piątek, 19 grudnia 2014

What happened? 2 #8

Of diary Adele

         Teraz kiedy o tym myślę ucieczka wydaje się być złym, a raczej śmiesznym pomysłem. Umarłabym z głodu, pragnienia, zamarznięcia... no może nie, nadal trwają te natrętne upały. Nawet w mojej sali szpitalnej w której tuż nad łóżkiem tkwiła wentylacja musiałam mieć swój wiatraczek. 
         Rodzice odebrali mnie ze szpitala dzień wcześniej, na własne ( a raczej moje ) życzenie. Mama twierdziła, że muszę zostać do czasu, aż całkiem wyzdrowieję, ale tata mnie poparł. A właściwie to z czego miałabym wyzdrowieć? Wybudziłam się trzy dni temu, po cyjanowodorze nie ma śladu, a stan podgorączkowy znikł wczoraj rano. Dlaczego wszyscy tak panikują przez tą truciznę? Przecież bardziej przerażające jest to, że znów ktoś chce mnie zamordować. W drodze do hotelu wyliczałam w głowie podejrzane osoby, nawet te które krzywo popatrzyły się na mnie na ulicy. Pierwsza była Clarie, która nie żyje. PODOBNO. Drugi był Robert Dickson, kolega mojego taty u którego kupuje przynęty na ryby ze zniżką 60 %, mało prawdopodobne by był psychopatą, ale często mówi o bardzo niepokojących rzeczach, jak to, że chciałby kupić krzesło elektryczne, ale póki co musi wystarczyć mu zepsute gniazdko na które wylał wino, które kusi muchy, a potem patrzy jak powoli giną... może jednak jest psychopatą. Postaram się na niego uważać. Trzecią osobą jest Stave Crosbie, mój sąsiad i odwieczny wróg, nie jest tajemnicą, że się nienawidzimy. Ale czy to w ogóle są jacyś podejrzani? Trup, wędkarz i wścibski sąsiad. To wszystko bez sensu.
         Wysiadłam z samochodu i niemal poczułam pod sandałem suchość i marność ziemi. Potem spojrzałam na pomarańczowy, pięciopiętrowy budynek z wielkim, srebrzystoniebieskim szyldem ,,Crystal''. Wyjęłam z kieszeni ulotkę z reklamą hotelu. Na zdjęciu wyglądał o niebo lepiej, może dlatego, że była wtedy noc. Oparłam rękę o maskę Mitsubishi i cofnęłam ją z sykiem bólu. Była nagrzana jak diabli.
'Adele, weźmiesz?' - mama podała mi różową kosmetyczkę, a sama uginała się pod ciężarem walizek i reklamówek z zakupami.
'Nie bądź śmieszna, wezmę coś cięższego.'
'Nie. Nie możesz się obciążać.'
Zezłościłam się i przez to zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco.
'Mamo, daj mi chociaż moją walizkę! Sama tego nie doniesiesz!'
'Zaraz przyjdzie tata i mi pomoże.' - powiedziała jak do dziecka.
Zacisnęłam zęby i znów przycisnęłam dłoń do gorącej blachy srebrnego auta, musiałam poczuć ból, żeby się uspokoić. Tymczasem dochodził do nas tata niosący dodatkowe reklamówki z piekarni, wziął od mamy dwie walizki i jedną najbardziej obładowaną reklamówkę i żwawo ruszył w stronę drzwi hotelowych. Mama uśmiechnęła się do mnie pobłażliwie.
'Dobrze, w takim razie weź jeszcze to. ' - podała mi sześciopak papieru toaletowego.
Z całej siły wbiłam paznokcie w samochód.
         Hol był mały, podłoga była wysadzana srebrnymi kafelkami, ściany były białe, w kątach stały małe palmy, na ścianie na przeciwko pięciu małych fotelików wisiała plazma, właśnie leciał jakiś pokaz mody. Zagapiłam się na czarną modelkę w naprawdę zjawiskowej czerwonej sukience. Potem zauważyłam, że na ścianach wiszą obramowane fotografie kryształowych żyrandoli. Słyszałam, że takie są w większości pokojów, ale w naszym nie. Szkoda.
'Wczoraj skończyli montować w naszym apartamencie taki żyrandol. Jest niezwykły. Mama siedziała i wpatrywała się w niego godzinę.' - wyszeptał mi tata do ucha.
'Naprawdę?' - powiedziałam głośno.
'Mhm, na moje polecenie.'
'Naprawdę?' - powtórzyłam.
'Przecież mówię. Usłyszałem, że kupują nowy, ale mieli go dać do czterdziestki dwójki, udało mi się ich przekonać.'
Uśmiechnęłam się. To był mój pierwszy uśmiech od czasu, kiedy straciłam przytomność pięć dni temu.
         Wieczorem rodzice poszli zamówić kolacje, Zostałam sama w pokoju. Myślałam, że to już nigdy się nie zdarzy. Mama pilnuje mnie jak oczka w głowie. To przerażające, że potrafi jednocześnie oglądać telewizję i obserwować, każdy mój ruch.
Usiadłam na kanapie, wbiłam podbródek w kolana i patrzyłam na żyrandol. Był piękny. Setki kryształów delikatnie szeleściło na wietrzyku, który wlatywał do pokoju przez uchylone okno. Wstałam, stanęłam pod żyrandolem i wyciągnęłam rękę, by dotknąć najniżej osadzonego kryształu. Najpierw przejechałam po nim opuszkami palców, później przejechałam wzdłuż jego konturu i zaczęłam przerzucać go między palcami, a potem usłyszałam dziwny dźwięk, kryształy uderzały o siebie tak mocno, jakby zaraz miały się potłuc. Spojrzałam do góry i zanim zorientowałam się, że żyrandol w ogóle spada już zdążył rozbić się na mojej głowie.
Poczułam nieziemski ból, potem na chwilę zrobiło się ciemno, resztki kryształów rozbiły się o podłogę, w ich ślad poszła żarówka z której trysnęło kilka iskier, a następna byłam ja. Upadałam na nie i czułam jak ja też się rozbijam, ale to kawałki szkła i kamieni się we mnie wbijały. Kilka spadając drasnęło mnie po twarzy, a te na których siedziałam sprawiły, że na moich dżinsach zaczęły pojawiać się plamy krwi, które ciągle się rozszerzały. Po chwili z czoła uleciało mi kilka czerwonych kropli, otarłam je, a kiedy znów spojrzałam w dół zorientowałam się, że siedzę w kałuży krwi. Może to dlatego, że tyle jej straciłam, a może po prostu osłabił mnie jej widok, ale poczułam, że znów tracę kontakt z rzeczywistością.


/Diana

środa, 17 grudnia 2014

What happened? 2 #7

Of diary Nelly

         Niepewnie weszłam na klatkę schodową i rozejrzałam się uważnie dookoła. W głowie mi szumiało i nie mogłam się skupić. Prawie potknęłam się o krawędź pierwszego schodka i zaczęłam ciężko dyszeć. Każde kolejne stawienie stopy i odbicie się od drewnianej powierzchni było wyczerpujące i ledwie wykonalne. Wiedziałam, że już za chwilę zrobię coś nielegalnego i niebezpiecznego. Dlaczego w ogóle chcę to zrobić? Musiałam na chwilkę przystanąć, wziąć głęboki oddech i sobie to przypomnieć.
Oczywiście robię to dla Adele. Czuję katastrofę w powietrzu i znowu muszę wziąć sprawę w swoje ręce. Poprzednim razem znalazłam w jej pokoju pamiętnik, który niewątpliwie przesądził o jej życiu. Nie wiem czy to intuicja, czy może strach, ale coś podpowiada mi, że muszę.
         Przebiegłam resztę schodków i już z daleka zobaczyłam taśmę policyjną przed drzwiami mieszkania. Ominęłam ją wyginając się do tyłu, cofnęłam o trzy kroki i poważnie się jej przyglądałam. Potem przyszła mi do głowy myśl, że jeśli zamontowali tu kamery, a one w tej chwili mnie nagrywają to będę miała spore kłopoty. Tak naprawdę to nic jeszcze nie zrobiłam, ale czy to nie podejrzane, że stoję przed tymi drzwiami i przyglądam się im od kilku minut, a w dodatku widać, że jestem zdenerwowana? Machinalnie się odwróciłam i mocno zacisnęłam powieki. Po chwili zebrałam się w sobie i nieśmiało odwróciłam. Spojrzałam na drzwi i w okolice, na wszelki wypadek sprawdziłam na całym piętrze i nigdzie nie było podglądu. Odetchnęłam z ulgą, ale tylko na chwilę. A jeśli jacyś ciekawscy sąsiedzi właśnie obserwują mnie przez dziurki w drzwiach? Na przykład nadęty pan Crosbie, który cały dzień chodzi w szlafroku i siedzi w oknie. Zawsze dziwnie na mnie patrzył. A Adele, kiedyś wspominała mi, że jest donosicielski! Przecież sama pamiętam, że kiedy miałyśmy po osiem lat i bawiłyśmy się na nowo postawionej huśtawce pod jej blokiem siedział w samiuteńkim szlafroku (jak mu nie wstyd!) na ławce na przeciwko i czytał gazetę, która była tylko przykrywką! Od czasu do czasu zerkał na nas albo na dwie panie, które w ogródku jednej z nich, za niskim płotem piły kawę i zawzięcie o czymś dyskutowały. Wtedy Adele posadziła na huśtawce swoją lalkę i obie zaczęłyśmy ją huśtać. Na początku delikatnie, przy okazji chichocząc pod nosem, ale z czasem to stało się konkurencją brzmiącą ,,Kto wyżej rozhuśta lalkę?''. Kiedy Adele szarpnęła siodełko do tyłu i pchnęła je do przodu coś zaświszczało i lalka upadła na trawę, a huśtawka zawisła krzywo w skutek pękniętego jednego z sznurów. Wystraszone uciekłyśmy do mieszkania Adele i walczyłyśmy z wyrzutami sumienia, gdy po około pół godziny mama Adele wpadła do pokoju i zganiła nas za zepsutą huśtawkę. Ciekawe kto mógł jej o tym powiedzieć?
Dlaczego teraz miałby nie zadzwonić na policję i powiedzieć, że dziewczyna z otoczenia Adele zachowuje się podejrzanie i ciągle kręci się pod jej drzwiami?
         Rozmyślałam tak jeszcze długo, aż w końcu się tym przeładowałam i po prostu mi to zobojętniało. Wyrzuciłam wszystkie obawy z głowy, zwinnie prześlizgnęłam się nad taśmą i nacisnęłam na klamkę. Zamknięte. Oczywiście, że zamknięte! Na co liczyłam?! Że drzwi będą czekały otwarte, a komisarze wprowadzą mnie do środka?!
         Chciałam zrezygnować. Zdawało się, że nie ma sposobu. Bo co? Miałabym wyważyć drzwi? Ale w chwili, gdy stawiałam uniosłam stopę do wyjścia przypomniał mi się jeszcze jeden moment z udziałem szanownego pana Crosbiego.
Niedługo po incydencie z huśtawką oglądałyśmy u Adele film szpiegowski. Byłyśmy zachwycone i zaczęłyśmy bawić się w agentki. Zwinęłyśmy pani Green buty na obcasie i poczłapałyśmy na korytarz. Akurat minął nas pan Crosbie. Posłał nam lekceważące spojrzenie i chyba prychnął, nie pamiętam. Ale to był wyjątkowy moment. Nie miał szlafroka! To znaczy... nie był nagi. Wręcz przeciwnie. Miał na sobie granatowy garnitur, wystawne buty, żółty krawat i ulizane włosy. Zgodnie stwierdziłyśmy, że to podejrzane, a jako tajne agentki musiałyśmy to sprawdzić. Pozwoliłyśmy mu opuścić blok, a potem przykleiłyśmy się do okna i obserwowałyśmy w którym kierunku idzie. A potem oczywiście go śledziłyśmy. Chowałyśmy się za budynkami, drzewami albo wpadałyśmy do sklepów i czatowałyśmy przy drzwiach, a potem zostawiając zszokowane kasjerki z hukiem znów wypadałyśmy na drogę. Ostatecznie okazało się, szedł na randkę. Jego wybranka była w około jego wieku. Na twarzy miała już sporo zmarszczek, blond, a raczej żółte włosy miała spięte w elegancki kok, a sukienka była brązowa, w stylu vintage. Spotkanie odbyło się w jej ogrodzie, na tyłach domu. Nie było żadnego ogrodzenia, wiec bez trudu schowałyśmy się za rogiem budynku i podekscytowane obserwowałyśmy jego zaloty. Już po kilku minutach zaczął świntuszyć, a ona jak mi się zdawało, żeby się od tego uwolnić poszła po ciastka do domu. Weszła frontowymi drzwiami, ale wyszła głównymi. Nieoczekiwanie złapała nas od tyłu za ramiona i zaczęła się wydzierać. Przybiegł pan Crosbie i na nasz widok dostał szału. Rzucił się w naszym kierunku, a my piszcząc zaczęłyśmy uciekać. Gonił nas całą drogę. Szczęście, że nie był zbyt szybki, bo na tych obcasach mamy Adele nie byłyśmy bardzo zwinne. Problem pojawił się, kiedy drzwi od mieszkania Adele były zamknięte, a wrzeszczący pan Crosbie już się zbliżał. Adele w ostatniej chwili przypomniała sobie, że w szafce przy drzwiach mają zapasowe klucze. Szybko je znalazła i przekręciła kluczyk. Wpadłyśmy do środka, a pan Crosbie stał z ramionami sztywno uniesionymi tak, że stykały się z uszami tuż przed nami. Zaczął wyklinać i mówił jakie to my jesteśmy, wtedy zauważyłam, że wargi Adele drżą, a w oczy wkradają się łzy, niewiele myśląc zatrzasnęłam facetowi drzwi przed nosem i obie wybuchłyśmy śmiechem. Ale chodzi o to, że zapasowe klucze zawsze są w szafce obok drzwi.                                                                                                                                                                    Uśmiechnęłam się do siebie i zwróciłam oczy na szafkę - której nie było. Znów zaczęłam panikować, ale szybko znalazłam daną szafkę. Po prostu była w  innym miejscu. Spokojnie do niej podeszłam i delikatnie otworzyłam drzwiczki. Zobaczyłam tam stare, ubłocone kalosze taty Adele, reklamówki z ciuszkami dla lalek, kasety video z naszymi ulubionymi bajkami i zwinięty w rulon dywan w środku którego były klucze. Naprawdę tam były! Trzymałam mały złoty kluczyk i zdałam sobie sprawę, że teraz naprawdę mogę tam wejść. Mogę wejść do miejsca w którym przed kilkoma dniami doszło do próby zabójstwa mojej przyjaciółki.
*
         Drżącą ręką zamknęłam drzwi najciszej jak umiałam. Poczułam chłód. W przedpokoju było strasznie zimno i ciemno. Nie fatygowałam się, aby zdjąć buty, po prostu weszłam do salonu i nieufnie pociągnęłam nosem. Co opowiadała mi mama? Cyjanowodór ma zapach gorzkiej figi? Migdału? Przydałoby się wiedzieć. W każdym razie nic nie poczułam i trzymałam się na nogach mimo strachu. 
         Podeszłam do jednego z dwóch, dużych, pięknych, białych okien, które zawsze strasznie mi się podobały. Przyłożyłam dłonie do szyby i zalana wspomnieniami - tymi miłymi, z szczęśliwych czasów dzieciństwa, nie z czasów Clarie - zaczęłam szukać miejsca w którym stała huśtawka, 
A wtedy zobaczyłam stojącego na dworze pana Crosbiego, który w tej chwili podniósł głowę zajrzał do okna. Padłam na kolana, a potem całkiem położyłam się na beżowym dywanie opierając się wyłącznie na łokciach. Chyba mnie nie zauważył. 
         Weszłam do pokoju Adele i rozpoczęłam poszukiwania. Stukałam w podłogę i poza miejscem w którym rok temu znalazłam pamiętnik nic nie było wydrążone. Potem zaczęłam szukać czegokolwiek - jakiegoś woreczka po owocach, pestek na biurku albo... Znalazłam coś. 
Schyliłam się i podniosłam białą karteczkę z wydrukowanymi literami ,,Az illat a vér''. Znam tę nazwę, tylko skąd...      
         Nagle poczułam coś dziwnie niepokojącego. Jeszcze raz wciągnęłam powietrze przez nos. Nic nie poczułam. Drgnęłam, usłyszałam szmer i poczułam czyjąś obecność. Tak, wtedy zorientowałam się, że ktoś za mną stoi. 


/Diana

sobota, 6 grudnia 2014

What happened? 2 #6

Of diary Adele

         Mama tysiąc razy tłumaczyła mi co się wydarzyło, sama słyszałam każdą jej rozmowę z lekarzem, ale wciąż nic nie rozumiem. Jaki cyjanowodór? Co ta trucizna robiła u mnie w pokoju? Jak długo byłam w śpiączce? Dlaczego nie umarłam? 
Boję się. Boję się o swoje życie. Nie chcę, żeby powtórzyło się to co rok temu. Co to ma być?! A jeśli... Clarie żyje?! To możliwe! Wszyscy myśleli, że umarłam, też miałam postawiony grób, a na co wyszło?! Może ona ukrywa się gdzieś na odludziu? Przekupiła kogo trzeba i symulowała śmierć? Może to ona włamała się do mojego mieszkania i ukryła gdzieś tę cholerną roślinę?! 
         Cały ranek tylko płakałam i myślałam. Śmierć to straszna rzecz. Co by było gdybym w końcu umarła? Mi pewnie byłoby obojętnie... już by mnie nie było, nie istniałabym. Ale moi rodzice? Nelly? Właściwie wiem co by było. Rodzice popadli by w depresję, a Nelly szukałaby mordercy i w końcu sama ściągnęłaby na siebie śmierć. Tak jak rok temu. Ja nie chcę, żeby tak było. Chcę żyć, chcę być z nimi, chcę kochać. Nie chcę nigdy przestać żyć. I nie chcę, żeby moja rodzina i Nelly umierali. Nie chcę, żeby ktokolwiek umierał. Każdy dzień bez mamy albo taty... bez nich obojga. Jeśli miałabym zdecydować kiedy mam umrzeć to dzień przed nimi. Ale cholera nie chcę! Śmierć to jedyne czego się boję! Wiem, że kiedyś nadejdzie, ale... jeszcze nie teraz! O wiele łatwiej byłoby gdyby ktoś nie próbował na siłę zmusić mnie do odejścia z tego świata. 
Jak mam się przed tym kimś bronić? Nawet nie wiem kim jest. Czy w ogóle jest jakieś rozwiązanie, czy jestem skazana na taki los? Myślałam o tym i wtedy spojrzałam na okno. W oddali stało mnóstwo domów, za nimi stek drzew, a dalej jakieś pagórki, większe i mniejsze. I wpadłam na rozwiązanie. Wystarczy uciec. Na te pagórki albo dalej. Na jakiś czas. Nikt by mnie tam nie znalazł...

_____________________________________
Dzięki za przeczytanie. :*

/Diana

What happened? 2 #5

Of diary Nelly

       Wszystko. Wszystko o czym chciałam zapomnieć powraca. Dlaczego właśnie my? Dlaczego Adele? Jak to możliwe, że ciągle przydarzają się jej takie rzeczy? Clarie nie żyje! Kto jeszcze chciałby zrobić Adele krzywdę? Bo nie wierzę, że to przypadek. Nie wierzę, że policja uznała, że to jakiś wypadek. Jak mogli nie wykryć żadnych śladów tego czegoś?! Co innego miałoby ją doprowadzić do takiego stanu?! To się znowu zaczyna! Znowu ktoś chce ją zabić! Czy tylko ja to dostrzegam?! Czy rodzice Adele wierzą w te bzdury o bezpieczeństwie Adele?! Nie obchodzi mnie, że wkrótce się obudzi! Przecież prędzej czy później ktoś znowu to zrobi!
         Dwa razy byłam w szpitalu, w ciągu dwóch dni. Ciągle jest w śpiączce, ale doktor zapewnia, iż nic już jej nie grozi i lada chwila się wybudzi. Jasne! Jak tylko wyjdzie ze szpitala ktoś wyskoczy zza rogu i poderżnie jej gardło! ...wyobraziłam to sobie. I nienawidzę siebie za tę myśl. Ja po prostu chciałam żebyśmy obie były szczęśliwe. Chciałam jeździć na plażę, chodzić na zakupy... A mam kolejnego mordercę! I proszę. proszę... cyjanowodór? Ten ktoś musi być lepszy od Clarie skoro udało mu się to zdobyć i w dodatku pozbyć tak, żeby nie zostało śladu.
*
         Mama powiedziała, że Adele się już obudziła i ma się dobrze. Musi tylko zostać dwa dni na badaniach i spokojnie może wracać do domu. Chwilę po tym jaki mi to powiedziała przyszli rodzice Adele. Przywitałam się i zaparzyłam im kawy, a potem grzecznie poszłam do pokoju, ale muszę przyznać, że podsłuchiwałam. No bo oczywiście o tym rozmawiali. 
         Pani Green chciała zatrudnić dla Adele ochroniarza, ale pan Green uznał, że to głupota i, że Adele nic nie grozi. On też wierzy, że to wypadek. Spodobał mi się pomysł z ochroniarzem. Byłoby ciężko, ale on trzymałby się w odpowiedniej odległości i wyłącznie w razie niebezpieczeństwa wkroczył do akcji. Niestety tak jak się spodziewałam pan Green postawił na swoim. 
Dowiedziałam się też, że na razie nie mają zezwolenia, żeby przebywać w mieszkaniu, mimo tego, że nic tam nie znaleziono i państwo Green tymczasowo mieszkają w hotelu ,,Crystal'', który zawdzięcza sobie tę nazwę tym, że w prawie każdym pokoju i apartamencie mają kryształowe żyrandole. W ich apartamencie - nie. 
         Pewnie minie trochę czasu zanim znów zobaczę Adele, bo jutro nie mogę do niej iść,a po jutrze będę zajęta. Postanowiłam sama poszukać dowodów zbrodni. 

_________________________
Ustaliłam termin pojawiania
się rozdziałów. 
W soboty i niedziele
o godz. 18.00
(Dziś wyjątkowo o 16.30 xd)

/Diana

sobota, 29 listopada 2014

What happened 2 #4

Of diary Adele

         Stałam. Patrzyłam w jeden punkt na ścianie, który wciąż się przesuwał. Pociłam się. Cała dygotałam. Płakałam z bólu. Moja krtań gwałtownie się rozsunęła i zacisnęła mocniej niż powinna. Przestałam oddychać. A potem spadła na mnie ciemność. Nadal stałam, pociłam się i płakałam, ale nie widziałam nic poza nią. Otuliła mnie wraz ze strachem. A potem usłyszałam huk i zdałam sobie sprawę, że uderzyłam kolanami o podłogę. Zaraz potem bezwładnie upadłam do przodu i uderzyłam głową o róg łóżka, potem jeszcze odbiłam czaszkę o panele i się poddałam. Pozwoliłam sobie stracić czucie i jakąkolwiek orientacje. Słyszałam tylko walenie do drzwi i czyjś głos, który z czasem zamienił się w potworny ryk, a potem zaczął cichnąć i brzmiał głucho, jak wiatr delikatnie uderzał o moje uszy i szeptał mi okropne rzeczy. Szczątki tlenu ulotniły się z moich ust i poczułam spokój, ulgę, senność...
         'Co z nią będzie?'
'Mam nadzieję, że się obudzi.'
'Słucham?! Jak to ma pan nadzieję?! Ona musi! Co się stało?!'
'Prawdopodobnie się zatruła.'
'Co...? Czym?'
'Sądzę, że nawdychała się cyjanowodoru.'
'Co to do cholery jest?!'
'To nieorganiczny związek chemiczny zbudowany z wodoru, węgla i azotu. Występuje w kilku roślinach. Po dostaniu się do organizmu tworzy z jonami żelaza trwałe połączenia z Fe-CN, przez co blokuje proces przenoszenia tlenu z hemoglobiny do komórek. Zwykle zgon następuje w ciągu kilku sekund.'
'To nieprawda... skąd to wzięło się w naszym domu?!'
'Amigdalina to związek chemiczny występujący w nasionach wielu roślin ; pigwy pospolitej, czeremchy, moreli, wiśni... Nadaje pestkom specyficzny gorzki smak i aromat. W organizmie rozkłada się m.in. na cyjanowodór. Nie miała pani w domu jakiś podejrzanych owoców?'
'Nie... To brzmi strasznie. Ona przeżyje? Prawda? Przeżyje?'
'Szczerze mówiąc pierwszy raz widzę taki przypadek w którym pacjent... no cóż, przeżył. Dawka była bardzo mała i sprawnie udało nam się doprowadzić tlen do płuc Adele, ale nie ma pewności... cyjanowodór to okropna trucizna. Wykorzystuje się go jako gaz bojowy i wyrok śmierci... egzekucja, z udziałem komory gazowej. Niech pani nie płacze. Nie chciałem pani martwić, ale lepiej będzie jeśli będzie sobie pani zdawać sprawę z zagrożenia.'

___________________________________
Przepraszam, że post jest taki krótki, 
ale co tu dużo pisać?
Adele jest nieprzytomna. 
Owszem, słyszy, ale ledwo. 
Nie ma sił na jakiekolwiek przemyślenia, więc...
Dzięki za przeczytanie. :*
/Diana


What happened? 2 #3

Of diary Nelly

         Po rozmowie z Adele czułam się dziwnie. Mnie samej udzielił się jej ponury nastrój. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, więc milczałam. ,,Milczenie jest złotem''. Ale nie w tym wypadku. Widziałam, że Adele liczy, że powiem coś pozytywnego, ale nie sztucznego, że ją pocieszę, że pokażę, że rozumiem. Ale nie rozumiałam. W jednej chwili wszystko było w porządku, byłyśmy w ostatniej klasie gimnazjum, dni mało się od siebie różniły, były nudne, ale przyjemne, żyłyśmy w oczekiwaniu, że coś się wydarzy. W drugiej chwili zaczęłyśmy się oddalać, ja stałam się duszą towarzystwa, niedoszłą sympatią James'a i kimś zupełnie obcym dla samotnej ,,z wyboru'' Adele. A w kilku kolejnych chwilach gościłam na jej pogrzebie, znalazłam pamiętnik, zostałam zaciągnięta w krzaki przez dorosłego, podejrzanego o morderstwo mężczyznę i obudziłam się w piwnicy obok swojej ,,martwej'' przyjaciółki. Czy naprawdę wciąż musimy tylko o tym rozmawiać? Po co rozdrapywać rany? Chciałabym zapomnieć. A ona wciąż opowiada mi o coraz okropniejszych rzeczach, które przeszła. Ja patrzyłam na jej pełne wspomnień oczy, słuchałam mrożącego głosu, obserwowałam trzęsące się wargi i kończyłam swojego loda. Udawałam, że nie widzę jej cierpienia. Nie potrafiłam jej pomóc i nie miałam odwagi spróbować.
         Nie trzeba mówić, że przez resztę pobytu nad jeziorem prawie nic nie mówiłyśmy. Ale kiedy mama zatrzymała auto przed blokiem Adele, ona poruszyła ustami i zauważyłam bezgłośne ,,dziękuję''. Za co?
         Tata wrócił do domu dopiero pod wieczór. Pogwizdywał, szczerzył się do mamy i machał z satysfakcją wiadrem pełnym ryb.
'Zgadnijcie co dziś na kolację!' - powiedział i dumnie wypiął pierś.
'Zabawne.' - mruknęła mama, ale w jej oczach widziałam podziw. A może zdziwienie? Ja sama byłam zaskoczona. Tata zawsze kochał łowić ryby, ,,to go relaksowało'', ale był w tym beznadziejny.
'Tato, sam to złowiłeś?' - nie mogłam się powstrzymać i zapytałam. Mama natychmiast wybuchła śmiechem, a tata spochmurniał.
'Nie.' - na tą odpowiedź mama jeszcze głośniej się zaśmiała.
'A kto ci nałowił tyle ryb?' - zapytała.
'Nie ,,nałowił'', tylko pomógł! - poprawił - Matthew później do nas dołączył.'
Stwierdziłam, że lepiej nie mówić Adele, że jej tata tam przyjechał. To chyba jasne po co. Dostała by szału wiedząc, że tata pilnuje ją z ukrycia.
'Nelly?' - dobiegł mnie głos mamy. Oderwałam wzrok od zapowiedzi ,,Cook with Loren Foster!''.
'Tak?'
'Nie chciałabyś pracować?'
'Co?'
'No... złapać kilka funtów w czasie wakacji? Wydałabyś je na jakieś ciuchy, bilet do kina albo...' - zająknęła się.
'W porządku. Ale gdzie miałabym pracować?'
'Dzisiaj na rybach był mój stary kolega - wtrącił tata - I powiedział, że szuka pomocy w sklepie z przynętą. A ja na to ,,Hej! Moja siedemnastoletnia córka chętnie ci pomoże!''.'
Zmarszczyłam brwi. Więc o to im chodziło?
'O nie! Nie wchodzę w  to.'
'Ale dlaczego?' - słodko zapytała mama i objęła mnie ramieniem.
'Bo babranie się w robakach to moje wymarzone zajęcie. - wstałam, ale nie zrobiłam ani kroku. Odwróciłam się i nachyliłam się, by dać mamie całusa w policzek. - Ale sam pomysł pracy nie jest zły. Na pewno czegoś poszukam.'
*
         Następnego dnia obudziłam się później niż zamierzałam. Za to byłam pełna energii. Pomyślałam, że wyciągnę dziś Adele na miasto i powiem jej, że zamierzam znaleźć pracę. Oczywiście wiedziałam, że perspektywa wyjścia poza jej cztery ściany ją nie zachwyci, ale cały czas siedząc w domu można zwariować. No i kto by zrozumiał Adele? Wciąż narzeka, że rodzice nie pozwalają jej wychodzić, a gdy przyjdzie co do czego to zapiera się przed tym rękami i nogami. 
         Otworzyłam okno na oścież i wystawiłam rękę. Natychmiast spadło na nią gorąco słońca. To naprawdę dziwne, że w Londynie utrzymuje się taki upał. Ubrałam dżinsowe spodenki i różowy top, włosy spięłam w kok i wyszłam. Dopiero po drodze przypomniało mi się, że zapomniałam o śniadaniu. Szłam chodnikiem i podziwiałam jak pięknie wygląda Londyn oblany słonecznym blaskiem. Minęłam cukiernię, kiosk z gazetami i bank, a wtedy zobaczyłam, że w miejscu, gdzie stał stary, prawie rozpadający się dom pojawił się piękny, pomalowany na miętowo i biało budynek z szyldem głoszącym ,,Az illat a vér''. Ciekawe po jakim to.
         Zapukałam do drzwi. Nic. Jeszcze raz, potem drugi. Nic. Poddałam się. Zawróciłam i zbiegłam po schodkach. Pod blokiem zobaczyłam srebrne Mitsubishi, które rodzice Adele kupili cztery miesiące temu. Uśmiechnęłam się.
'Dzień dobry!' - zawołałam, kiedy z auta wynurzyła się zgrabna sylwetka pani Green.
Pomachała mi.
'Przyszłaś do Adele?'
'Tak.' - odpowiedziałam i wychyliłam głowę, by zobaczyć ją na tylnym siedzeniu.
'Jest w domu. Idź!'
Skinęłam głową i weszłam na klatkę schodową. Dlaczego mi nie otworzyła? Myślałam, że po naszej szczerej rozmowie jest w porządku. Te jej humorki są denerwujące.
Załomotałam do drzwi i tak jak się spodziewałam nie otworzyła mi.
'Adele, wiem, że jesteś w środku! O co ci chodzi?! Masz jakiś problem?!' - wykrzyknęłam z irytacją przybliżając usta do drzwi. Cisza.
Po chwili usłyszałam przekręcający się kluczyk, świszczące zawiasy i zza drzwi obok wysunął się jakiś starszy pan przyodziany w szlafrok i kapcie. Odskoczyłam od drzwi jak oparzona. Przejechał po mnie wzrokiem. Pokręcił głową, schylił się po gazetę leżącą na wycieraczce i z powrotem zniknął w drzwiach. Zacisnęłam i poluźniłam pięści. Chwyciłam za klamkę i szarpnęłam. Drzwi były otwarte. Ukazał mi się prostokątny przedpokój i swoja wściekła postać w lustrze stojącym naprzeciwko. Zamknęłam drzwi i mocno stąpając po panelach wkroczyłam do salonu.
'Adele?!' - zawołałam i nawet nie czekałam na odpowiedź. Z hukiem wpadłam do jej pokoju i szybko objęłam spojrzeniem łóżko, biurko, balkon i szafę. A potem ją zobaczyłam.
Leżała nieprzytomna na podłodze.

___________________________________________________
Dziękuję za przeczytanie. :*
/Diana


niedziela, 23 listopada 2014

What happened? 2 #2

Of diary Adele

         Podobały mi się deszczowe, a nawet burzliwe dni w Londynie. Nienawidzę gdy jest tak gorąco. Przesiedziałam w tym skwarze cały dzień.  A przecież zapowiadało się tak dobrze. Obudziłam się o ósmej i przeleżałam w łóżku jeszcze godzinę. Później do pokoju wparowała mama, żeby jak co rano sprawdzić czy wszystko w porządku. Chociaż ona twierdzi, że po prostu przychodzi wywietrzyć pokój. Powiedziała mi, że dzwoniła pani Bell i spytała czy Nelly może dziś przyjść. I właśnie ta wiadomość tak mnie uszczęśliwiła. Pobiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam szorty i spraną, czerwoną koszulkę, związałam włosy w koński ogon i wesoła podążyłam do kuchni. Już chwytałam za klamkę, gdy mama położyła mi dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam na nią pytająco.
'Przebierz się.' - powiedziała.
'Po co? Nie będziemy nigdzie wychodzić.'
Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Mama zmarszczyła czoło.
'Przebież się.' - powtórzyła.
Zrozumiałam, że coś jest nie tak. Ściągnęłam brwi, zrzuciłam dłoń mamy ze swojego ramienia i poszłam otworzyć drzwi. Na szczęście zobaczyłam tam Nelly. Była cała rozpromieniona. Podejrzliwie spojrzałam na jej ubranie. Miała na sobie rybaczki i zieloną tunikę przeszywaną złotymi cekinami. Zauważyłam obwiązany wokół szyi sznureczek od stroju kąpielowego i to mnie dobiło.
'Cześć!' - zawołała.
'Cześć.' - mruknęłam jednocześnie się odwracając. Tak jak myślałam stała za mną mama.
'Wejdź Nelly.' - zagruchała - 'Adele musi się jeszcze przebrać.'
Czułam jak uderza we mnie fala wiatru, kiedy uśmiechnięta Nelly mijała mnie i szła za mamą do salonu. Natychmiast mój humor i nadzieje na spokojny dzień się zepsuły. Nienawidzę upałów, nienawidzę wychodzić z domu, nienawidzę, kiedy mama mnie oszukuje. Co jej przyszło do głowy?! ,,Dzwoniła pani Bell i spytała czy Nelly może przyjść.''
'Jak mam się ubrać?' - zapytałam hamując napad złości.
'Krótko, jest potworny skwar. Tylko nie zapomnij o kostiumie! Jedziemy nad jezioro!' - zawołała Nelly wychylając głowę z salonu.
Więc nad jezioro?
Specjalnie zapomniałam stroju. No i zmieniłam tylko koszulkę. Rzuciłam czerwony podkoszulek w kąt pokoju i zarzuciłam na siebie niebieską koszulę w czarne i białe kraty.
         Jechałyśmy czarnym Audi 8 po pełnej autostradzie. Prowadziła pani Bell, która cały czas się uśmiechała, gładziła skrawek swojej zwiewnej, żółtej sukienki, podkręcała klimatyzację i odwracała głowę, by spojrzeć na swoją córkę i na mnie. Jechałyśmy w ciszy, daleko od siebie. Mrużyłam oczy i gapiłam się w szybę.
'Co tam tak cicho?!' - zaśmiała się pani Bell.
Nelly wzruszyła ramionami, obróciła się w moją stronę i otworzyła usta , by coś powiedzieć, ale w tej samej chwili odwróciłam się do niej plecami i wróciłam do poprzedniego zajęcia, a ona nic nie powiedziała. Na nią też byłam zła. Doskonale wiedziała, że nienawidzę pływać, nienawidzę wychodzić z domu i nienawidzę upałów. Wszyscy chcą mnie uszczęśliwić, chcą, żebym zapomniała co się wydarzyło i zachowywała się jak Nelly. To irytujące. Niech sami przeżyją to co ja. Nigdy o tym nie zapomnę. Jestem bardzo szczęśliwą osobą, jeśli mogę robić to co lubię. Nie jestem Nelly i nie zamierzam nią być.
         'Okej dziewczyny, teraz słuchajcie! Idę teraz do taty, jasne Nelly? Łowi ryby na drugim brzegu z kolegami. Jeśli chcecie pływać to tylko tu. Dalej jest zakazane. Dam wam trochę pieniędzy, kupcie sobie lody albo colę... Tylko nie odchodźcie za daleko, a najlepiej to nigdzie nie idźcie. Uważaj na siebie Adele! Twoja mama mnie zabije jeśli cokolwiek ci się stanie... O rany! Miałam nie zostawiać cię samej! Chyba jednak tu z wami pobędę.'
Myślałam, że spalę się ze wstydu. Na litość boską! Mam siedemnaście lat! Chyba mogę posiedzieć z przyjaciółką dwie godziny na drugim brzegu jeziora? Co ta mama wymyśla?!
'Mamo, daj spokój.' - powiedziała powoli Nelly. Chyba dostrzegła moje zażenowanie.
'Przykro mi skarbie.'
'Chcesz nam zepsuć wyjazd? Cały czas będziesz nas widzieć. Drugi brzeg nie jest tak daleko. Patrz!' - wyciągnęła rękę i pomachała do swojego taty, który natychmiast odmachał, a potem schylił się i zaczął grzebać w koszyku.
'No dobrze.' - westchnęła mama Nelly i podała córce 7 funtów.
'Dzięki' - powiedziała i cmoknęła mamę w policzek.
         'Masz na coś ochotę?' - spytała mnie gniotąc w dłoni banknoty.
'Nie' - odpowiedziałam nieprzyjemnym głosem. Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało, ale tak wyszło. Nelly głośno westchnęła, być może miała dość mojego zachowania. Pech.
'To może pójdziemy popływać? Tylko uważaj, na początku są ostre kamienie i strasznie kuje w stopy, a twoja blizna...'
'Zapomniałam stroju.' - przerwałam jej.
Zacisnęła usta i przez chwilę miałam wrażenie, że jest na mnie zła, ale potem spojrzała na mnie ze współczuciem. Nienawidzę tego spojrzenia.
'Adele... czy coś się dzieje?' - zapytała łagodnie i wyciągnęła w moją stronę rękę. Odruchowo się odsunęłam. Tak mi już zostało od czasu, kiedy Clarie... Czy to możliwe, że rzeczywiście mam problemy? Naprawdę tak strasznie się boję?
'Adele?'
'Nie, nic się nie dzieje. Jak cokolwiek miałoby się dziać, gdy mama ciągle trzyma mnie za rękę?'
'Masz ochotę pogadać?'
'Nie'.
W czym mi pomoże ta rozmowa? Dzięki niej mama nie zwróci mi wolności, dzięki niej nie pozbędę się wspomnień.
'Proszę cię.' - to brzmiało prawie jak błaganie - 'Adele, przecież my się od siebie odsuwamy! Nie widzisz tego? Dlaczego się tak zachowujesz? Co ja ci zrobiłam?'
Widzę, że się odsuwamy. Ale to tylko wina Nelly. Co mi zrobiła? Przestała mnie traktować jak przyjaciółkę. Teraz jest moją niańką.
Ale kiwnęłam głową. Zgodziłam się z nią porozmawiać, ale tylko dlatego, że w jej oczach pojawiły się łzy.
Poprowadziła mnie na proste, króciutkie molo i usiadła na jego brzegu. Dołączyłam do niej. Nagle poczułam obok siebie intensywny ruch i wpadłam w panikę, spróbowałam się podnieść, ale straciłam równowagę i przechyliłam się do przodu. W ostatniej chwili mocniej zacisnęłam palce o krawędź deski i udało mi się uniknąć kontaktu  z wodą.
Popatrzyłam na Nelly. Była tak samo przerażona jak ja.
'Boisz się mnie?' - wykrztusiła.
Zdziwiłam się.
'Nie! Dlaczego?'
'To czego się boisz?'
Przełknęłam ślinę chyba za głośno. W końcu zdecydowałam się poddać. Zdjęłam ze stóp czerwone japonki, położyłam je obok na molo i zanurzyłam stopy w lodowatej wodzie. Przeszedł mnie dreszcz.
'Jej się boję.' - spojrzałam na błękitne, bezchmurne niebo i zastanawiałam się czy istnieje życie pozaziemskie. Czy Clarie mnie teraz słyszy, widzi? Czy mnie obserwuje?
'Ja też się jej boję.' - powiedziała cicho i odwróciła głowę przy okazji machając mi włosami przed twarzą. -Ale ona nie żyje. Wiesz to. Już nigdy cię... nas nie skrzywdzi.'
Znów na mnie popatrzyła. Chyba oczekiwała, że coś odpowiem. Ale ja ciągle patrzyłam w pustą przestrzeń.
'Myślisz, że ona mnie obserwuje?'
'Co?' - nie zrozumiała mnie.
'Jeśli jest duchem to...'
'Duchy nie istnieją kochana.' - zaśmiała się, chociaż według mnie ta sytuacja nie była zabawna. Może chciała rozładować napięcie? Za późno. Sama chciała pogadać.
'Chodzi mi o to, że jeśli po śmierci jest coś jeszcze, a ona może mnie widzieć to myślisz, że mnie obserwuje?' - dopiero wtedy na nią spojrzałam, a ona wyglądała na wystraszoną. Wyczuła jakieś zagrożenie? Ktoś za mną stoi? Wychyliłam głowę, by to sprawdzić, ale zobaczyłam tylko dwójkę dzieci odbijających w wodzie wielką, nadmuchiwaną piłkę plażową.
'Często o tym myślisz?' - zapytała, jakby z trudem.
'Nie.' - odpowiedziałam szczerze. Przecież chwilę temu na to wpadłam. - Coś nie tak Nelly?
'To dosyć... przerażająca myśl.'
'Myślisz, że to możliwe?'
Po tych słowach zerwał się mocny wiatr, który szarpnął wodą tak, że mocno uderzyła mnie w stopy.
Serce mi zamarło. Szybko wyciągnęłam nogi z wody i spojrzałam na Nelly, która wyglądała jakby została sparaliżowana.
'Cholera.' - powiedziała i wybuchnęła nieszczerym śmiechem. Widziałam, że się boi. I spojrzeniem usiłowałam ją zmusić, by się do tego przyznała.
'Adele, spokojnie! To tylko wiatr.' - jej głos się trząsł.
'Nena, boję się.'
Przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk, ale się nie uspokoiłam.
'Chodźmy na lody, okej?' - wyszeptała mi do ucha.
*
         Siedziałam na drewnianej ławce pomalowanej na biało pod niebieskim parasolem i patrzyłam jak Nelly idzie uśmiechnięta w moją stronę z rożkami lodów waniliowych w rękach... wiatr targał jej włosy. 
'Proszę.' - podała mi jednego jednocześnie siadając naprzeciwko. 
'Nelly, masz chłopaka?' 
Zesztywniała.
'Co? Czemu pytasz?'
'Jesteś z James'em?'
'Nie.' - jej oczy się zaszkliły. 
'Przykro mi.' - powiedziałam i położyłam dłoń na jej dłoni w ramach współczucia. 
'Nie trzeba. To zwykła świnia.'
Niechcący się zaśmiałam. Spojrzała na mnie zmieszana. 
'Przepraszam. Co ci zrobił?' 
'Z dnia na dzień zaczął mnie unikać, a zanim zdążyłam zapytać go 'dlaczego?' już spotykał się z Veronicą Torrow.'
'Głupi był.'
'Ale mi się podobał.'
'Jeszcze spotkasz swojego Romea.' - powiedziałam wyniośle. 
'Fu, mówisz jak moja mama!'
Uśmiechnęłam się. 
'A ty zachowujesz się jak moja niania.'
Jej mina zdradziła, że wie o co chodzi jeszcze zanim coś powiedziała.
'Martwię się. Tak jak wszyscy.'
'Za bardzo się martwicie. Ty też tam byłaś i masz normalne życie.'
'Ja tam byłam dwa dni, a ty rok. Wszyscy myśleli, że nie żyjesz...'
'Ale przeżyłam! To chyba wystarczający dowód tego, że umiem sobie radzić.'
'Adele... jeśli mogę spytać...'
'Tak?'
'Jak Clarie się porwała?'
Schyliłam głowę i utkwiłam spojrzenie w okrągłym stoliku,
'Szczerze mówiąc mało pamiętam...' - zaczęłam - To było dwa lata temu. Byłam na ciebie zła, bo znowu mnie olałaś... dla James'a. Wyszłam ze szkoły i ją zobaczyłam. Wtedy jeszcze jej ufałam, wtedy myślałam, że nazywa się Lisa Daris. Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się najsłodziej jak potrafiłam, teraz, kiedy wiem, że lubiła młodsze to jest mi niedobrze. Zapytałam czy rozmawiała już z Garett'em. Powiedziała, że tak i, że wszystko mi opowie jak tylko znajdziemy się w bezpiecznym miejscu. Pojechałyśmy metrem do parku na Oxford Street. O tej godzinie świecił pustkami. Usiadłyśmy na ławce, a Clarie wyjęła coś z torebki i straciłam przytomność. Kiedy się obudziłam byłam już w piwnicy. Leżałam na wycieraczce i oszołomiona podniosłam głowę, by zobaczyć nad sobą jej prawdziwe oblicze. Potem zrobiła to co od dawna chciała. Pomijając to, że wszystko mnie bolało, to czułam wstyd, nienawidziłam siebie za to, że byłam taka naiwna i głupia. Po woli zaczęłam tracić nadzieję i godzić się ze swoim losem. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Raz próbowałam uciec, ale wtedy Clarie mnie złapała, pobiła i rzuciła na podłogę. Po chwili wróciła z czajnikiem w ręku i wylała na mnie wrzątek. Nic mnie bardziej nie bolało. Wtedy chciałam tylko śmierci. Były też dni, kiedy wyjeżdżała, a ja nie miałam nic do jedzenia. Zostawiła mi tylko jedną, małą butelkę wody. Ledwo starczyło. Często chorowałam, ale nie kupowała mi leków. Przechodziło mi samo, ale po najmniej dwóch tygodniach. Raz kiedy spałam poczułam straszny, przeszywający ból w okolicach kostki. Obudziłam się i zobaczyłam obok w ciemnościach Clarie z zapalniczką. Moja stopa naprawdę się paliła. Zaczęłam płakać, zwijać się z bólu i błagać, by mi pomogła. Ogień dochodził do palców, a ona tylko się śmiała. W końcu ugasiła go jakąś szmatką.'

________________________________
Dzięki za przeczytanie. :*
/Diana


       

niedziela, 9 listopada 2014

What happened? 2 #1

Of diary Nelly


         Zaczęły się wakacje. Jest cudownie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w Londynie było tak ciepło i słonecznie. Liceum do którego uczęszczam zorganizowało wyjazd dla uczniów na Florydę, który ma trwać trzy tygodnie. Większość szkoły wyjechała. Ja nie. Właściwie to nigdzie w te wakacje nie wyjeżdżam. Adele też. Spędzamy wolne dni razem. 
         Adele bardzo się zmieniła od czasu sprawy z Clarie, właściwie wydaje mi się, że nawet wcześniej taka nie była. Nie umiem określić na czym konkretnie polega ta zmiana. Za to zaczęłam zastanawiać się co jest jej powodem. Może to przez regularne wizyty u psychologa? Przez to, że jej rodzice dostali świra na punkcie jej bezpieczeństwa? Przez to, że chociaż wróciła do starego życia, to nie jest tak jak dawniej? Przeszkadza jej nauka w domu? Ograniczone godziny powrotu do domu? Właściwie czy to w ogóle możliwe, żeby po przejściu tego co ona, w ogóle się nie zmienić?
Jej wygląd też jest inny. Jej włosy drastycznie pojaśniały przez ostatnie kilka miesięcy, stały się gęstsze i zaczęły układać się w delikatne fale. Bardzo mi się podobają. W jej oczach znów pojawia się błysk, ale tylko czasem. Już nie śmieje się i rumieni tak często jak dawniej. Wyszła ze stanu wygłodzenia i jej twarz nieco się zaokrągliła. Wszystkie strupy, sińce i obtarcia się zagoiły. Została tylko jedna blizna. Pod lewą kostką, ciągnie się w stronę palców u stopy. Adele powiedziała mi, że to po oparzeniu. Nie mam siły myśleć o tym co Clarie robiła jej przez rok. 
         A propo Clarie, to nie żyje. Ten policjant wykończył ją wtedy na dobre. Przeszła długą i bolesną śmierć... taką jaką życzyła nam. Na cmentarzu pojawił się nowy grób. Wykonano go z czarnego granitu. Niestety muszę przyznać, że jest bardzo ładny, błyszczy i ma zapisany piękny wiersz o aniołach, chociaż ona zapewne nie poszła do nieba. Mimo wszystko grób nie dorównuje innym - nie ma ani jednego znicza i bukietu kwiatów. To smutne. Nawet miałam ochotę kupić jej jakiś mały lampionik, ale wtedy przypomniało mi się jak kiedyś prawie zadusiła mnie na śmierć. 
         Garett ma się dobrze. Tak myślę. Zaraz po moich odwiedzinach u niego w domu, spakował walizki i wyniósł się do Nowego Jorku. Zastanawiałam się czy wziął ze sobą fotografię swojej córki - Emily - i czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczę. Nie to, że byłam z nim jakoś szczególnie związana, ale na pewno powinnam mu być wdzięczna. Może nie był subtelny i sympatyczny, ale próbował nam pomóc, zupełnie bezinteresownie, nie chciał tylko, żeby spotkało nas to co jego córkę. 
         A jeśli chodzi o mnie to nic się nie zmieniło. Nie potrzebowałam wizyt u psychologa, nie przechodziłam żadnej traumy po tym co się stało, szybko wróciłam do dawnego trybu życia. Gorzej było z rodzicami, ale w końcu oni też zaakceptowali przeszłość i zaczęli cieszyć się tym co jest. Uważają, że skoro Clarie Meynard nie żyje to na świecie nie ma już zła. Oczywiście się mylą, ale cieszę się, że nie przejmują się tak jak rodzice Adele. Ona nigdzie nie może sama wychodzić, a po zmroku w ogóle nie może podchodzić do drzwi ani okien, o wszystkim musi mówić rodzicom, ma ,,tym czasowo'' zawieszonego Facebook'a i inne tego typu strony. Współczuję jej, ale szczerze mówiąc rozumiem jej rodziców, sama czuję ulgę wiedząc, że Adele jest obięta całkowitą ochroną i nie możliwe jest, by jeszcze kiedykolwiek w życiu została oparzona, nawet gorącą herbatą w język. 


________________________________________

To właściwie rozdział zapoznawczy.
Nic się w nim nie dzieje.
Bohaterka objaśnia tylko jaka jest obecna sytuacja.
Aha, być może zauważyliście napis na górze
,,Of diary Nelly''
czyli
,,Z pamiętnika Nelly''.
W drugiej serii ,,What happened?'' będą przedstawione dwa punkty widzenia.
Nelly i Adele.
Mam  nadzieję, że poprawiłam się w pisaniu. 
Miłego dnia. :*

/Diana

piątek, 7 listopada 2014

ATTENTION!!!

CZEŚĆ.
Teraz szybko napiszę wszystko.

PO PIERWSZE;

Koniec z ,,My first real love...'' to był największy błąd jaki popełniłam na tym blogu!
,,What happened'' było o niebo lepsze i możecie spodziewać się dalszego ciągu.

PO DRUGIE;

Bardzo przepraszam za błędy w interpunkcji jakie popełniałam, po prostu nie przywiązywałam do tego dużej wagi, a to mogło was denerwować. Od teraz opowiadania będę pisać bardziej starannie, obiecuję.

PO TRZECIE;

Zastanawiam się nad wprowadzeniem na bloga nowości.
Coś w rodzaju przemyśleń, wiecie o co chodzi?
To może być fajne i być może przyciągnie więcej osób na bloga, bo naprawdę wyświetleń jest mało (ale czego się spodziewać po takim opowiadaniu?).

No i to by było na tyle w tym spontanicznym, ale ważnym poście.
Do zobaczenia!

/Diana

czwartek, 23 października 2014

,, Killing beauty ''... and Emeli Sandé!

Cześć. Dawno nie dodawałam posta, prawda?

Jakoś się rozleniwiłam. Postaram się poprawić. Dziś powinien być następny rozdział ,,My first real love...'. A wiecie co ostatnio zajmowało mi tyle czasu? Naprawdę świetna książka!

,,Zabójcze piękno'' Joy Fielding. Naprawdę polecam! Wiedzcie, że to kryminał. A rzadko zdarza mi się czytać. Można kupić tę książkę i dalsze jej tomy już nawet w Tesco. Ostatnio widziałam, że była na nie przecena. ;) Warto przeczytać! Ta książka jest dla mnie wielką inspiracją i następne opowiadanie też będzie kryminałem. A mówiłam ,,Nigdy więcej!''. Może nawet będzie to ,,What happened 2''?





Piękna piosenka. :')





/Diana

sobota, 20 września 2014

What happened? #17

Dziś jest ten dzień. Za godzinę mam spotkać się z Garett'em i zadać mu najważniejsze teraz pytania.
Przez pierwsze dwa dni oczekiwań byłam szczęśliwa, ale wczoraj zaczęłam mieć wątpliwości i zastanawiałam się co jeśli on jest podobny do Clarie.
. . .
Garett McWood mieszkał w wielkiej kamienicy w centrum miasta. Razem z tatą odszukaliśmy mieszkanie numer 7 na czwartym piętrze. Drzwi były zrobione z drewnianych desek, gałka była zardzewiała, a 7 krzywa. Zapukałam i delikatnie uchyliłam drzwi. Tata pomasował mnie po ramieniu i powiedział, że tu zaczeka. Weszłam do środka. 
Mieszkanie było małe. Na podłodze była wykładzina, ściany były białe, lekko szarawe, korytarz w którym stałam był wąski, po swojej lewej widziałam uchylone drzwi do łazienki, po prawej na oścież otwarte drzwi do kuchni, dalej inne zamknięte drzwi, a na przeciwko siebie miałam salon. Meble były brzydkiego, zielonkawego koloru, wyglądały odpychająco. Mały telewizor był włączony, właśnie leciały wiadomości. Zastanawiałam się czy puszczą coś o Clarie. Rozejrzałam się za Garett'em. Zapukałam do łazienki, nikt nie odpowiedział, zajrzałam - nic. Potem weszłam do kuchni, nikogo nie było. Dostałam się w głąb salonu i tam też go nie zastałam. Przeszukałam cały dom, oprócz... otworzyłam drzwi, które były umiejscowione obok kuchni. Garett siedział przy biurku i pisał coś na komputerze. Przyjrzałam mu się. Jego brązowe włosy były lekko zsiwiałe, na  nosie miał okulary z prostymi oprawkami, ubrany był w duży, wełniany sweter, czarne spodnie, a na nogach miał kapcie. Patrzył na mnie z ponurą miną. 
'Dzień dobry.', powiedział zimno.
Już miałam mu odpowiedzieć, gdy coś rzuciło mi się w oczy. Na stoliku nocnym przy łóżku stało w ramce zdjęcie młodej dziewczyny, miała około 14 lat. Uśmiechała się niewinnie i radośnie do aparatu, gniotła skrawek swojej różowej sukienki. Na ścianie wisiały jeszcze trzy jej zdjęcia. Przed szkołą z koleżankami, na basenie i na huśtawce. To znaczy, że on... on jednak jest pedofilem! Nie mogłam w to uwierzyć! Serce zaczęło mi bić jak oszalałe! Co miałam zrobić?!
'To moja córka'.
Zalałam się rumieńcem. Zauważył? A ja znów niesprawiedliwie go osądziłam.
'P-przepraszam.', wydukałam.
'Dlaczego chciałaś porozmawiać?'
'Mam do ciebie kilka pytań'.
'Jakie to pytania?'
'No więc... możesz mi powiedzieć skąd znasz Clarie?'
Garett spuścił wzrok i głośno wypuścił powietrze. Potem wziął w ręce inne zdjęcie swojej córki, którego wcześniej nie zauważyłam. 
'Moja córka Emily zawsze była uśmiechnięta i dużo mówiła. Któregoś dnia zauważyłem, że dziwnie się zachowuje. Nie chciała nic jeść, prawie nic nie mówiła, a jeśli już to szeptała, miała nieobecny wyraz oczu i była blada. Nie chciała ze mną o tym rozmawiać. Krzyczała na mnie i zamykała się w pokoju. Kiedyś przyjechałem do niej do szkoły i zobaczyłem ją z Clarie Maynard. Od razu wydała mi się podejrzana. Kiedy zapytałem o nią córkę udawała, że nie wie o co chodzi. Tego samego dnia obudziłem się w nocy i zauważyłem, że nie ma jej w pokoju. Na jej łóżku leżała kartka na której napisała, że ucieka do Lisy Daris. Policja jej szukała, ale bez skutku, tak samo jak Clarie. Wszyscy myśleli, że to Lisa Daris, a nikt taki nie istniał. Dwa lata temu zauważyłem ją na jarmarku, patrzyła na twoją koleżankę - Adele. Próbowałem ją ostrzec, ale wystraszyła się mnie. Jechałem za nią, nie chciałem by była następną ofiarą. Ale miała za dużo zaufania do Clarie, a ona to w końcu wykorzystała. To ona jest psychopatką, nie ja. A nie dawno zobaczyłem ciebie przy grobie Adele, Clarie opłaciła kogo trzeba i zakopali pustą trumnę, kłamiąc, że jest tam ciało Adele. Nikt nie chciał mnie słuchać. Zauważyłem, że Clarie obserwuje też ciebie. Postanowiłem ci pomóc, ale ty powiedziałaś policji, że jestem pedofilem i zabrali mnie do aresztu. Stamtąd nie mogłem ci pomóc. Po prostu nie chciałem byście skończyły jak moja córka.'
Jego stara twarz zalała się łzami. Poczułam do niego wielkie współczucie. Był takim dobrym człowiekiem, a los tak bardzo go ukarał. Patrzyłam jak jego ręce się załamują, a ramiona trzęsą. Widziałam zdjęcia jego zmarłej córki. Byłam bezradna i nic nie mogłam dla niego zrobić. 
Przytuliłam go mocno i wyszeptałam do ucha ; 'Dziękuję'.

/Diana

piątek, 19 września 2014

What happened? #16

Wieczorem usiadłam obok mamy na kanapie w salonie. Uśmiechnęła się i wróciła do poprzedniego zajęcia: oglądania swojego ulubionego programu o gotowaniu, 
Przez chwilę wpatrywałam się w telewizor i uważnie obserwowałam jak Loren Foster, prowadząca programu sieka szczypiorek. Potem błądziłam wzrokiem po suficie i wsłuchiwałam się w dźwięk wody z prysznica w łazience. 
'Chcesz mi coś powiedzieć?', spytała mama z podniesioną brwią. 
'Nie.'
Chciałam z nią pogadać o Garett'cie, ale nie bardzo wiedziałam jak zacząć. Przecież mama myśli, że to pedofil, który chciał mnie... A on jest niewinny i przeze mnie siedzi w więzieniu. Martwiłaby się gdybym o niego zapytała. Musiałabym jej wszystko tłumaczyć, a to jest ciężkie. Chociaż nie miałam wyjścia. Dźwięk cieknącej wody ustał.
'Mamo...', zaczęłam cicho, ale ona to usłyszała. Wyłączyła pilotem telewizor i popatrzyła mi w oczy.
'Mów co jest'.
Zmieszałam się. Jak mogłam tak długo myśleć i nic nie wymyślić! 
'Ja... jednak chcę z tobą pogadać'.
'Więc?'
'Co?'
'Mów!'
'To nie jest łatwe... daj mi chwilę'.
Mamę trochę te słowa zmartwiły, więc postanowiłam szybko mówić i mieć to za sobą.
'Pamiętasz jeszcze...? Wiem, że to dziwny temat, ale... To trochę niezręczne... Nic takiego się nie stało... Ja po prostu....', nienawidzę, kiedy nie umiem się wysłowić.
Tata owinięty ręcznikiem wszedł do salonu. 
'Ej, wiecie, że wypuścili dziś tego McWood'a?'
'A tak. Nelly, zapomnieliśmy ci powiedzieć'. 
No to fajnie. 
'Właśnie o nim chciałam z wami pogadać'.
'Naprawdę? Co z nim?', spytała mama,
'Noo... chciałabym z nim pogadać. To jakiś problem?'
Rodzice popatrzyli po sobie, co mnie bardzo zaniepokoiło. 
'Dlaczego chcesz z nim mówić?', zapytał tata. 
'Chciałabym się czegoś dowiedzieć'.
'Czego?'
'Na przykład... dlaczego próbował nas ostrzec? Skąd zna Clarie?..'
'To nie jest dobry pomysł.', ucięła mama.
'Ale mam prawo!', wstrzymałam oddech. 
Zapadła cisza. Tylko moje słowa dudniły mi w uszach. 
'Nelly...', wyszeptała czule mama.
'Mamo,  przecież on nie jest zły...'
'Ta cała historia jest zwariowana! Clarie też miała być dobra! I co?! Nigdy nic nie wiadomo!', mama wybuchła płaczem. 
Poczułam się okropnie. Dla niej ta sytuacja musiała być stresująca. Gdybym usiłowała ich dłużej przekonywać, tylko pogorszyłabym stan mamy, a nikt nie chce doprowadzać rodziców do płaczu.  Westchnęłam, wstałam i poszłam do swojego pokoju. 
Leżałam w łóżku i przypomniałam sobie, że nadal mam pamiętnik Adele. Wstałam  po niego. Usiadłam na ziemi i rozłożyłam go na kolanach. Chciałam poznać ostatnie zdanie. 

,,Chciałabym znów żyć normalnie.''

Uśmiechnęłam się. Jej życzenie się spełniło. Chociaż... jeszcze wszystko może się wydarzyć. Gdybym mogła porozmawiać z Garett'em! Jestem pewna, że wtedy wszystko byłoby jasne...
Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł tata. 
Ehh, będzie mówił o tym żebym uważała co mówię, bo mamie jest ciężko, martwi się o mnie i wszystko bierze do siebie. Tak myślałam, ale tak nie było. 
'Nelly, zdecydowaliśmy z mamą, że możesz się z nim spotkać, u niego w domu. Ale ja będę stał pod drzwiami, będziecie mieli piętnaście minut, potem wchodzę. Jasne?'
Pokiwałam głową. Wzruszyłam się tym, że rodzice mi ufają. 
'Pójdę do niego zadzwonić'.
'Dobrze! Emm... tato, przeproś go ode mnie'.
'Okej'.

Po kilku minutach tata wrócił i powiedział, że Garett chce się ze mną spotkać za trzy dni. 

/Diana

What happened? #15

Patrzyłam przed siebie przerażona. To co ona chciała zrobić było obleśne! Ale celowała w nas pistoletem i choćby dlatego nie miałyśmy wyboru. Widziałam jak mocniej ściska go w dłoni, a w jej oczach widać było złość, chciwość, pewność siebie i bezwzględność. Po policzkach pociekły mi łzy, I poczułam, że Adele delikatnie, ale zdecydowanie złapała mnie za rękę.
'Nie zrobimy tego.', powiedziała wręcz zuchwale.
Clarie zmarszczyła brwi i usłyszałyśmy strzał pistoletu.
Obie padłyśmy na ziemię. Serce mi waliło. Clarie mogła strzelić tylko w jedną z nas, mi nic nie było, więc... Szybko odwróciłam głowę w stronę Adele czując w oczach nowe łzy.
Ona też na mnie patrzyła, była tak samo zszokowana jak ja.
Machinalnie popatrzyłam na Clarie. Leżała na ziemi, tym razem martwa na dobre. Wokół niej płynęła stróżka krwi. Podniosłam głowę. W piwnicy było około dwunastu policjantów. Większość otaczało Clarie, dwoje zdejmowało beczkę z omdlałego sierżanta, jeden podszedł do nas i podał dłoń Adele by pomóc jej wstać. Powoli przyjęła pomoc i podniosła się, najwidoczniej tak samo zdziwiona jak ja. To wszystko stało się tak szybko. Do mnie też wyciągnął rękę, ale wstałam sama.
'Jesteście ranne?', zapytał.
'Nie-e', odpowiedziałam.
Adele pokręciła głową.
'Chodźcie ze mną, odwiozę was do domu,'
Boże! Jak to pięknie brzmiało! ,,Do domu''! Spojrzałam na Adele, była szczęśliwa, ale niepewna.
. . .

Stanęłam przed drzwiami domu Adele razem z nią i policjantem. Zadzwonił do drzwi. 
Adele schowała się za mną. Bardzo się zdziwiłam. 
Drzwi otworzyła pani Green. 
'Nelly?!', krzyknęła na mój widok. Zupełnie zapomniałam, że ja też zaginęłam. Ale tylko na dwa dni, Adele nie było w domu dwa lata i wszyscy byli pewni, że nie żyje.
'Pani Green, przyprowadziłem pani córkę. Znaleźliśmy ją. Ma kilka ran, ale jest zdrowa.'
Pani Green wpatrywała się w policjanta wielkimi, szklanymi oczami.
'Panie władzo, moja córka nie...'
Adele wysunęła się zza mnie i słabo uśmiechnęła do mamy. 
Zapadła cisza. Pani Green zastygła w bezruchu, słyszałam bicie jej serca! W końcu drgnęła, z oczu pociekły jej łzy. 
'Adele...dziecko!', obie padły sobie w ramiona. 
To był naprawdę piękny widok. 
. . .

Kiedy policjant odwiózł mnie do domu oboje rodzice byli wzruszeni i szczęśliwi. 
Po tym jak się wyściskaliśmy i porozmawialiśmy tata powiedział, że jutro zabierze mnie i okazuje się żywą Adele na lody, a potem będziemy mogły zrobić sobie nocowanie. 
Wszystko było wspaniale, w ogóle nie czułam traumy po tym co przeszłam i Adele, która miała gorzej też zdawała się o tym zupełnie zapomnieć. Okazuje się, że po takim koszmarze da się żyć! Ale martwiła mnie jeszcze jedna sprawa i obiecałam sobie, że ją załatwię... Garett jest niewinny i nie powinien siedzieć w więzieniu! Kiedy tylko przekonam sędzię będę musiała z nim porozmawiać. No bo nadal nie wiem kim jest, dlaczego chciał nas ostrzec i co ma wspólnego z Clarie...

/Diana

wtorek, 16 września 2014

What happened? #14

Widziałam ciało Clarie zwinięte na brudnej ziemi, z jej barku strumieniami wylewała się krew. Miała straszny wyraz twarzy i już wyglądała na martwą. Kilka robaków z beczki przypałętało się i z wielką radością pełzały po jej ranie i chlupały się we krwi. Spojrzałam na Adele, miała poważny wyraz twarzy, była trochę blada, ale w jej oczach nie było śladu łez. Nie przejmowała się tym co zrobiła? Była gwałcona i bita przez Clarie ponad rok, była głodzona i odcięta od świata, od słońca, od rodziny. Ale to przecież zwykła siedemnastolatka! To nie był jej wybór, Chciała chodzić do liceum, potem na studia, praca, chciała założyć rodzinę, chciała być szczęśliwa. Tym czasem popełniła morderstwo z zimną krwią. Popatrzyła na mnie, rozchyliła cienkie wargi i powiedziała:
'Ona zasłużyła'.
To prawda, ale... I zdałam sobie sprawę, że Adele zrobiła to po części dla mnie. Gdyby nie to, że wbiła jej nóż w bark, Clarie by mnie udusiła. Ale wciąż ciężko było uwierzyć, że ta wrażliwa, niewinna Adele...!
'Uciekajmy', powiedziała.
'Ale...', nie chciałam tak zostawić tej kobiety. Obie na nią popatrzyłyśmy, ona też na nas patrzyła. Niczym krokodyl udający, że śpi, który ma zamiar zaatakować znienacka. Jej zielone oczy były wielkie, przepełnione nienawiścią i szaleństwem. Ale nic nie mogła nam zrobić.
'Sprowadzimy pomoc.', zarządziła Adele i podeszła do drzwi. Złapała za klamkę, ale ja wciąż stałam i patrzyłam na Clarie. Na jej śmierć.
'Pośpiesz się', upomniała się. Tak, trzeba komuś powiedzieć, zadzwonić na karetkę. Jeszcze da się ją uratować. Ale zauważyłam, że Adele nie chodziło tylko o to. Wierciła się i wzdychała do drzwi, które więziły ją tyle czasu. Wreszcie były otwarte i nikt nie mógł jej przeszkodzić, żeby przez nie uciekła. Nie mogła się tego doczekać. Jeszcze raz uraczyłam spojrzeniem Clarie. Ona już na mnie nie patrzyła. Jej oczy były zamknięte. Umarła...? Skądże! Wydała z siebie przeszywający krzyk, otworzyła oczy i wyrwała z barku nóż. Patrzyłam na nią wstrząśnięta. Przerzuciła się na plecy, przymknęła oczy i oddychała szybko i wściekle. Nie do wiary jak silna jest ta kobieta!
'Nena rusz się!'. Tym razem posłuchałam. Zaczęłam biec w jej kierunku. Widząc to szarpnęła za klamkę z chciwym zachwytem. Ukazały się nam schody, niezbyt długie. Przebiegłyśmy je szybko. Adele w mgnieniu oka znalazła się przy drzwiach wyjściowych. Ja zatrzymałam się i spojrzałam w dół do piwnicy, Clarie podniosła się i wolno, kulejąc szła w stronę drzwi. Wzdrygnęłam się. Zebrałam w sobie całą odwagę i zbiegłam na dół. Była już przy drzwiach, wyciągnęła ręce w moją stronę! Zaczęłam drżeć. Ale w ostatniej chwili zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem i przekręciłam kluczyk. Odwróciłam się i jak błyskawica znalazłam się obok Adele. Stała niepewnie przy otwartych drzwiach, jakby zastanawiała się czy wyjść. Uśmiechnęłam się do niej, ale nawet nie patrzyła. Zrobiła mały kroczek, wzięła głęboki wdech i pobiegła przed siebie. Stanęła na trawniku, rozłożyła ręce i dała wiatru targać włosy, Powoli do niej dołączyłam. Odwróciła głowę w moją stronę. Oczy jej błyszczały, na policzkach pojawiły się rumieńce, a na twarzy malował się szczery uśmiech. Zaśmiała się do mnie. Zrobiłam to samo. Po chwili obie wybuchłyśmy śmiechem. Byłyśmy takie beztroskie jak zwykłe nastolatki z głupawką. W jednej chwili zapomniałyśmy o całej powadze sytuacji, o gwałtach, więzach, morderstwach, ludziach i o całym świecie. Upadłyśmy na trawę mokrą od rosy i złapałyśmy się za brzuchy, które bolały od śmiechu.
. . .
Szłyśmy ulicami Londynu niby spanikowane, ale spokojne. Żadna z nas nie miała telefonu, więc trzeba było komuś powiedzieć. Ale komu i jak? Ja miałam w tej sprawie pewne doświadczenie, ale wtedy wystarczył jeden krzyk. W tej sytuacji było to wykluczone. Poszukałam wzrokiem Adele, kiedy spostrzegłam, że nie ma jej obok. Zaczepiła jakiegoś starszego mężczyznę. Byłam za daleko żeby usłyszeć co mówi, ale szybko zamykała i otwierała buzię, na jej twarzy widać było różne emocje. Natomiast mężczyzna był zdziwiony i lekko przestraszony. Wyciągnął telefon i wybrał jakiś numer. Adele popatrzyła na mnie i machnęła ręką żebym podeszła. Zbliżyłam się do nich. W tej chwili mężczyzna schował telefon do kieszeni. Rozmowa była krótka.
'Policja zaraz tu będzie. Zaczekam z wami, dobrze?'
Kiwnęłyśmy. 
Po kilkunastu minutach podjechał radiowóz. Mężczyzna podniósł rękę do góry i lekko pomachał do kierowcy. On zaparkował auto i podszedł do nas. Był dosyć młody i nie wyglądał na doświadczonego. Kazał mężczyźnie wyjaśnić dokładnie o co chodzi. On posłał spojrzenie Adele. Zaczęła mówić. Policjant patrzył na nią wielkimi oczyma. 
'Wiecie, że daremne wezwanie policji jest karane? Kiepski żart. Jak macie na nazwisko?' 
Adele nie wiedziała co robić. Mężczyzna, który zadzwonił po młodego policjanta posłał nam burzliwe spojrzenie i z wolna się wycofał, a potem uciekł. Policjant go nie gonił. 
'No?' ponaglił i wyjął notesik. 
W tym momencie przyszło mi coś na myśl, Odchyliłam głowę do tyłu i wyeksponowałam szyję, następnie pokazałam palcem na ślad cięcia. Policjant zmieszany patrzył na tę ranę i opuścił rękę z notesem. Adele puknęła go w plecy. Odwrócił się. Ona podwinęła nogawki i ukazała siniaki, ślady oparzeń i stłuczenia. Otworzyłam szeroko oczy. Policjant upuścił notes i wydał z siebie 'tssss'. Błagam, kto dał mu licencje?! 
'Wierzę wam. Gdzie jest ta... kobieta?'.
'Jest u siebie w domu. My... zamknęłyśmy ją w piwnicy. Zaprowadzimy pana.', wydukała Adele.
Ja podniosłam notes i podałam go wystraszonemu strażnikowi prawa.
'Ona nazywa się Clarie Maynard'.
'Wsiadajcie do auta. Wezwę posiłki.'
'Byle szybko, ona jest ciężko ranna.', wyjąkała Adele z poczuciem winy, Nie wspomniała nic o tym, że wbiła Clarie nóż w bark. 
'Wiem co mam robić złotko.', powiedział podirytowany. 
Prychnęłam i zatrzasnęłam drzwiczki auta. 
Po chwili policjant do nas dołączył, sięgnął dokądś i wyjął pistolet. 
'Kierujcie mnie'.
. . .
Dom Clarie wyglądał złowrogo. Miałam złe przeczucia. Jeśli ten policjant jest tak nieudolny jak wygląda to Clarie z nożem wbitym w środek głowy zabije go jednym ciosem w nos. 
Weszliśmy do środka. Było cicho i pusto. Zeszliśmy szeregiem po schodach. Sierżant pajac pierwszy, za nim ja, a na końcu Adele, która zatrzymała się na czwartym stopniu. Nie chciała wracać do miejsca w którym była więziona po tak krótkim czasie. 
Policjant przekręcił kluczyk, kopnął drzwi (które ledwo co się otworzyły, więc odchylił je ręką) i wparował do środka z wyciągniętym pistoletem. Stałam w progu i wychylałam się do środka. Clarie nigdzie nie było. Naprawdę. Policjant dostrzegł świeże ślady krwi. Rozejrzał się, przeszukał piwnicę i nic. Nie ufałam mu, więc weszłam do środka i razem szukaliśmy, Adele wciąż tkwiła na schodach i nawet nie patrzyła w naszym kierunku. 
Nagle beczka przewróciła się, z jej wnętrza wyczołgała się Clarie. No przecież, beczka! Odskoczyłam za policjanta i trzymałam za niego kciuki. Wycelował w nią pistoletem i kazał się nie ruszać. Zmierzyła go wzrokiem, uśmiechnęła kpiąco i odwróciła. Popatrzyła na Adele, pomasowała bark i zacisnęła zęby. Powoli zaczęła do niej iść. Adele cofnęła się jeszcze jeden stopień i patrzyła na Clarie z przerażeniem. Ja szarpnęłam tego idiotę. Wykonał strzał w jej stopy... i nie  trafił. Jednak to odwróciło jej uwagę od Adele i zbliżyła się do policjanta. Zagroził, że strzeli jeszcze raz. Popatrzyła na niego gniewnie, zamachnęła się i... zemdlał. Ten głupiec zemdlał! Poczułam narastający strach. Gdzie są te posiłki?! 
'Nelly, kochanie...', syknęła Clarie i oblizała wargi. Adele zbiegła do piwnicy z taką pewnością, jakby mogła pomóc. Clarie błyskawicznie zabrała pistolet omdlałemu policjantowi i celowała raz w nią, raz we mnie. 
'Ustawcie się pod ścianą!', warknęła. 
Zrobiłyśmy to. 
Zatrzasnęła drzwi. Pchnęła beczkę na policjanta i wydała nam okropny rozkaz.
'Rozbierać się!'.
_____________________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo nie pisałam. :)

/Diana

środa, 10 września 2014

What happened? #13

Miałam ochotę zwymiotować. Po co ona to tam trzyma?! Ale przełamałam się. Podbiegłam do Adele i Clarie. Clarie upuściła Adele na ziemię, opadła tak delikatnie jak piórko. Była taka mała i słaba. Zacisnęłam zęby i z całej siły uderzyłam Clarie w twarz. To kiedy Garett zaciągał mnie w krzaki było straszne?! Ciekawe jakbym zareagowała, gdybym wiedziała, że spotka mnie coś takiego!
Clarie i Adele popatrzyły na mnie zdziwione, ale wkrótce spojrzenia obu się zmieniły. Clarie była wściekła, a Adele wystraszona. Clarie machnęła nogą w powietrzu, ale nawet mnie nie dotknęła. Czy ja naprawdę miałam zamiar pobić się z dorosłą, silniejszą, a przede wszystkim szaloną kobietą?
Nie myślałam o tym. Clarie nie czekała długo, aby zadać kolejny cios. Pięścią wycelowała w podbródek, ale odkryłam jej zamiary i przykucnęłam, w rezultacie dostałam w nos. Jeszcze raz popatrzyłam na przerażoną Adele i uznałam, że muszę ją stąd wyciągnąć. Szarpnęłam Clarie za włosy i popchnęłam na ścianę. Uderzyła o nią z hukiem. Adele podskoczyła na podłodze. Pomogłam jej z niej wstać i już miałam pociągnąć ją za sobą ku drzwiom, ale Clarie od tyłu przyłożyła mi nóż do gardła. Adele odskoczyła, zakryła ręką usta, a jej oczy zrobiły się szklane. Mi stanęło serce, puls przyśpieszył, a myśli zaczęły krzyczeć, że nie jestem gotowa na śmierć.
Adele padła na kolana, złożyła ręce w błagalnym geście i jąkając się prosiła Clarie by tego nie robiła. Kobieta roześmiała się i przejechała mi ostrzem po gardle, nie zbyt mocno i głęboko, ale strasznie bolało. Koniec? Adele z lekka odetchnęła, ja też. Ale to nie był koniec. Clarie odrzuciła nóż pod nogi Adele i rzuciła się na mnie niczym dzikie zwierze. Mocno zacisnęła ręce na moim gardle, próbowałam kaszleć, poczułam ból i chłód jej dłoni, zakręciło mi się w głowie i zaczęłam się dusić. To był koniec? Nie! Wtedy stało się to czego się w tamtej chwili w ogóle nie spodziewałam! Adele podniosła nóż i mocno wbiła go Clarie w bark. Kobieta rozluźniła uścisk rąk, znieruchomiała i upadła zwijając się z bólu. Ja próbowałam złapać oddech. Co się właściwie stało?!

/Diana

poniedziałek, 8 września 2014

What happened? #12

Myślałam, że śnię. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że to ona, ale złapała mnie za rękę, potem przyciągnęła do siebie i delikatnie przytuliła po chwili robiąc to z większą pewnością.
'Wszystko będzie dobrze...', usłyszałam jej głos! Jej delikatny, skrzywdzony głosik, który był tak słodki jak miód i za którym tak tęskniłam.
Odwzajemniłam uścisk, a z oczu popłynęły mi łzy. Po chwili zamarłam. Przecież Adele nie żyje! Jak to możliwe, że właśnie trzymam ją w ramionach?! Przejechałam dłonią po jej plecach, żeby się upewnić, a potem odskoczyłam od niej jak oparzona. Spojrzała na mnie zdezorientowana.
'Adele?'
'Tak?'
'Myślałam, że... że ty...', nie wiedziałam jak mam to ująć.
Zadrżała jej warga i spuściła podbródek.
Przyjrzałam się dokładnie jej twarzy. Czy się zmieniła? Kiedyś była wiecznie zarumieniona i uśmiechnięta, miała najbardziej różowe usta jakie widziałam, jej ciemne blond loki do ramion błyszczały jaśniej niż słońce, była szczupła, średniego wzrostu, w brązowych oczach świeciły jej miliony ogników. A teraz... wydawała się mała, była dziwnie chuda, blada, włosy były dłuższe, rozczochrane i bez połysku, jej oczy zgasły, usta z trudem odróżniałam od koloru skóry, nie miała rumieńców, za to wory pod oczami. Najgorsze było to, że mimo iż stała przede mną zdawało się, że jest martwa.
'Gdzie jesteśmy?', zapytałam ostrożnie.
Popatrzyła na mnie z takim przerażeniem, że sama prawie dostałam zawału. Rozejrzała się dookoła, a ja poszłam w jej ślady. Pomieszczenie było dosyć małe, panował w nim półmrok, nie było okien, jedne drzwi z solidnymi zawiasami, podłoga była z czarnego kamienia, wyłożona była na niej słomiana wycieraczka, dopiero po chwili dostrzegłam stojącą w rogu wielką beczkę.
Skierowałam wzrok z powrotem na Adele.
'W piwnicy.', wydusiła.
'W piwnicy?!'.
'Przeczytałaś mój pamiętnik, Nelly?'.
Spojrzałam na nią z troską.
'Tak'
'Więc nie musisz więcej pytać'.
'Ale... nie cały. Czy jesteśmy w piwnicy Clarie Maynard?'
Adele wybuchła płaczem. Ale musiałam zapytać.
'Adele, nie płacz. Powiedz...'
'Tak... A ja jej tak bardzo ufałam!', jej głos zdawał się niknąć. Bałam się na nią spojrzeć. Skupiłam wzrok na beczce i zaczęłam myśleć. Przeze mnie Garett jest w więzieniu, rodzice już na pewno zauważyli, że zniknęłam z domu, Adele żyje, ledwo... jesteśmy w piwnicy Clarie Maynard, zboczonej psychopatki, jesteśmy skazane na długą, bolesną śmierć.
Załkałam i odruchowo szybik krokiem ruszyłam w stronę beczki. Nie wiem czemu.
'Nie otwieraj jej!', usłyszałam za plecami słaby głos Adele.
Posłuchałam jej.
'Co tam jest?'.
'Ciii...'. Uciszyłam się i usłyszałam coraz głośniejszy tupot.
Clarie do nas schodziła. Serce zaczęło mi łomotać.
'Udawaj, że śpisz.', poleciła Adele i bezszelestnie skuliła się na wycieraczce. Przyglądałam się jej z otwartą buzią, teraz zupełnie wyglądała na martwą. Kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza rzuciłam się na ziemię. Zacisnęłam powieki i wsłuchiwałam się w skrzypnięcie klamki, tupot obcasów i... nie wytrzymałam. Uchyliłam delikatnie oczy. Zobaczyłam jej nogi. Podeszła do Adele i.. złapała ją za koszulę, szarpnięciem uniosła do góry i potrząsnęła.
'Wstawaj idiotko!' ryknęła. Usłyszałam zdławiony krzyk Adele i nie wytrzymałam. Prawie dwa lata żyłam w przekonaniu, że moja przyjaciółka nie żyje i dręczyło mnie to, że nic nie zrobiłam kiedy mogłam. A teraz moim obowiązkiem jest jej pomóc. Zerwałam się na nogi i jeszcze raz przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu. Szukałam czegoś ciężkiego, jeśli chodź na chwilę obezwładniłabym Clarie mogłybyśmy szybko wybiec i poszukać pomocy. Jedyną rzeczą która wydała mi się odpowiednia  była pokrywka od beczki. Chwyciłam ją i podniosłam. Wtedy beczka zachwiała się i runęła na ziemię. Z jej wnętrza, wprost na moje nogi upadły szare kości i setki obślizgłych robaków.

/Diana

sobota, 6 września 2014

What happened? #11

Popatrzyłam na nią zdziwiona. Miała wściekły wyraz twarzy, można by powiedzieć, że przypomina Eleanor Calder. To była Lisa Daris... Clarie Maynard! To znaczy, że Garett nie kłamał! Spojrzałam jej w oczy. Były zielone, rozszerzyły się, a ich właścicielka prychnęła nosem niczym byk i ponownie uderzyła mnie w nos. Zaczął krwawić. Nie wiedziałam co powiedzieć, bałam się jej kolejnego ciosu. Chciałam uciekać, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
'Wyjdź...' - powiedziałam głucho.
Clarie roześmiała się głośno i chwyciła nóż który leżał na desce do krojenia razem z plasterkami pomidora. Wtedy zamarłam. Powoli zaczęłam się cofać. Ona wydała z siebie przerażający dźwięk i rzuciła się na mnie. Leżała na mnie, ciągnęła mnie za włosy i przecinała nożem moją twarz. Nic nie mogłam z tym zrobić. Rozpłakałam się i dałam się jej krzywdzić. Ale najbardziej zszokowało mnie kiedy zaczęła rozpinać moją bluzkę. Oczy rozszerzyły mi się ze strachu i zdziwienia. Zebrałam w sobie całą siłę i odepchnęłam ją.Błyskawicznie wstałam i wybiegłam z domu. Na chwilę przystanęłam i popatrzyłam w stronę drzwi, ale Clarie z nich nie wychodziła. Poczułam, że kręci mi się w głowie, ale nie chciałam wtedy mdleć. Pobiegłam dalej do miasta gdzie byłam bezpieczna. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, pewnie przez  krew cieknącą mi z twarzy. Nie miałam przy sobie telefonu i nie wiedziałam co robić. Cała się trzęsłam i byłam zdenerwowana. Usiadłam na ławce obok piekarni i zastanawiałam się co mam z sobą zrobić. Potem chodziłam w kółko i przez przypadek dotarłam przed dom. Minęło przynajmniej półtora godziny, więc nie możliwe by ona dalej tam na mnie czekała. Weszłam powoli do środka, rozejrzałam się i zamknęłam drzwi na klucz. Miałam wrażenie, że to wszystko tylko mi się zdawało. W tym momencie coś zaskrzypiało u mnie w pokoju. Zaczęłam się pocić, chwyciłam miotłę i ostrożnie otworzyłam drzwi. Przeszukałam chyba cały pokój i w końcu odetchnęłam z ulgą. Ale tylko na chwilę. Wzięłam głęboki oddech i zajrzałam pod łóżko. Koszmar na jawie, zobaczyłam jej okropny, kpiący uśmiech. W mgnieniu oka wygrzebała się spod łóżka i uderzyła mnie w głowę bardzo mocno. Zrobiło się ciemno...

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam jakąś sylwetkę w półmroku. Podeszła bliżej mnie i uśmiechnęła się słabo. Wytężyłam wzrok i zobaczyłam bladą, chudą twarz Adele.

/Diana

środa, 3 września 2014

What happened? #10

Otworzyłam oczy i chciałam krzyczeć, ale moje płuca jakby były zapchane i nie mogłam nawet oddychać. Zaczęłam gwałtownie kaszleć i błądzić wzrokiem po ścianach. Wciąż było ciemno, a cienie moich mebli były przerażające. To był tylko sen? To było takie realistyczne. Zaczęłam wsłuchiwać się w szybkie bicie mojego serca, które uderzało o moją klatkę z taką siłą, że miałam wrażenie, że ją zaraz przebije. Tylko sen... zwykły koszmar. Nikogo nie ma pod łóżkiem. Ale to chore. Pomogłoby gdybym pod nie zajrzała i upewniła się, że to tylko sen? Pewnie, ale za bardzo się bałam. Nagle zaczęłam płakać. Nie wiem czemu, może ze strachu. Potem zamknęłam oczy i zobaczyłam twarz Lisy z szyderczym uśmiechem. Szybko je otworzyłam i wydałam z siebie krzyk, bardzo głośny. Wydaje mi się, że był wręcz przeszywający. Błyskawicznie do mojego pokoju wbiegli przerażeni rodzice. O nie, będą kłopoty. Mama zapaliła światło. Tata zapytał co się stało. Powiedziałam, że miałam potworny koszmar. Mama usiadła obok mnie i zapytała co mi się śniło. Chwilę się zastanowiłam i powiedziałam, że ktoś był pod moim łóżkiem. Mama pochyliła głowę i spojrzała pod nie. Potem gestem zachęciła mnie bym poszła w jej ślady. Nieco nie pewnie zajrzałam pod łóżko i nie zobaczyłam nic prócz kurzu. Mama dała mi buziaka w czoło i podniosła się z łóżka. Tata wyglądał na podirytowanego.
'Chcesz spać z nami Nelly?' głos mamy zaszokował i mnie i tatę.
'Nie przesadzaj! Nelly jest prawe dorosła!' tata protestował.
'Ale ona tyle dziś przeżyła! Z nami będzie czuła się pewniej.'
Tata westchnął i powiedział żebyśmy spały sobie razem, a on położy się u mnie. I tą noc spędziłam z mamą. Rzeczywiście mój strach znacznie zmalał.
Cały następny dzień przeleżałam i oglądałam telewizję. Mama i tata pracowali, więc zostałam sama w domu. Było jasno i dobrze. Niczego się nie bałam. Akurat oglądałam ,,Glee'', gdy ktoś zaczął walić w moje drzwi. Podniosłam się i powoli podeszłam do judasza. Co jeśli to Garett albo jakiś jego znajomy z jakiejś mafii...? Wzdrygnęłam się. Przez dziurkę zobaczyłam, że to jakaś brunetka. Otworzyłam drzwi... kobieta mocno uderzyła mnie w twarz.
________________________________________
Pamiętacie jak obiecałam, że po tygodniu nauki skończę? Niee. xd

/Diana

poniedziałek, 1 września 2014

What happened? #9

'Co robisz?', mama weszła do mojego pokoju.
'Tata kazał mi skończyć pamiętnik.'
'Ale to jeszcze ponad połowa', mama potrząsnęła zeszytem.
'Wiem.'
'Nie dziś kochanie. Połóż się już, dobrze?'
Na to liczyłam. Byłam bardzo zmęczona i te kilkadziesiąt stron by mnie dobiło. Szybko założyłam piżamę i wskoczyłam pod kołdrę. Mama wyszła i zgasiła światło. Poczułam, że mi zimno. Okno było zamknięte, więc zmusiłam się i wstałam by poszukać koca. Mimo, że wciąż było mi zimno postarałam się to zignorować i zasnęłam. Nie zapamiętałam co mi się śniło, ale wiem, że było to coś bardzo dziwnego. Obudziłam się z tym uczuciem niespokojnego snu. Potem nie mogłam zasnąć. Myślałam, że zwariuję. Wierciłam się i wsłuchiwałam w ciszę.
W końcu wstałam i poszłam do kuchni napić się mleka. Ciemność zaczęła mnie przerażać. Chciałam tylko, żeby już był dzień. Stało się to czego najbardziej się tego dnia obawiałam - znów zaczęłam myśleć o Adele i tym zboczeńcu. Wyobrażałam sobie jak TO wyglądało i czy ze mną chciał zrobić to samo. Pomyślałam, że na pewno będę mieć koszmary. Świetnie.
Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Usłyszałam skrzyp dochodzący gdzieś z bliska. To dziecinne, ale bardzo się wystraszyłam. Nastawiłam uszy i czekałam na następny dźwięk. Byłam spięta i serce mi waliło. To chore, chyba mniej się bałam, kiedy Garett chciał mnie zgwałcić w sosnowej ścieżce. I znowu o tym pomyślałam! Myśl o czymś przyjemnym...
I skrzyp! Już wiedziałam z kąt dochodzi. Z dołu. Podłoga skrzypi. W porządku. Położyłam się i starałam myśleć o czymś miłym. Tak radziła mi mama, kiedy byłam mała i nie mogłam zasnąć. Wtedy myślałam o księżniczkach. A teraz nie wiem co jest dla mnie miłe. W końcu zaczęłam myśleć o James'ie Kendallu. Chłopaku, który mnie zauroczył i przez którego wtedy ignorowałam Adele. Zacisnęłam powieki. Wszystko sprowadza mnie na nią. Tak bardzo tęsknię.
James był wysokim blondynem, jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Wiele dziewczyn się w nim podkochiwało. Miał bogatych rodziców, jeździł na motorze i słodko się uśmiechał. Kiedy pierwszy raz powiedział mi 'cześć' miałam wrażenie, że zemdleje. Później zaczęliśmy rozmawiać. A kiedy powiedział mi, że mu się podobam myślałam już tylko o nim. Nie o nauce, nie o rysowaniu, które było moją pasją i nie o Adele. Spędzałam każdą wolną chwilę właśnie z nim. Chociaż nigdy nie byliśmy parą. Tydzień po śmierci Adele zobaczyłam go z Veronicą Torrow. Piękną przewodniczącą samorządu. Podczas wyborów głosowali na nią sami faceci. Dziewczyny jej nienawidziły. Jednak w gimnazjum przeważa płeć męska i wygrał biust Veroniki.
Kiedy zobaczyłam ją z James'em myślałam, że pęknie mi serce. Uśmiechał się do niej identycznie jak do mnie. Przestałam czuć się wyjątkowo i wierzyć, że okaże mi wsparcie. Więcej z nim nie rozmawiałam.
Łzy pociekły mi po policzkach. Poczułam, że zaraz zasnę, ale wtedy coś potrząsnęło bardzo mocno łóżkiem i wyrwało mnie z otchłani snu. Pochyliłam się i pod nie zajrzałam.
Zobaczyłam leżącą pod nim Lisę Daris...
________________________________________________

Eh, jutro lekcje. Powodzenia!


/Diana

czwartek, 28 sierpnia 2014

What happened? #8

'Co... co pan mówi? Lisa jest dobra! To pan jest zły!'
'To nie prawda. Lisa jest...'
'Adele pisała, że ją też próbowałeś oszukać, ty... pedofilu! Mam ci uwierzyć po tym jak wciągnąłeś mnie w krzaki?!'
'Dziewczyno pleciesz głupstwa! Nie znasz prawdy, więc się...!'
Coś we mnie pękło. Wyobraziłam sobie jak ten potwór dotyka Adele i wybuchłam. Z całej siły uderzyłam go w twarz. Tak, że się zachwiał. Kiedy odzyskał równowagę i na mnie spojrzał poczułam strach. Bałam się jego reakcji i zaczęłam krzyczeć. Wrzeszczałam, aż dwie starsze panie i jeden mężczyzna do nas podeszli.
'On...próbował mnie...Niech ktoś mi pomoże! Niech ktoś wezwie policje!'
Garett wyglądał na spanikowanego. Dwie kobiety popatrzyły na niego z obrzydzeniem i zaczęły na niego przeklinać. Mężczyzna błyskawicznie zadzwonił na policję. Potem mocno chwycił McWood'a za ramiona i obsypał obelgami. Jedna z pań mnie przytuliła i uspakajała.
Po chwili zjawiła się policja. Założyli mu kajdanki i wprowadzili do radiowozu. Kobieta oddała mnie w ręce jednego z komisarzy, który odprowadził mnie do domu. Kiedy mama stanęła w drzwiach i zobaczyła mnie z policjantem (chodź powinnam być w szkole) nabrała wściekłego wyrazu twarzy. Jednak z czasem, kiedy policjant zaczął objaśniać całą sytuację twarz mamy zmieniała się na kolejno zdziwioną, zaniepokojoną i zrozpaczoną. Mocno mnie przytuliła, a ja się rozpłakałam. Podziękowała policjantowi, a on powiedział, że wkrótce powinniśmy otrzymać wezwanie do sądu.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, mama zacisnęła zęby i po jej policzkach spłynęła łza. Otuliła mnie kocem, usadziła na kanapie w salonie, przyniosła kubek z ciepłym kakaem (czego nie robiła od lat) i zadzwoniła do taty. Potem usiadła obok mnie, położyła rękę na moim ramieniu, przeprosiła i poprosiła bym jej wszystko opowiedziała. Bardzo płakała, kiedy słuchała jak w sosnowej ścieżce próbował mnie zgwałcić. Kiedy trochę już doszła do siebie kazała pokazać pamiętnik. Zrzuciłam koc i poszłam chwiejnym krokiem do swojego pokoju. Schyliłam się po pamiętnik, który leżał na podłodze i przytuliłam go do piersi. Kiedy wróciłam do salonu z mamą był już tata, wyglądał na wściekłego i zaniepokojonego. Kiedy mnie zobaczył, podszedł i przytulił. Czułam się jakbym była Adele, która przeżyła bliskie spotkanie ze śmiercią. Chociaż może tylko tak mnie traktowali. Ja nie czułam strachu. Płakałam tylko dlatego, że powinnam.
Pod wieczór już nie miałam sił płakać. Przecież wszystko się już ułożyło. Mi nic się nie stało, Garett jest na komisariacie, a wkrótce dostanie dożywocie lub dłużej, bo zamierzam pokazać w sądzie pamiętnik, wtedy Adele będzie spoczywać w pokoju. Jednak rodzice wciąż byli zmartwieni. Mama zadzwoniła do pani Green. W końcu dowiedziała się kto jest mordercą jej córki. Chciała przyjechać, ale mama powiedziała jej, że nie ma potrzeby. Tata zapytał mnie potem czy przeczytałam cały pamiętnik. Kiedy udzieliłam mu odpowiedzi stwierdził, że jeszcze dziś muszę go skończyć. Westchnęłam i z ociąganiem się zgodziłam.
Powróciłam do pokoju, zapaliłam lampkę przy biurku i znalazłam stronę na której skończyłam.
________________________________________________________________________

Dobranoc, jutro będą 2 części. :*


/Diana