'Ona zasłużyła'.
To prawda, ale... I zdałam sobie sprawę, że Adele zrobiła to po części dla mnie. Gdyby nie to, że wbiła jej nóż w bark, Clarie by mnie udusiła. Ale wciąż ciężko było uwierzyć, że ta wrażliwa, niewinna Adele...!
'Uciekajmy', powiedziała.
'Ale...', nie chciałam tak zostawić tej kobiety. Obie na nią popatrzyłyśmy, ona też na nas patrzyła. Niczym krokodyl udający, że śpi, który ma zamiar zaatakować znienacka. Jej zielone oczy były wielkie, przepełnione nienawiścią i szaleństwem. Ale nic nie mogła nam zrobić.
'Sprowadzimy pomoc.', zarządziła Adele i podeszła do drzwi. Złapała za klamkę, ale ja wciąż stałam i patrzyłam na Clarie. Na jej śmierć.
'Pośpiesz się', upomniała się. Tak, trzeba komuś powiedzieć, zadzwonić na karetkę. Jeszcze da się ją uratować. Ale zauważyłam, że Adele nie chodziło tylko o to. Wierciła się i wzdychała do drzwi, które więziły ją tyle czasu. Wreszcie były otwarte i nikt nie mógł jej przeszkodzić, żeby przez nie uciekła. Nie mogła się tego doczekać. Jeszcze raz uraczyłam spojrzeniem Clarie. Ona już na mnie nie patrzyła. Jej oczy były zamknięte. Umarła...? Skądże! Wydała z siebie przeszywający krzyk, otworzyła oczy i wyrwała z barku nóż. Patrzyłam na nią wstrząśnięta. Przerzuciła się na plecy, przymknęła oczy i oddychała szybko i wściekle. Nie do wiary jak silna jest ta kobieta!
'Nena rusz się!'. Tym razem posłuchałam. Zaczęłam biec w jej kierunku. Widząc to szarpnęła za klamkę z chciwym zachwytem. Ukazały się nam schody, niezbyt długie. Przebiegłyśmy je szybko. Adele w mgnieniu oka znalazła się przy drzwiach wyjściowych. Ja zatrzymałam się i spojrzałam w dół do piwnicy, Clarie podniosła się i wolno, kulejąc szła w stronę drzwi. Wzdrygnęłam się. Zebrałam w sobie całą odwagę i zbiegłam na dół. Była już przy drzwiach, wyciągnęła ręce w moją stronę! Zaczęłam drżeć. Ale w ostatniej chwili zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem i przekręciłam kluczyk. Odwróciłam się i jak błyskawica znalazłam się obok Adele. Stała niepewnie przy otwartych drzwiach, jakby zastanawiała się czy wyjść. Uśmiechnęłam się do niej, ale nawet nie patrzyła. Zrobiła mały kroczek, wzięła głęboki wdech i pobiegła przed siebie. Stanęła na trawniku, rozłożyła ręce i dała wiatru targać włosy, Powoli do niej dołączyłam. Odwróciła głowę w moją stronę. Oczy jej błyszczały, na policzkach pojawiły się rumieńce, a na twarzy malował się szczery uśmiech. Zaśmiała się do mnie. Zrobiłam to samo. Po chwili obie wybuchłyśmy śmiechem. Byłyśmy takie beztroskie jak zwykłe nastolatki z głupawką. W jednej chwili zapomniałyśmy o całej powadze sytuacji, o gwałtach, więzach, morderstwach, ludziach i o całym świecie. Upadłyśmy na trawę mokrą od rosy i złapałyśmy się za brzuchy, które bolały od śmiechu.
. . .
Szłyśmy ulicami Londynu niby spanikowane, ale spokojne. Żadna z nas nie miała telefonu, więc trzeba było komuś powiedzieć. Ale komu i jak? Ja miałam w tej sprawie pewne doświadczenie, ale wtedy wystarczył jeden krzyk. W tej sytuacji było to wykluczone. Poszukałam wzrokiem Adele, kiedy spostrzegłam, że nie ma jej obok. Zaczepiła jakiegoś starszego mężczyznę. Byłam za daleko żeby usłyszeć co mówi, ale szybko zamykała i otwierała buzię, na jej twarzy widać było różne emocje. Natomiast mężczyzna był zdziwiony i lekko przestraszony. Wyciągnął telefon i wybrał jakiś numer. Adele popatrzyła na mnie i machnęła ręką żebym podeszła. Zbliżyłam się do nich. W tej chwili mężczyzna schował telefon do kieszeni. Rozmowa była krótka.
'Policja zaraz tu będzie. Zaczekam z wami, dobrze?'
Kiwnęłyśmy.
Po kilkunastu minutach podjechał radiowóz. Mężczyzna podniósł rękę do góry i lekko pomachał do kierowcy. On zaparkował auto i podszedł do nas. Był dosyć młody i nie wyglądał na doświadczonego. Kazał mężczyźnie wyjaśnić dokładnie o co chodzi. On posłał spojrzenie Adele. Zaczęła mówić. Policjant patrzył na nią wielkimi oczyma.
'Wiecie, że daremne wezwanie policji jest karane? Kiepski żart. Jak macie na nazwisko?'
Adele nie wiedziała co robić. Mężczyzna, który zadzwonił po młodego policjanta posłał nam burzliwe spojrzenie i z wolna się wycofał, a potem uciekł. Policjant go nie gonił.
'No?' ponaglił i wyjął notesik.
W tym momencie przyszło mi coś na myśl, Odchyliłam głowę do tyłu i wyeksponowałam szyję, następnie pokazałam palcem na ślad cięcia. Policjant zmieszany patrzył na tę ranę i opuścił rękę z notesem. Adele puknęła go w plecy. Odwrócił się. Ona podwinęła nogawki i ukazała siniaki, ślady oparzeń i stłuczenia. Otworzyłam szeroko oczy. Policjant upuścił notes i wydał z siebie 'tssss'. Błagam, kto dał mu licencje?!
'Wierzę wam. Gdzie jest ta... kobieta?'.
'Jest u siebie w domu. My... zamknęłyśmy ją w piwnicy. Zaprowadzimy pana.', wydukała Adele.
Ja podniosłam notes i podałam go wystraszonemu strażnikowi prawa.
'Ona nazywa się Clarie Maynard'.
'Wsiadajcie do auta. Wezwę posiłki.'
'Byle szybko, ona jest ciężko ranna.', wyjąkała Adele z poczuciem winy, Nie wspomniała nic o tym, że wbiła Clarie nóż w bark.
'Wiem co mam robić złotko.', powiedział podirytowany.
Prychnęłam i zatrzasnęłam drzwiczki auta.
Po chwili policjant do nas dołączył, sięgnął dokądś i wyjął pistolet.
'Kierujcie mnie'.
. . .
Dom Clarie wyglądał złowrogo. Miałam złe przeczucia. Jeśli ten policjant jest tak nieudolny jak wygląda to Clarie z nożem wbitym w środek głowy zabije go jednym ciosem w nos.
Weszliśmy do środka. Było cicho i pusto. Zeszliśmy szeregiem po schodach. Sierżant pajac pierwszy, za nim ja, a na końcu Adele, która zatrzymała się na czwartym stopniu. Nie chciała wracać do miejsca w którym była więziona po tak krótkim czasie.
Policjant przekręcił kluczyk, kopnął drzwi (które ledwo co się otworzyły, więc odchylił je ręką) i wparował do środka z wyciągniętym pistoletem. Stałam w progu i wychylałam się do środka. Clarie nigdzie nie było. Naprawdę. Policjant dostrzegł świeże ślady krwi. Rozejrzał się, przeszukał piwnicę i nic. Nie ufałam mu, więc weszłam do środka i razem szukaliśmy, Adele wciąż tkwiła na schodach i nawet nie patrzyła w naszym kierunku.
Nagle beczka przewróciła się, z jej wnętrza wyczołgała się Clarie. No przecież, beczka! Odskoczyłam za policjanta i trzymałam za niego kciuki. Wycelował w nią pistoletem i kazał się nie ruszać. Zmierzyła go wzrokiem, uśmiechnęła kpiąco i odwróciła. Popatrzyła na Adele, pomasowała bark i zacisnęła zęby. Powoli zaczęła do niej iść. Adele cofnęła się jeszcze jeden stopień i patrzyła na Clarie z przerażeniem. Ja szarpnęłam tego idiotę. Wykonał strzał w jej stopy... i nie trafił. Jednak to odwróciło jej uwagę od Adele i zbliżyła się do policjanta. Zagroził, że strzeli jeszcze raz. Popatrzyła na niego gniewnie, zamachnęła się i... zemdlał. Ten głupiec zemdlał! Poczułam narastający strach. Gdzie są te posiłki?!
'Nelly, kochanie...', syknęła Clarie i oblizała wargi. Adele zbiegła do piwnicy z taką pewnością, jakby mogła pomóc. Clarie błyskawicznie zabrała pistolet omdlałemu policjantowi i celowała raz w nią, raz we mnie.
'Ustawcie się pod ścianą!', warknęła.
Zrobiłyśmy to.
Zatrzasnęła drzwi. Pchnęła beczkę na policjanta i wydała nam okropny rozkaz.
'Rozbierać się!'.
_____________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie pisałam. :)
/Diana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz