść, do siebie i do tego, kto jej to zrobił. Wydaje mi się, że czuję się teraz dokładnie tak jak zanim go znalazłam. Tak... bezradnie i pusto. Co mam zrobić?
          Nie ma już żadnej Clarie Meynard na tej ziemi. Tamta kobieta, której wygrażała Stella była kimś zupełnie obcym i niewinnym.
         Kiedy to się skończy? Kiedy się dowiemy kto poluje na życie Adele? No i... dlaczego to robi? To przypadek, że ktoś próbuje ją zabić po raz drugi? Czy historia z Clarie i ta nowa są ze sobą jakoś powiązane? Mam tyle pytań... wiem tak niewiele. Zaczęło się od cyjanowodoru, później był kryształowy żyrandol, no i znalazłam tą ulotkę restauracji Stelli... Chwila. Chyba dostałam olśnienia.... A jeśli Stella i Ben celowo zepsuli nasze wyjście do Clarie? To wyjaśniałoby tę ulotkę w miejscu podłożenia cyjanowodoru... i przecież Ben pokazał nam mieszkanie tej kobiety i zapewnił, że to na pewno Clarie. Kilka razy widziałam jak dziwnie przygląda się Adele...! A Stella podsycała nasze kłótnie i namawiała mnie, żeby Adele sama wyszła w nocy z domu, a potem 'przez przypadek' oboje z Ben'em też tam przyszli. O Boże! A jeśli oni chcieli ją wtedy...

*
         'Cholera jasna, Stella!' - wpadłam do restauracji głośno trzaskając drzwiami. Wyładowałam na nich cały gniew i uczucie zdrady.
'Nel! Ben mi wszystko opowiedział! Przepraszam, myślałam, że uciekniecie!' - podeszła do mnie i wyciągnęła ręce, żeby mnie przytulić, ale zdecydowanie ją odepchnęłam.
'Zaplanowałaś to wszystko czy nie?!'
'O czym mówisz?'
'Tak czy nie?!'
'Nelly, uspokój się!'
Zamachnęłam się i wycelowałam w jej policzek, w ostatniej chwili złapała mocno za mój nadgarstek.
'Lepiej, żebyś tego nie robiła.' - syknęła.
Spojrzałam jej w oczy i momentalnie się rozpłakałam. Jej zawsze rozpromieniona twarz i figlarny uśmiech gdzieś znikły, teraz padał na nią jakiś dziwny cień i patrzyła na mnie ostro.
'To co? Zawołać Benniego, żeby zrobił nam coś do jedzenia i pogadamy jak normalni ludzie?' - w sekundę jej pierwsza twarz wróciła, odrzuciła mój nadgarstek jak szmatkę i usiadła przy stole. - Benny!'
          Czułam jak zaczynam się rumienić. Powinnam być bardziej stanowcza i silniejsza, jak ona. Nikt jej się nie sprzeciwia, robi co chce i zawsze uchodzi jej to na sucho. ,,Silni przeżyją, słabi zginą''.
Ben wyszedł z zaplecza jakiś podekscytowany i radosny. Spojrzał wyczekująco na Stellę.
'Wiesz może o co chodzi naszej przyjaciółce? Bo kiedy tu przyszła miałam wrażenie, że chce mnie zabić.'
'O, pewnie jest zła za to co wydarzyło się tydzień temu, prawda?' - zwrócił się do mnie - Rozmawiałem z Adele i wydaje mi się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy, oddamy wam pieniądze.'
'Tu nie chodzi o pieniądze! To wy próbujecie ją zabić, prawda?!' - wybuchłam.
Ben rozchylił usta w zdziwieniu, a twarz zastygła mu w tym wyrazie. Za to Stella nie była w najmniejszym stopniu wzruszona.
'Myślę, że przy naszym pierwszym spotkaniu już to sobie wyjaśniliśmy, nie wiem co ta ulotka robiła u niej w mieszkaniu, okej?'
'Tak? Więc jesteś niewinna?! To dlaczego ciągle próbowałaś nas skłócić?!'
'Nie rozśmieszaj mnie. Same ciągle rzucałyście się sobie do gardeł i nie dało się z wami dojść do porozumienia. Obwiniając mnie za to, byłabyś po prostu głupia lub śmieszna.'
'Przykro mi Nelly, to prawda. Nie rozumiem dlaczego...'
'Zamknij się! Ty też nie jesteś bez winy! Myślisz, że nie widać jak gapisz się na Adele?! Miałeś jakieś... nieczyste myśli?! Nie jesteście lepsi od Clarie!'
'Przestań! Mówisz o mnie jak o jakimś psychopacie!' - zaprotestował Ben.
'A jak inaczej wytłumaczysz to, że ślinisz się na jej widok?!'
'Ślinię...? - zmarszczył brwi - Może ona zwyczajnie mi się podoba?'
Stella wybuchnęła głośnym, skrzeczącym śmiechem.
'Zakochałeś się w tej chodzącej depresji?! Twój gust zawsze był powalający braciszku, ale tym razem...!'
Chwyciłam ze stolika metalowy stojak na serwetki i rzuciłam nim prosto w brzuch Stelli.
'Ałła! - gwałtownie zaczerpnęła powietrza - Zgłupiałaś?!'
'Masz mi powiedzieć prawdę!' - wykrzyknęłam jednocześnie połykając łzy.
Spojrzała na mnie posępnie.
'Dobrze.'


/Diana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz