Of diary Adele
Teraz kiedy o tym myślę ucieczka wydaje się być złym, a raczej śmiesznym pomysłem. Umarłabym z głodu, pragnienia, zamarznięcia... no może nie, nadal trwają te natrętne upały. Nawet w mojej sali szpitalnej w której tuż nad łóżkiem tkwiła wentylacja musiałam mieć swój wiatraczek.
Rodzice odebrali mnie ze szpitala dzień wcześniej, na własne ( a raczej moje ) życzenie. Mama twierdziła, że muszę zostać do czasu, aż całkiem wyzdrowieję, ale tata mnie poparł. A właściwie to z czego miałabym wyzdrowieć? Wybudziłam się trzy dni temu, po cyjanowodorze nie ma śladu, a stan podgorączkowy znikł wczoraj rano. Dlaczego wszyscy tak panikują przez tą truciznę? Przecież bardziej przerażające jest to, że znów ktoś chce mnie zamordować. W drodze do hotelu wyliczałam w głowie podejrzane osoby, nawet te które krzywo popatrzyły się na mnie na ulicy. Pierwsza była Clarie, która nie żyje. PODOBNO. Drugi był Robert Dickson, kolega mojego taty u którego kupuje przynęty na ryby ze zniżką 60 %, mało prawdopodobne by był psychopatą, ale często mówi o bardzo niepokojących rzeczach, jak to, że chciałby kupić krzesło elektryczne, ale póki co musi wystarczyć mu zepsute gniazdko na które wylał wino, które kusi muchy, a potem patrzy jak powoli giną... może jednak jest psychopatą. Postaram się na niego uważać. Trzecią osobą jest Stave Crosbie, mój sąsiad i odwieczny wróg, nie jest tajemnicą, że się nienawidzimy. Ale czy to w ogóle są jacyś podejrzani? Trup, wędkarz i wścibski sąsiad. To wszystko bez sensu.
Wysiadłam z samochodu i niemal poczułam pod sandałem suchość i marność ziemi. Potem spojrzałam na pomarańczowy, pięciopiętrowy budynek z wielkim, srebrzystoniebieskim szyldem ,,Crystal''. Wyjęłam z kieszeni ulotkę z reklamą hotelu. Na zdjęciu wyglądał o niebo lepiej, może dlatego, że była wtedy noc. Oparłam rękę o maskę Mitsubishi i cofnęłam ją z sykiem bólu. Była nagrzana jak diabli.
'Adele, weźmiesz?' - mama podała mi różową kosmetyczkę, a sama uginała się pod ciężarem walizek i reklamówek z zakupami.
'Nie bądź śmieszna, wezmę coś cięższego.'
'Nie. Nie możesz się obciążać.'
Zezłościłam się i przez to zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco.
'Mamo, daj mi chociaż moją walizkę! Sama tego nie doniesiesz!'
'Zaraz przyjdzie tata i mi pomoże.' - powiedziała jak do dziecka.
Zacisnęłam zęby i znów przycisnęłam dłoń do gorącej blachy srebrnego auta, musiałam poczuć ból, żeby się uspokoić. Tymczasem dochodził do nas tata niosący dodatkowe reklamówki z piekarni, wziął od mamy dwie walizki i jedną najbardziej obładowaną reklamówkę i żwawo ruszył w stronę drzwi hotelowych. Mama uśmiechnęła się do mnie pobłażliwie.
'Dobrze, w takim razie weź jeszcze to. ' - podała mi sześciopak papieru toaletowego.
Z całej siły wbiłam paznokcie w samochód.
Hol był mały, podłoga była wysadzana srebrnymi kafelkami, ściany były białe, w kątach stały małe palmy, na ścianie na przeciwko pięciu małych fotelików wisiała plazma, właśnie leciał jakiś pokaz mody. Zagapiłam się na czarną modelkę w naprawdę zjawiskowej czerwonej sukience. Potem zauważyłam, że na ścianach wiszą obramowane fotografie kryształowych żyrandoli. Słyszałam, że takie są w większości pokojów, ale w naszym nie. Szkoda.
'Wczoraj skończyli montować w naszym apartamencie taki żyrandol. Jest niezwykły. Mama siedziała i wpatrywała się w niego godzinę.' - wyszeptał mi tata do ucha.
'Naprawdę?' - powiedziałam głośno.
'Mhm, na moje polecenie.'
'Naprawdę?' - powtórzyłam.
'Przecież mówię. Usłyszałem, że kupują nowy, ale mieli go dać do czterdziestki dwójki, udało mi się ich przekonać.'
Uśmiechnęłam się. To był mój pierwszy uśmiech od czasu, kiedy straciłam przytomność pięć dni temu.
Wieczorem rodzice poszli zamówić kolacje, Zostałam sama w pokoju. Myślałam, że to już nigdy się nie zdarzy. Mama pilnuje mnie jak oczka w głowie. To przerażające, że potrafi jednocześnie oglądać telewizję i obserwować, każdy mój ruch.
Usiadłam na kanapie, wbiłam podbródek w kolana i patrzyłam na żyrandol. Był piękny. Setki kryształów delikatnie szeleściło na wietrzyku, który wlatywał do pokoju przez uchylone okno. Wstałam, stanęłam pod żyrandolem i wyciągnęłam rękę, by dotknąć najniżej osadzonego kryształu. Najpierw przejechałam po nim opuszkami palców, później przejechałam wzdłuż jego konturu i zaczęłam przerzucać go między palcami, a potem usłyszałam dziwny dźwięk, kryształy uderzały o siebie tak mocno, jakby zaraz miały się potłuc. Spojrzałam do góry i zanim zorientowałam się, że żyrandol w ogóle spada już zdążył rozbić się na mojej głowie.
Poczułam nieziemski ból, potem na chwilę zrobiło się ciemno, resztki kryształów rozbiły się o podłogę, w ich ślad poszła żarówka z której trysnęło kilka iskier, a następna byłam ja. Upadałam na nie i czułam jak ja też się rozbijam, ale to kawałki szkła i kamieni się we mnie wbijały. Kilka spadając drasnęło mnie po twarzy, a te na których siedziałam sprawiły, że na moich dżinsach zaczęły pojawiać się plamy krwi, które ciągle się rozszerzały. Po chwili z czoła uleciało mi kilka czerwonych kropli, otarłam je, a kiedy znów spojrzałam w dół zorientowałam się, że siedzę w kałuży krwi. Może to dlatego, że tyle jej straciłam, a może po prostu osłabił mnie jej widok, ale poczułam, że znów tracę kontakt z rzeczywistością.
Wysiadłam z samochodu i niemal poczułam pod sandałem suchość i marność ziemi. Potem spojrzałam na pomarańczowy, pięciopiętrowy budynek z wielkim, srebrzystoniebieskim szyldem ,,Crystal''. Wyjęłam z kieszeni ulotkę z reklamą hotelu. Na zdjęciu wyglądał o niebo lepiej, może dlatego, że była wtedy noc. Oparłam rękę o maskę Mitsubishi i cofnęłam ją z sykiem bólu. Była nagrzana jak diabli.
'Adele, weźmiesz?' - mama podała mi różową kosmetyczkę, a sama uginała się pod ciężarem walizek i reklamówek z zakupami.
'Nie bądź śmieszna, wezmę coś cięższego.'
'Nie. Nie możesz się obciążać.'
Zezłościłam się i przez to zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco.
'Mamo, daj mi chociaż moją walizkę! Sama tego nie doniesiesz!'
'Zaraz przyjdzie tata i mi pomoże.' - powiedziała jak do dziecka.
Zacisnęłam zęby i znów przycisnęłam dłoń do gorącej blachy srebrnego auta, musiałam poczuć ból, żeby się uspokoić. Tymczasem dochodził do nas tata niosący dodatkowe reklamówki z piekarni, wziął od mamy dwie walizki i jedną najbardziej obładowaną reklamówkę i żwawo ruszył w stronę drzwi hotelowych. Mama uśmiechnęła się do mnie pobłażliwie.
'Dobrze, w takim razie weź jeszcze to. ' - podała mi sześciopak papieru toaletowego.
Z całej siły wbiłam paznokcie w samochód.
Hol był mały, podłoga była wysadzana srebrnymi kafelkami, ściany były białe, w kątach stały małe palmy, na ścianie na przeciwko pięciu małych fotelików wisiała plazma, właśnie leciał jakiś pokaz mody. Zagapiłam się na czarną modelkę w naprawdę zjawiskowej czerwonej sukience. Potem zauważyłam, że na ścianach wiszą obramowane fotografie kryształowych żyrandoli. Słyszałam, że takie są w większości pokojów, ale w naszym nie. Szkoda.
'Wczoraj skończyli montować w naszym apartamencie taki żyrandol. Jest niezwykły. Mama siedziała i wpatrywała się w niego godzinę.' - wyszeptał mi tata do ucha.
'Naprawdę?' - powiedziałam głośno.
'Mhm, na moje polecenie.'
'Naprawdę?' - powtórzyłam.
'Przecież mówię. Usłyszałem, że kupują nowy, ale mieli go dać do czterdziestki dwójki, udało mi się ich przekonać.'
Uśmiechnęłam się. To był mój pierwszy uśmiech od czasu, kiedy straciłam przytomność pięć dni temu.
Wieczorem rodzice poszli zamówić kolacje, Zostałam sama w pokoju. Myślałam, że to już nigdy się nie zdarzy. Mama pilnuje mnie jak oczka w głowie. To przerażające, że potrafi jednocześnie oglądać telewizję i obserwować, każdy mój ruch.
Usiadłam na kanapie, wbiłam podbródek w kolana i patrzyłam na żyrandol. Był piękny. Setki kryształów delikatnie szeleściło na wietrzyku, który wlatywał do pokoju przez uchylone okno. Wstałam, stanęłam pod żyrandolem i wyciągnęłam rękę, by dotknąć najniżej osadzonego kryształu. Najpierw przejechałam po nim opuszkami palców, później przejechałam wzdłuż jego konturu i zaczęłam przerzucać go między palcami, a potem usłyszałam dziwny dźwięk, kryształy uderzały o siebie tak mocno, jakby zaraz miały się potłuc. Spojrzałam do góry i zanim zorientowałam się, że żyrandol w ogóle spada już zdążył rozbić się na mojej głowie.
Poczułam nieziemski ból, potem na chwilę zrobiło się ciemno, resztki kryształów rozbiły się o podłogę, w ich ślad poszła żarówka z której trysnęło kilka iskier, a następna byłam ja. Upadałam na nie i czułam jak ja też się rozbijam, ale to kawałki szkła i kamieni się we mnie wbijały. Kilka spadając drasnęło mnie po twarzy, a te na których siedziałam sprawiły, że na moich dżinsach zaczęły pojawiać się plamy krwi, które ciągle się rozszerzały. Po chwili z czoła uleciało mi kilka czerwonych kropli, otarłam je, a kiedy znów spojrzałam w dół zorientowałam się, że siedzę w kałuży krwi. Może to dlatego, że tyle jej straciłam, a może po prostu osłabił mnie jej widok, ale poczułam, że znów tracę kontakt z rzeczywistością.
/Diana